ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
OOCH.
- Czy to znaczy to, co myślę?
CZY TO ZNACZY TO, CO MYŚLĘ?
Ted odepchnął się od klawiatury. Powiedział na głos:
- Jerry, czy rozumiesz, co mówię?
TAK, TED.
- Wspaniale - powiedział Barnes, potrząsając głową. - Po prostu wspaniale.
JESTEM SZCZĘŚLIWY RÓWNIEŻ.
NEGOCJACJE Z OBCYM
- Norman - powiedział Barnes. - O ile sobie przypominam, wspomniałeś
o takiej możliwości w swoim sprawozdaniu, prawda? O możliwości, iż obce isto-
ty będą zdolne odczytywać nasze myśli...
- Wspomniałem - przyznał Norman.
- I jakie były twoje zalecenia?
- Nie było żadnych. Poproszono mnie tylko w Departamencie Stanu, bym
wymienił taką możliwość, więc to zrobiłem.
- Nie umieściłeś żadnych zaleceń w swoim sprawozdaniu?
- Nie - odparł Norman. - Prawdę mówiąc, ten pomysł wydawał mi się wów-
czas żartem.
- Okazuje się, że nie był nim - stwierdził Barnes. Usiadł ciężko i zapatrzył
się w ekran. - I co teraz mamy zrobić, do cholery?
NIE OBAWIAJCIE SIĘ.
- Łatwo mu tak powiedzieć, gdy słyszy wszystkie nasze słowa. - Zapatrzył
się w monitor. - Słuchasz nas teraz, Jerry?
TAK, HAL.
- Ale pasztet - rzekł Barnes.
- Uważam, że to fascynujący rozwój wydarzeń - ocenił Ted.
- Jerry, potrafisz czytać w naszych myślach? - spytał Norman.
TAK, NORMAN.
161
11- Kula
- O święci pańscy!- jęknął Barnes. - Potrafi czytać w myślach.
Może nie, pomyślał Norman. Zmarszczył brwi, skupił się i pomyślał: Jerry,
czy mnie słyszysz?
Na ekranie nie ukazało się nic.
Jerry, powiedz, jak się nazywasz.
Ekran się nie zmienił.
Może wyobrażenie graficzne, pomyślał Norman. Może coś takiego potrafi
odebrać. Pogrzebał w myślach za czymś, co mógłby sobie wyobrazić, wybrał piasz-
czystą tropikalną plażę, dorzucił do tego jeszcze palmę. Obraz palmy był wyraź-
ny, lecz pomyślał, że Jerry może nie wiedzieć, co to takiego palma. Mogła nic dla
niego nie znaczyć. Norman pomyślał, że powinien wybrać coś, co byłoby w za-
sięgu doświadczeń Jerry'ego. Zdecydował się na wyobrażenie planety z pierście-
niami, takiej jak Saturn. Zamyślił się: Jerry, za chwilę prześlę ci obraz. Powiedz
mi, co widzisz.
Skupił myśli na obrazie Saturna, jaskrawożółtej kuli z nachylonym układem
pierścieni, zawieszonej w czerni przestrzeni kosmicznej. Utrzymywał ten obraz
przed swymi oczyma przez około dziesięciu sekund, po czym przeniósł wzrok na
monitor.
Na ekranie dalej nie było nic.
Jerry, jesteś tu?
Ekran się nie zmienił.
- Jerry, jesteś tu? - zapytał głośno.
TAK, NORMAN. JESTEM TU.
- Myślę, że nie powinniśmy rozmawiać w tym pomieszczeniu - rzekł Bar-
nes. - Może jeśli przejdziemy do sąsiedniego cylindra i odkręcimy wodę...
- Jak w filmach szpiegowskich?
- Spróbować warto.
- Uważam, że to niesprawiedliwe wobec Jerry'ego - obruszył się Ted. - Je-
żeli uważamy, że narusza naszą prywatność, dlaczego mu o tym po prostu nie
powiemy? Poprosimy, by tego nie robił?
NIE CHCĘ NARUSZAĆ.
- Nie oszukujmy się - oświadczył Barnes. - Ten gość wie o nas o wiele wię-
cej, niż my o nim.
TAK, WIEM MNÓSTWO RZECZY O WASZYCH ISTOTACH.
- Jerry - odezwał się Ted.
TAK, TED. JESTEM TU.
- Proszę, zostaw nas samych.
NIE CHCĘ TEGO, ROBIĆ. JESTEM SZCZĘŚLIWY MOGĄC DYSKUTOWAĆ
Z WAMI. ZACHWYCA MNIE ROZMOWA Z WAMI. POROZMAWIAJMY DA-
LEJ. CHCĘ TEGO.
- To oczywiste, że nie da się go przekonać - uznał Barnes.
- Jerry - powiedział Ted. - Musisz nas na razie zostawić samych.
NIE. TO NIEMOŻLIWE. NIE ZGADZAM SIĘ. NIE!
- Wyłazi ze skurczybyka prawdziwa natura - stwierdził Barnes.
162
Królewiątko, pomyślał Norman.
- Może ja spróbuję.
- Proszę uprzejmie.
- Jerry- rzekł Norman.
TAK, NORMAN. JESTEM TU. *
- Jerry, rozmowa z tobą jest bardzo ekscytująca.
DZIĘKUJĘ.JA RÓWNIEŻ JESTEM PODEKSCYTOWANY.
- Jerry, uważamy cię za fascynującą i cudowną istotę.
Barnes przewrócił oczyma i potrząsną) głową.
DZIĘKUJĘ, NORMAN.
- I chcielibyśmy rozmawiać z tobą przez długie godziny, Jerry.
DOBRZE.
- Podziwiamy twoje talenty i uzdolnienia.
DZIĘKUJĘ.
- Wiemy też, że dysponujesz wielką mocą i doskonale rozumiesz wiele
spraw.
ISTOTNIE, NORMAN. TAK.
- Jerry, dzięki swemu zrozumieniu na pewno wiesz, że jesteśmy istotami,
które od czasu do czasu muszą porozmawiać ze sobą tak, byś tego nie słyszał.
Doznania związane ze spotkaniem z tobą są dla nas bardzo trudne do ogarnięcia
i o wielu sprawach musimy porozmawiać między sobą.
Barnes jedynie potrząsał głową.
JA RÓWNIEŻ MAM MNÓSTWO DO POWIEDZENIA. CIESZY MNIE NIE-
ZMIERNIE MOŻLIWOŚĆ DYSKUTOWANIA Z WASZYMI ISTOTAMI, NOR-
MAN.
- Tak, wiem o tym, Jerry. W swej mądrości wiesz niewątpliwie również i to,
że musimy rozmawiać we własnym gronie.
NIE OBAWIAJCIE SIĘ.
- Nie obawiamy się, Jerry. Jest to dla nas niedogodnością.
NIE BĄDŹCIE NIE DOGODNI.
- Nic na to nie poradzimy, Jerry... Tacy już jesteśmy.
CIESZY MNIE NIEZMIERNIE MOŻLIWOŚĆ DYSKUTOWANIA Z WASZYMI
ISTOTAMI, NORMAN. JESTEM SZCZĘŚLIWY. CZY WY JESTEŚCIE RÓW-
NIEŻ SZCZĘŚLIWI?
- Tak, bardzo, Jerry. Ale, zrozum, musimy...
DOBRZE. JESTEM ZADOWOLONY.
- .. .porozmawiać na osobności. Proszę, nie słuchaj nas przez chwilę.
OBRAŻAM CIĘ?
- Nie, jesteś bardzo przyjazny i czarujący, ale jakiś czas musimy porozma-
wiać na osobności, bez twojego przysłuchiwania się.
ROZUMIEM, ŻE TEGO POTRZEBUJECIE. CHCĘ, BYŚCIE BYLI ZE MNĄ
W KOMFORCIE, NORMAN. ZAPEWNIĘ REALIZACJĘ WASZEJ WOLI.
- Dziękuję, Jerry.
- Pewnie - powiedział Harry. - Naprawdę pan sądzi, że on to zrobi?
163
WRACAMY NA ANTENĘ ZARAZ PO INFORMACJACH OD NASZEGO SPON-
SORA.
I ekran zgasł.
Norman roześmiał się wbrew woli.
- Fascynujące - zdumiał się Ted. - Najwyraźniej odbiera programy telewi-
zyjne.
- Nie może tego robić z dna.
- My nie, ale on być może tak.
Barnes rzekł:
- Wiem, że on wciąż słucha. Jestem tego pewny. Jerry, jesteś tu?
Ekran nadal był wy gaszony.
- Jerry?
Nic się nie działo. Ekran pozostał pusty.
- Odszedł
|
WÄ
tki
|