ďťż

Że zaś sama struktura i natura związku słowa ze znaczeniem może się zmieniać i rzeczywiście się zmienia w toku rozwoju mowy dziecka — wszystko to jest ze stanowiska teorii...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Wreszcie w funkcjonowaniu myślenia werbalnego u dojrzą- 416 łego i rozwiniętego człowieka teoria ta też nie dostrzega niczego więcej prócz nieprzerwanego liniowego ruchu w jednej płaszczyźnie po drogach skojarzeń od słowa do jego znaczenia i odwrotnie. Rozumienie mowy polega na łańcuchu skojarzeń powstających w umyśle pod wpływem znanych obrazów słowa. Wyrażenie myśli w słowie jest odwrotnym ruchem po tych samych drogach skojarzeniowych od przedstawionych w myśli przedmiotów do ich oznaczeń werbalnych. Skojarzenie zawsze zapewnia ową dwustronną więź między dwoma wyobrażeniami: raz płaszcz przypomina człowieka, który go nosi, kiedy indziej widok człowieka przypomina jego płaszcz. W rozumieniu mowy i w wyrażaniu myśli w słowie nie ma więc niczego nowego i niczego specyficznego w porównaniu z jakimś aktem przypominania i kojarzeniowego wiązania. 417 Choć już dość dawno udowodniono eksperymentalnie i teoretycznie, że teoria asocjacyjna opiera się na nader kruchych podstawach, nie wywarło to żadnego wpływu na asocjacjonistyczne pojmowanie natury słowa i jego znaczenia. Szkoła wiirzburska, która swe główne zadanie widziała w udowodnieniu tezy, że myślenie to coś więcej niż skojarzeniowa gra wyobrażeń, że nie można prawami asocjacji tłumaczyć ruchu, łączenia się, przypominania sobie myśli, i starała się wykazać, że istnieją szczególne prawidłowości biegu myśli, nie tylko nic nie zrobiła, by zrewidować asocjacjonistyczne poglądy na naturę stosunku między słowem i znaczeniem, lecz nie uważała nawet za potrzebne wysunąć postulatu konieczności takiej rewizji. Oddzieliła mowę od myślenia, oddając Bogu, co boskie, a cesarzowi, co cesarskie. Wyzwoliła myśl z pęt wszystkiego, co obrazowe, zmysłowe, uwolniła ją spod władzy praw asocjacji, przekształciła w akt czystu duchowy. Był to nawrót do źródeł przednaukowej koncepcji spi-rytualistycznej Augustyna i Kartezjusza. Doprowadziło to w końcu do skrajnie subiektywnego idealizmu w nauce o myśleniu, czyli znacznie dalej posuniętego niż u Kartezjusza. Kiilpe powiedział: „Mówimy nie tylko cogito, ergo sum, lecz, coś więcej, że świat istnieje tak, jak go doznajemy i określamy" (39, s. 81). A więc myślenie oddano jako boskie Bogu, a psychologia myślenia otwarcie zaczęła się cofać do platońskich idei, co zresztą przyznał sam Kiilpe, 27 — Wybrane prace psychologiczne Wyzwalając myśl z pęt wszelkiej zmysłowości i przekształcając ją w czysty akt duchowy, psychologowie ci oderwali zarazem myślenie od mowy i oddali je całkowicie we władanie praw asocjacji. Związek między słowem i jego znaczeniem uważano za zwykłe skojarzenie również później, po pracach szkoły wiirzbur-skiej. W słowie widziano zewnętrzny przejaw myśli, jej szatę, która żadnego udziału w wewnętrznym życiu myśli nie bierze. Nigdy jeszcze myślenie i mowa nie były tak rozłączone, tak wzajem oderwane w mniemaniach psychologów jak właśnie u przedstawicieli szkoły wiirzburskiej. Odrzucenie asocjacjonizmu w dziedzinie myślenia w efekcie jeszcze bardziej umocniło asocjacjoni-styczne pojmowanie mowy. Psychologowie będący kontynuatorami tej szkoły nie tylko nie mogli od tej linii odejść, lecz szli jeszcze dalej w tym kierunku. Na przykład Selz, który wykazał cały bezsens konstelacyjnej, a więc koniec końców asocjacyjnej teorii myślenia twórczego, zastąpił ją inną teorią, która jeszcze bardziej pogłębiła przepaść między myślą i słowem, widoczną już w pierwszych pracach tego kierunku. Selz dalej badał myślenie samo w sobie, oderwane od mowy, i doszedł do wniosku, że myślenie twórcze człowieka niczym się nie różni od intelektualnych operacji szympansa, albowiem słowo w niczym nie zmienia natury myśli — tak wielka jest niezależność myślenia od mowy. Nawet Ach, dla którego znaczenie słowa było przedmiotem specjalnego badania i który pierwszy przeciwstawił się asocjacjo-nizmowi w teorii pojęć, zdobył się tylko na to, że obok tendencji asocjacjonistycznych uznał istnienie tendencji determinujących w procesie kształtowania się pojęć. Toteż w swoich koncepcjach pozostał przy dawnym pojmowaniu znaczenia słowa i utożsamił pojęcie ze znaczeniem słowa, wykluczając tym samym wszelką możliwość zmian i rozwoju pojęć. Znaczenie słowa, z chwilą gdy już powstało, pozostaje niezmienne i stałe. W chwili uformowania się znaczenia słowa droga jego rozwoju dobiegła końca. A przecież tego samego uczyli również ci psycholegowie, których Ach zwalczał. Różnica między nim i jego przeciwnikami polega tylko na tym, że tamci inaczej widzieli początkowy moment w kształtowaniu się znaczeń słów. Niemniej jednak dla obu stron ów moment początkowy oznacza zakończenie rozwoju pojęcia. 418 Podobnie ułożyła się sprawa pojmowania myślenia i mowy vy psychologii strukturalnej. Kierunek ten — głębszy, bardziej konsekwentny i bardziej pryncypialny od innych — też dążył do odrzucenia całej psychologii asocjacyjnej w ogóle. Dlatego nie poprzestał, wzorem jego poprzedników, na połowicznym rozwiązaniu tego zagadnienia, lecz starał się nie tylko myślenie, ale i mowę wyzwolić spod władzy praw asocjacji, by jedno i drugie w jednakowym stopniu podporządkować prawom kształtowania się struktury. Lecz, o dziwo, kierunek ten nie tylko nie posunął naprzód teorii myślenia i mowy, lecz w porównaniu z poprzednimi uczynił raczej krok wstecz. Przedstawiciele tego kierunku zachowali pogląd, jakoby istniała głęboka przepaść między myśleniem i mową
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.