ďťż

Trudno było uwierzyć, że kiedyś mieli prawdziwy dom, z porządnymi meblami i ładnymi drobiazgami, kilkoma antykami i muślinowymi zasłonami...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Ale obiecał Reiko, że zrobi wszystko, co w jego mocy. Poczuł się lepiej, mogąc znów opiekować się rodziną i teraz, gdy Reiko na niego patrzyła, nie zauważała już, że ma trudności z oddychaniem. Próbowała odwieść go od palenia, ale Takeo tylko się roześmiał. Jednak w jego oczach malował się dziwny wyraz. Nie była to złość, jak u Kena, lecz rozgoryczenie. - Niewiele innych przyjemności nam pozostało - odpowiedział na jej uwagi o papierosach. - Och, mamy jeszcze bardzo wiele - stwierdziła spokojnie. - Mamy siebie i dzieci, a kiedyś przecież wrócimy do domu. To nie będzie trwało wiecznie. - Do jakiego domu Domu już nie ma, a ja będę za stary, aby wrócić do pracy. - Nieprawda - zaprzeczyła stanowczo. Nie pozwoli się pokonać. I nie pozwoli, by jej mąż poniósł klęskę. - Kupimy inny dom, jeszcze lepszy niż tamten. Peter złożył nasze pieniądze na swoim koncie. A gdy stąd wyjdziemy, będziemy jeszcze wystarczająco młodzi, by zacząć wszystko od nowa. - Patrzyła na niego z takim zaufaniem, że miał ochotę płakać. Był z niej dumny i zawstydził się, że się załamał. - Nie pozwolę, by to nas zniszczyło - dodała zdecydowanie. - Ani ja - obiecał. Następnego dnia Reiko ucieszyła się, gdy mąż opowiedział jej o swojej rozmowie z kilkoma mężczyznami na temat wyboru do rady obozu. Do głosowania byli uprawnieni wszyscy mieszkańcy, którzy skończyli osiemnaście lat. Ale dla Taka byłoby to pierwsze głosowanie w życiu. Po raz pierwszy od chwili zamieszkania w Stanach Zjednoczonych, is-sei urodzeni w Japonii i nie posiadający obywatelstwa amerykańskiego mogli wziąć udział w wyborach. Jednak potem Takeo znów wpadł w rozdrażnienie, bo władze obozu ogłosiły, że wyłącznie nisei i sansei, urodzeni już w Stanach, mogą sprawować jakiekolwiek funkcje. A ci nie protestowali w obronie pozostałych, gdyż byli zadowoleni, że łatwiej zdobędą władzę. Takeo znów odniósł wrażenie, że nikt nie potrzebuje takich jak on, urodzonych w Japonii: nie chcieli ich Amerykanie, nie byli również potrzebni swoim własnym rodakom. Po prostu nie było dla nich miejsca na tym świecie. - Nie bierz sobie tego tak do serca - powiedziała Reiko. - Młodzi też długo czekali na swoją kolej. - Ale Takeo czuł się zhańbiony, zarówno decyzją w sprawie wyboru rady obozu, jak i wszystkim, co mu się przydarzyło od wybuchu wojny. Reiko nie wiedziała już, co robić, żeby jakoś pomóc mu zaleczyć rany. Był cichszy niż dawniej i tak łatwo tracił resztki odwagi. 174 175 Jednak nie opowiedziała o swoich zmartwieniach Hiroko, z którą codziennie pracowała w infirmerii. W poniedziałek po Święcie Dziękczynienia Hiroko była rozpromieniona. Nareszcie dostała wiadomość od Petera. List szedł całe tygodnie i został prawie całkowicie zamazany przez cenzora. Z tego, czego cenzor nie zaczernił, dowiedziała się, że Peter znajduje się w Oranie i że tam toczą się walki z wojskami feldmarszałka Rommla. Napisał też, że okropnie za nią tęskni i że dostał kilka listów od niej. Natychmiast po wypuszczeniu z więzienia Hiroko napisała do Petera długi list i podała mu swój nowy adres, ale widocznie go jeszcze nie dostał, bo jego list został wysłany do Tanforan, a stamtąd przekazany do Tulę Lakę. Przez wiele dni po otrzymaniu wiadomości od Petera Hiroko była radosna, a w infirmerii pracowała z jeszcze większym oddaniem. Na początku grudnia, gdy temperatura spadła poniżej zera, nastąpiła kolejna epidemia grypy. Zdarzały się też przypadki zapalenia płuc i umarło dwoje staruszków, co bardzo zasmuciło Hiroko. Tak się starała utrzymać ich przy życiu, czytała im po japońsku, kąpała ich, ciepło otulała i opowiadała różne historyjki. Mimo to umarli. Poczuła się jeszcze bardziej zgnębiona, gdy przyniesiono do infirmerii umierającą małą dziewczynkę, koleżankę Tami. Lekarze byli pewni, że umrze tej samej nocy. Jej matka siedziała przy łóżku i tylko płakała, ale Hiroko podjęła walkę. Trzy dni robiła wszystko, co w jej mocy, aż wreszcie temperatura spadła i lekarze orzekli, że dziecko wyzdrowieje. Hiroko była tak zmęczona, że ledwo stała. Przez cały ten czas nie odchodziła od dziecka nawet po to, by coś zjeść albo się przespać. Zrobili wszystko, co mogli, mając do dyspozycji tak ograniczone środki, ale to Hiroko uratowała ją dzięki miłości i determinacji. Gdy matka dziecka jeszcze raz jej dziękowała, Hiroko uśmiechnęła się i wyszła na dwór. Spojrzała w zimowe niebo i nagle wszystko zaczęło jej wirować przed oczami, po czym upadła zemdlona. Jakaś przechodząca w pobliżu stara kobieta zauważyła, że Hiroko się osuwa na ziemię, więc chwilę postała czekając, aż się podniesie, ale Hiroko leżała bez ruchu. Kobieta wbiegła do infirmerii zawołać lekarza. Pierwsza wypadła na dwór Reiko, zaraz potem przyszedł lekarz i dwie pielęgniarki. Lekarz zbadał puls Hiroko, sprawdził źrenice, ale ona nawet nie drgnęła. Gdy nieśli ją do środka, była całkiem bezwładna. Na jej widok koleżanka Tami zaczęła płakać. - Czy ona umarła Czy umarła -jeszcze przed chwilą była żywa, chociaż bardzo zmęczona. Matka dziewczynki szybko ją upewniła, że Hiroko tylko śpi. 176 Lekarz sam zaniósł Hiroko na łóżko zasłonięte parawanem i znów zbadał jej puls. Był zaniepokojony, bo Hiroko ledwo oddychała. - Co jej się stało dopytywała się przerażona Reiko. Zapomniała na chwilę, że jest pielęgniarką, i martwiła się o Hiroko jak o własną córkę. - Jeszcze nie wiern - odpowiedział szczerze lekarz po angielsku. Był sansei, z drugiego pokolenia urodzonego w Stanach. Gdy zachęcano Japończyków do dobrowolnej ewakuacji z Kalifornii, mógł wyjechać do któregoś ze wschodnich stanów, gdzie miał krewnych. Postanowił jednak zostać tutaj i pomagać rodakom. Ma bardzo niskie ciśnienie i zanikający oddech. Czy to się już zdarzało - Chyba nie - odparła Reiko
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.