Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Wypowitedzi adwokata opisuj±ce jego prze¿ycia zawarte /s± w protokole przes³uchañ przed komisj±/ („He-arings of the Senate Privileges and Election Comittee — 1912/13"), z którego pbchodzi poni¿szy fragment podany w brzmieniu dos³ownym, z niewielkimi skrótami: /
Podczas swego pobytu w Chicago! Stewart mieszka³ w pensjonacie, lecz wynaj±³ biuro w Keystone Hotel. W nocy z 20 na 21 grudnia 1912 „detektywi" przeszukali biuro, a nastêpnie udali siê do Gumb's Cafe, gdzie — jak im powiedziano w hotelu — zastaæ mieli Stewarta i Winfielda. Stewart by³ sam, Winfield najwidoczniej spó¼ni³ siê. „Czy pan Gilchrist Stewart?" ¦— zapyta³ „szef detektywów". „Tak".
„Jest pan aresztowany!" „Proszê mi pokazaæ legitymacjê!" „Detektywi" okazali odznaki, które starszy kelner z Gumb's Caf¶ rozpozna³ jako znaki policji z Chicago.
„Poka¿cie mi nakaz aresztowania!" Podczas gdy Stewart spiera³ siê jeszcze o autentyczno¶æ przedstawionego dokumentu, zosta³ na znak „szefa" pojmany i zawleczony do taksówki, która podjecha³a przed kawiarniê.
„Je¶li szukacie papierów i dokumentów — powiedzia³ Stewart do porywaczy — to poszukajcie ich lepiej u mnie w domu, tam
jest ich kilka, bardzo wa¿nych!" Stewartowi zale¿a³y na tym, by zaprowadzono go w miejsce\ w którym móg³by zwróciæ na siebie uwagê. \
„K³amstwo! Wszystko ju¿ tam przeszukali¶my!" \
Jednak¿e taksówka zatrzyma³a siê przed pensjonatem na Rhodes Avenue, gdzie Stewart wysiad³. Podczas gdy „detektywi" wchodzili do sieni domu, Stewart szybko szepn±³ kierowcy taksówki, ¿e ma powiadomiæ jego adwokata, Edwarda S. Morrisa, by uwolni³ go na policji za kaucj±.
Gdy „detektywi" znów wsiedli do taksówki, Stewart zapyta³: „Do którego komisariatu policji jedziemy?" „Do prezydium!" — pad³a odpowied¼. Taksówka zajecha³a w koñcu przed wielki budynek w dolnej czê¶ci miasta.
„Gdy weszli¶my do przedsionka — o¶wiadczy³ Stewart — zauwa¿y³em, ¿e znajdujemy siê w budynku biurowym. «To jest wszak biurowiec?» zwróci³em siê do windziarza. Lecz gangsterzy wepchnêli mnie do kabiny i pomknêli¶my w górê. W momencie, gdy chcieli mnie wpakowaæ do wielkiego pokoju, wzrok mój pad³ na wycieraczki gumowe u drzwi. By³o na nich napisane wielkimi literami: Hearst.
Teraz oczywi¶cie sta³o siê dla mnie jasne, co siê dzieje. Nie by³ to gmach policji. Zapomnieli usun±æ wycieraczki.
160
11 — William...
161
W pokoju siedzia³ za sto³em «d¿entel-men», w³a¶nie tak, jak pan w tej chwili siedzi, senatorze. Podniós³ siê i zapyta³ «de-tektywów* surowo: «Panowie inspektorzy, czy zrewidowali¶cie aresztanta?» Powiedzia³em do tego pana, który zamierza³ opu¶ciæ pokój: «Wiem, kim pan jest. Jest p±n mister Lawrence z „Chicago Examiner"» i ten sam, który jako „Long Gree-n Andy" odegra³ powa¿n± rolê w wojnie prasowej]. Ci±gn±³em dalej: «Mister Lawrence, to rzeczywi¶cie nies³ychane, kazaæ "Tbandzie gangsterów, by mnie porwa³a!* By³ zdumiony, ¿e go natychmiast pozna³em. Potem wyszed³ z pokoju w towarzystwie mê¿czyzny, którym by³, jak siê pó¼niej dowiedzia³em, mister Polachek, równie¿ pracownik Hearsta. Po jakim¶ czasie wrócili i wrêczyli mi niektóre z dokumentów, zabranych z mego pokoju przez « detektywów*.
Lawrence zacz±³ bombardowaæ mnie pytaniami: «Kiedy po raz ostatni widzia³ pan Winfielda? — Czy spotka³ pan niejakiego Browna?» Odpowiedzia³em: «Mister Lawrence, wie pan dobrze, ¿e nie potrzebujê odpowiadaæ na pañskie pytania i ¿e inscenizowanie w pomieszczeniach redakcji Hearsta przes³uchania policyjnego jest absolutnie ¶mieszne». O¶wiadczy³ na to, ¿e nie opuszczê tego pokoju, dopóki nie odpowiem na jego pytania. Obstawa³em przy tym, ¿e nie mam mu nic do powiedzenia...
162
Pottem Lawrence i Polachek znikli i pozostawili mnie parnego na dobre pó³torej godziny. Gdy znów siê pojawili, zaprotestowa³em ponownie przeciwko ich postêpowaniu i zwróci³em im uwagê, i¿ bêdzie ich to drogo kosztowa³o. Lawrence i Polachek wy-buchnêli ¶miechem. Znaj± pewnego cz³owieka, powiedzieli, który ju¿ cztery lata procesuje siê z mister Hearstem o sto tysiêcy dolarów odszkodowania! W koñcu Lawrence rzek³ ca³kiem znienacka: «Mo¿e pan i¶æ!»"
Adwokat Stewarta zwróci³ siê do sêdziego S±du Najwy¿szego miasta Chicago, Harry Ol-sona, z pro¶b± o wytoczenie procesu Law-rence'owi i Polachekowi pod zarzutem uprowadzenia. Jednak¿e gdy uprowadzony, sk³adaj±c jako ¶wiadek zeznania przed komisj± senack±, zacz±³ mówiæ o podejrzanym zakoñczeniu tej sprawy, nie zdo³a³ nawet dokoñczyæ pierwszego zdania. „Przyszli do biura prezydenta policji, misie? Lawrence i mister Polachek..." Przewodnicz±cy komisji przerwa³ mu nagle: „Zeznania Stewarta nie pozostaj± ju¿ w ¿adnym zwi±zku z w³a¶ciwym przedmiotem dochodzeñ".
Tak ¿a³o¶nie zakoñczy³a siê druga próba rozwi±zania rzekomej zagadki listów „Standard Oil". Przes³uchañ nie kontynuowano, nie powo³ano dalszych ¶wiadków. Winfield i Stewart stali siê w najwy¿szym stopniu niepo¿±dani w rezultacie swych wyst±pieñ przed komisj±. Byli jedynymi ¶wiadkami,
163
i
których raz jeszcze wezwano. Próbowano podwa¿yæ ich wcze¶niejsze zeznania,/dziel±c w³os na czworo i stosuj±c kiepskie triki, w koñcu za¶ postarano siê o to, by reputacja Stewarta jako adwokata zosta³a zakwestionowana.
Wszystko to dzia³o siê nie tylko dlatego, ¿e „reprezentanci narodu" w komisji senackiej dr¿eli przed ewentualnym odwetem Hearsta. W ko³ach rz±dz±cych ma³o kto by³ zainteresowany zbadaniem ca³ego tego gangsterskiego spektaklu. Je¶li potrzebne by³y dodatkowe dowody ¶wiadcz±ce o rzeczywistej postawie Hearsta, to tak uczciwe w zamy¶le rewelacje Hapgooda dostarczy³y ich w sposób ca³kiem odmienny od zamierzonego. Hearst zosta³ z pewno¶ci± raz jeszcze zdemaskowany jako fa³szerz, lecz mia³ on mocny grzbiet. Wa¿niejszy, gdy¿ pod ka¿dym wzglêdem dla niego korzystny, by³ fakt, ¿e od momentu opublikowania serii artyku³ów w „Collier's" najbardziej wp³ywowi ludzie wiedzieli: szef prasy posiada niezbite dowody przeciwko nim i nie wykorzysta³ ich. Wprawdzie zmy¶li³ dodatkowo listy, by móc obaliæ osobistych konkurentów i przeciwników politycznych nawet wówczas, gdy w tej sprawie mieli przypadkowo czyste rêce; przede wszystkim jednak kaza³ okroiæ korespondencjê i wykre¶liæ pewne nazwiska, by „oszczêdziæ" wielkich. Fakt, ¿e artyku³y Hapgooda zajmowa³y siê bardziej sfa³szowa-
164
nymi\ ni¿ autentycznymi dokumentami nie-pohariaowanej korupcji, doprowadzi³ w koñcu do po¶redniego oczyszczenia „Standard Gil". By³a to wygrana mr
|
WÄ…tki
|