ďťż

Zatrzymując wóz przed ciężką kutą bramą z mosiężną tabliczką z napisem FENWICKE ESTATES, Audrey odniosła wrażenie, jakby właśnie wkraczała do całkiem innego świata...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Po kościele przebrała się w codzienne ubranie i nagle poczuła się tak, jakby miała na sobie łachmany. Jej honda accord też nie pasowała do tego otoczenia. Ochroniarz wyszedł ze stróżówki, obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem, zapytał o nazwisko i podniósł słuchawkę, żeby zadzwonić do Conovera. Nie sądziła, by jego pogardę wzbudził kolor jej skóry. Prędzej sprawiły to odpryski lakieru i plamy rdzy na przednim lewym błotniku samochodu. Zwróciła uwagę na rozmieszczenie kamer systemu alarmowego. Jedna, zamontowana na daszku stróżówki, była wymierzona prosto w nią. Druga musiała uchwycić numer z tylnej tablicy rejestracyjnej samochodu. Na słupku przy krawężniku był zamocowany zbliżeniowy czytnik kart magnetycznych, zatem mieszkańcy osiedla prawdopodobnie mogli sami sobie otwierać automatyczną bramę. Ochrona sprawiała imponujące wrażenie. Tylko w jakim stopniu wpływała na życie ludzi? W takim mieście jak Fenwick, gdzie przestępczość w zasadzie koncentrowała się tylko w jednej dzielnicy, na dobrą sprawę nie było potrzeby aż tak silnej ochrony. Dopiero po chwili przypomniała sobie, co Conover mówił o ewentualnym zagrożeniu dla jego rodziny ze strony pracowników zwolnionych ze Strattona, które tak bardzo niepokoiło jego zmarłą żonę. Kiedy podjechała pod dom, aż zaparło jej dech w piersi. 318 To nie był dom, tylko istny pałac, bo inaczej nie umiała tego określić. Ogromny, o ścianach z cegły i tłucznia, naprawdę piękny. Jeszcze nigdy nie widziała takiej budowli na własne oczy, jedynie w filmach. Otaczał go rozległy wypielęgnowany trawnik obsadzony rozmaitymi gatunkami drzew i kwiatami na rabatach. Idąc wyłożonym kamieniami chodnikiem i rozglądając się ciekawie dookoła, zwróciła uwagę, że trawa jest jeszcze dość rzadka i drobna. Bez wątpienia została niedawno wysiana. Świeżo wysiana! Udając, że potknęła się na wystającym kamieniu, szybko przyklęknęła na jedno kolano i oparła się ręką o ziemię. A gdy się podniosła, niepostrzeżenie wsypała do torebki pełną garść wierzchniej warstwy gleby. W tej samej chwili otworzyły się drzwi i na ganek wyszedł Nicholas Conover. - Nic się pani nie stało? - zapytał, zbiegając po schodkach. - Niezdara ze mnie. Mój mąż zawsze pyta w takich sytuacjach: „Nie umiesz chodzić?". - Nie pani pierwsza potknęła się na tych nierównych kamieniach. Będę musiał coś zrobić z tą ścieżką. Miał na sobie jasne dżinsy, granatowe polo i białe tenisówki. Audrey dopiero teraz zdała sobie sprawę, jaki jest postawny i przystojny. Budową ciała przypominał atletę. Minęło parę sekund, nim przypomniała sobie, że w szkole średniej był gwiazdą miejscowej drużyny hokejowej. - Przepraszam, że zakłócam panu niedzielny wypoczynek. - Nic nie szkodzi - odparł swobodnie. - To zresztą najlepsza pora na rozmowę, bo w tygodniu trudno mi znaleźć wolną chwilę. Poza tym bardzo chciałbym pomóc w śledztwie, jeśli to tylko będzie możliwe. Ma pani nadzwyczaj odpowiedzialną pracę. - Miło mi to słyszeć. Ma pan przepiękny dom. - Dziękuję. Proszę wejść. Napije się pani kawy? - Nie, dziękuję. - To może lemoniady? Moja córka przyrządza wspaniałą lemoniadę. 319 -Naprawdę? Tak. Z mrożonego koncentratu. *,* - Brzmi zachęcająco, ale dziękuję. - Przed wejściem na ganek obejrzała się i powiedziała: - Wygląda na to, że ten trawnik przed domem można będzie wkrótce podziwiać. - Taki komplement chciałby usłyszeć każdy mężczyzna. - No właśnie. Trawniki to typowo męska pasja. Ale mówiąc poważnie, zaczyna się tak wspaniale zielenić, jak wypielęgnowane pole golfowe. - A ja nawet nie gram w golfa, co jest największą wadą dyrektora dużych zakładów. - Czy... Proszę wybaczyć, że pytam, ale mój mąż Leon bez przerwy narzeka na stan naszego trawnika. Czy kładł pan gotową darń? - Nie, tylko wysiewałem trawę. - Same nasiona, czy z gotowym podłożem... Zapomniałam, jak to się nazywa. Takim do rozpylania. - Hydrowarstwa. Tak, właśnie ją zastosowałem. - Muszę powiedzieć o tym Leonowi. On nazywa ten produkt hydroperzem i twierdzi, że wyrasta z niego więcej perzu niż trawy. Ale u pana wygląda wspaniale. - Ten pani Leon musi być naprawdę wybredny. - Jeszcze jak - odparła, czując drobne ukłucie w sercu. Drzwi frontowe przypominały wejście do Wersalu, bogato rzeźbione, odznaczały się ciepłym miodowym kolorem drewna
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.