ďťż

- Na szczęście nie ludzkość będzie naszym sędzią...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
A teraz pomodlę się za tego chłopca, ponieważ medycyna wyraźnie osiągnęła granice swoich możliwości. ŻONY Sprawdź, kto zdradził, że Flota Ewakuacyjna uzbrojona jest w Małego Doktora. Ta sprawa ma NAJWYŻSZY PRIORYTET. Potem dowiedz się, kim jest ten tak zwany Demostenes. Nazwanie Floty Ewakuacyjnej Drugim Ksenocydem wyraźnie podlega kodeksowej ustawie o zdradzie. Jeśli ABK nie potrafi zidentyfikować tego krzykacza i uciszyć go, to doprawdy trudno znaleźć jakiś powód jej dalszego istnienia. Tymczasem kontynuujcie ocenę danych uzyskanych z Lusitanii. To przecież zupełnie bez sensu, żeby się zbuntowali tylko dlatego, że chcemy aresztować dwójkę błędnych rycerzy ksenologii. W przeszłości burmistrz nie było nic, co mogło sugerować taką możliwość. Jeśli istnieje prawdopodobieństwo rewolucji, chcę wiedzieć, kim są przywódcy. Piotrze, wiem, że się starasz. Ja także. I wszyscy inni. Zapewne również ludzie na Lusitanii. Ale odpowiadam za bezpieczeństwo i integralność Stu Światów. Ciężar tej odpowiedzialności jest sto razy większy od tego, który dźwigał Peter Hegemon, a dysponuję ledwie dziesiątą częścią jego władzy. Nie wspominając już o tym, że daleko mi do jego geniuszu. Nie wątpię, że i ty, i wszyscy pozostali, bylibyście szczęśliwsi, gdyby Peter wciąż pełnił swoją funkcję. Boję się tylko, że zanim ta sprawa doczeka się rozwiązania, potrzebny nam będzie jeszcze jeden Ender. Nikt nie pragnie Ksenocydu, gdyby jednak nastąpił, chcę mieć pewność, że to ci drudzy znikną z tego świata. Kiedy dochodzi do wojny, człowiek jest człowiekiem, a obcy obcym. Wszystkie te bzdury o ramenach przestają się liczyć, gdy chodzi o przetrwanie. Czy to ci wystarczy? Czy mi wierzysz, gdy mówię, że nie jestem mięczakiem? Postaraj się pokazać, że ty też nim nie jesteś. Oczekuję wyników, jak najszybciej - już. Pozdrowienia, Bawa. Gobawa Ekimbo, Przew. Ksen. Kom. Nadz., do Piotra Martinowa, Dyr. Ag. Bezp. Koń., Memo 44:1970:5:4:2, cyt. w: Demostenes, Drugi Ksenocyd, 87:1972:1:1:1 Człowiek prowadził ich przez las. Prosiaczki bez trudu szły w górę i w dół po zboczach, przez strumień i gęste krzewy. Człowiek jednak czynił z tego taniec, wdrapywał się na pewne drzewa, dotykał i mówił coś do innych. Pozostałe prosiaczki zachowywały się spokojniej, z rzadka tylko włączając się w jego spektakl. Jedynie Mandachuva maszerował z tyłu, razem z ludźmi. - Czemu on to robi? - zapytał cicho Ender. Mandachuva nie zrozumiał. Ouanda wyjaśniła, o co chodziło Mówcy: - Dlaczego Człowiek wspina się na drzewa albo dotyka je i śpiewa? - Śpiewa im o trzecim życiu - odparł Mandachuva. - To bardzo złe maniery. Zawsze był samolubny i głupi. Ouanda spojrzała ze zdziwieniem na Endera, potem znowu na prosiaczka. - Myślałam, że wszyscy lubią Człowieka. - Wielki zaszczyt - oświadczył Mandachuva. - Jest mądry - Mandachuva szturchnął palcem biodro Endera. - Ale w jednym jest głupi. Myśli, że ty zrobisz mu zaszczyt. Myśli, że przeniesiesz go do trzeciego życia. - Czym jest trzecie życie? - spytał Ender. - To dar, który Pipo zatrzymał dla siebie - Mandachuva przyspieszył i wkrótce zrównał się z grupą prosiaczków. - Rozumiesz coś z tego? - Ender zwrócił się do Ouandy. - Ciągle nie mogę przywyknąć do twoich bezpośrednich pytań. - Ale z odpowiedziami nie idzie mi już tak dobrze. - Mandachuva jest zły. To po pierwsze. Po drugie: jest zły na Pipa. O trzecie życie, dar, który Pipo zatrzymał dla siebie. Wszystko się jakoś wyjaśni. - Kiedy? - Za dwadzieścia lat. Albo dwadzieścia minut. Właśnie dlatego ksenologia jest taka ciekawa. Ela także dotykała pni, a od czasu do czasu zaglądała w krzaki. - Tylko jeden gatunek drzew. Krzewy też, wszystkie takie same. I to pnącze, oplatające większość pni. Ouando, widziałaś w lesie inne gatunki roślin? - Chyba nie. Nie zwracałam uwagi. Pnącze to merdona. Macios się nią żywią, a prosiaczki zjadają macios. Nauczyliśmy prosiaczki, jak przystosować do jedzenia korzeń merdony. Jeszcze przed amarantem. Znalazły się niżej w łańcuchu żywieniowym. - Spójrzcie - przerwał im Ender. Prosiaczki zatrzymały się na skraju polany. Po chwili Ender, Ouanda i Ela stanęli przy nich i spojrzeli na zalaną księżycowym światłem kotlinę. Była sporych rozmiarów, zupełnie naga. Wzdłuż obwodu stało kilka drewnianych chat, zaś na środku jedno tylko ogromne drzewo, największe, jakie widzieli w lesie. Pień zdawał się poruszać. - Ono się roi od macios - stwierdziła Ouanda. - Nie macios - sprostował Człowiek. - Trzysta dwadzieścia - poinformował Mandachuva. - Mali bracia - wyjaśnił Strzała. - I małe matki - dodał Kubek. - Jeśli zrobicie im krzywdę - zagroził Liściojad - zabijemy was niezasadzonych i powalimy wasze drzewa. - Nie skrzywdzimy ich - uspokoił go Ender. Prosiaczki nie wchodziły na polanę. Czekały i czekały, aż wreszcie coś się poruszyło w pobliżu największej chaty, niemal dokładnie naprzeciwko nich. To był prosiaczek. Ale większy od wszystkich, których poznali. - Żona - szepnął Mandachuva. - Jak ma na imię? - spytał Ender. Prosiaczki spojrzały na niego zdumione. - Nie zdradzają nam swoich imion - poinformował Liściojad. - O ile w ogóle je mają - dodał Kubek. Człowiek przyciągnął Endera do siebie. - Nazywamy ją Krzykaczka - szepnął mu do ucha. - Ale nigdy tam, gdzie jakaś żona mogłaby usłyszeć. Kobieta popatrzyła na nich i zaśpiewała - nie można inaczej określić jej słodkiego głosu - jedno zdanie w Mowie Żon. - To do ciebie, żebyś przyszedł - wyjaśnił Mandachuva. - Mówco. Ty. - Sam? - spytał Ender. - Wolałbym wziąć ze sobą Elę i Ouandę. Mandachuva zawołał głośno w Mowie Żon
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.