ďťż

Uniosłem głowę i spojrzałem na fragment nieba, który widział przed śmiercią: wąski skrawek widoczny między elektrycznymi drutami, latarniami i dachami starych, ciemnych...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Zastrzelono go tuż przed północą. Tarkut Ólcun wyjaśnił, że o tej porze spacerowały tu jeszcze nieliczne prostytutki. Wprawdzie nierząd uprawiano głównie przy znajdującej się nieco dalej Kaiserstrasse, ale w ruchliwe wieczory, weekendy lub podczas targów prostytutki docierały aż tutaj. — Niczego nie znaleźli — powiedział Tarkut Ólcun, widząc, jak rozglądam się na boki, jakby w poszukiwaniu śladów zbrodni. — Niemiecka policja nie przypomina naszej. Pracuje solidnie. Ale kiedy zobaczył, jak po kolei wchodzę do okolicznych sklepów, wiedziony współczuciem, zdecydował się mi pomóc. Pracownice zakładu fryzjerskiego pamiętały mego przyjaciela. Zapytały, co u niego słychać. Oczywiście tamtej nocy nie było ich już w firmie. Nie miały pojęcia o zbrodni. — Tureckie rodziny wysyłają swoje córki tylko do szkół fryzjerskich — wyjaśnił Tarkut Ólcun, kiedy wyszli na zewnątrz. — We Frankfurcie są setki tureckich fryzjerek. Natomiast Kurdowie ze sklepu owocowo-warzywnego wiedzieli prawie wszystko o zabójstwie i policyjnym dochodzeniu. I może dlatego nie bardzo przypadliśmy im do gustu. Zatrudniony w Bayram Kebap Haus dobrotliwy kelner, który przed północą słyszał odgłos strzału, rozmawiając z nami, trzymał pewnie w dłoni tę samą brudną ścierkę, którą tamtej nocy wycierał fornirowane stoliki. Wtedy odczekał jeszcze chwilę, zanim wybiegł na zewnątrz. Był ostatnim człowiekiem, którego widział Ka. Kiedy opuściliśmy Bayram Kebap Haus, szybko wszedłem do najbliższej bramy i dotarłem na podwórko ciemnej kamienicy. Zgodnie ze wskazówkami idącego za mną pana Tarkuta zszedłem dwie kondygnacje w dół i minąwszy jakieś drzwi, znalazłem się w ponurym, ogromnym pomieszczeniu. Kiedyś musiał tu być jakiś magazyn, teraz zaś miałem przed sobą podziemny świat, rozciągający się pod całym budynkiem, aż do chodnika po przeciwległej stronie ulicy. Rozłożone na środku dywany i pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt rozmodlonych osób oznaczało, że ktoś zorganizował tu meczet. Dookoła natomiast — jak w stambulskich przejściach podziemnych — mieściły się brudne i ciemne sklepiki: zakład.jubilerski z nie oświetloną wystawą, mikroskopijny stragan z warzywami, sąsiadujący z nim punkt bardzo zapracowanego rzeźnika i kolejny — sklep spożywczy — z rozwieszoną wszędzie kiełbasą kangal i sprzedawcą wpatrzonym w telewizor pobliskiej kawiarni. Nieopodal zobaczyłem stoisko ze stertą skrzynek z tureckimi sokami owocowymi, tureckimi makaronami, tureckimi konserwami i książkami religijnymi oraz nawet bardziej zatłoczoną niż meczet kawiarenkę. Powietrze kleiło się od tytoniowego dy- 324 325 mu. Kawiarniany tłum złożony był wyłącznie z mężczyzn, skupionych na oglądaniu tureckiego filmu. Pojedyncze osoby opuszczające niemrawo kawiarnię z zamiarem przeprowadzenia rytualnej ablucji kierowały się do kraników zasilanych wodą z ustawionego na boku olbrzymiego plastikowego zbiornika. — W piątki i dni świąteczne przychodzi tu nawet dwa tysiące osób — poinformował pan Tarkut. — Kiedy nie starcza miejsca na schodach, muszą się tłoczyć w podwórku. Żeby nie stać bezczynnie, na straganie z książkami i prasą kupiłem magazyn „Teblig". Kilka minut później siedzieli-* , śmy tuż nad podziemnym meczetem, w piwiarni w starym monachijskim stylu. — To był meczet uczniów Sulejmana* — powiedział Tarkut Ólciin, pokazując palcem podłogę. — Są religijni, ale terrorem się nie zhańbili. W przeciwieństwie do ludzi z Wizji Narodowej** i tych od Cemaleddina Kapłana*** nie mają zamiaru buntować się przeciw Republice Turcji. — Musiał jednak poczuć niepokój, kiedy ze sceptyczną miną przeglądałem dopiero co kupiony magazyn, bo nie proszony zaczął opowiadać wszystko, co wiedział o zabójstwie Ka. Wszystko, co usłyszał od policji i przeczytał w prasie. * Wspólnota Sulejmana (tur. Suleymanci) — działająca w Europie organizacja religijna założona przez Sulejmana Hilmiego Tunahana (1888--1959). ** Ruch Wizji Narodowej (tur. Milli GóriisJ był zapleczem partii proislamskich Necmettina Erbakana (Partii Ładu Narodowego i Partii Ocalenia Narodowego), a po ich zamknięciu, podzielony na dwie frakcje, kontynuował działalność polityczno-religijną głównie w Europie Zachodniej. *** Cemaleddin Kapłan — twórca powstałej w 1985 r. w Kolonii organizacji Islami Cemiyet ve Cemaatler Birligi. Schedę po zmarłym w 1995 r. ojcu przejął syn — Metin Kapłan. 326 Przed czterdziestoma dwoma dniami o 23.30 Ka wrócił z Hamburga, gdzie wziął udział w wieczorku poetyckim. Po sześciogodzinnej podróży pociągiem wyszedł przez południową bramę dworca i zamiast iść na skróty do domu w pobliżu Gutleutstrasse, skręcił w przeciwnym kierunku i trafił na Kaiserstrasse. Dwadzieścia pięć minut spacerował w świetle wciąż otwartych sex shopów, wśród samotnych mężczyzn, turystów, pijaczków oraz prostytutek czekających na klientów. Około północy przed sklepem World Sex Center skręcił w prawo i przeszedł na drugą stronę Miinchenerstrasse. Potem padły strzały. Najprawdopodobniej przed powrotem do domu chciał jeszcze kupić mandarynki w pobliskim sklepiku Guzel Antalya. To był jedyny w okolicy sklep z owocami otwarty do północy — sprzedawca pamiętał, że Ka wpadał tu nocą po mandarynki. Policja nie znalazła ani jednego świadka zabójstwa mego przyjaciela. Kelner z Bayram Kebap Haus, owszem, słyszał strzały, ale przez hałas włączonego telewizora i gwar panujący na sali nie wiedział nawet, ile ich padło. Przez zaparowane szyby piwiarni nad podziemnym meczetem ledwo było cokolwiek widać. Sprzedawca ze sklepu warzywnego, gdzie prawdopodobnie Ka po raz ostatni robił zakupy, zeznał, że nie miał pojęcia o zabójstwie. To wzbudziło podejrzenia policji. Mężczyznę zatrzymano na noc w komisariacie, ale sprawy nie wyjaśniono. Jakaś prostytutka, która paląc papierosa, czekała tamtej nocy na klienta przecznicę dalej, zauważyła podobno biegnącego w kierunku Kaiserstrasse niewysokiego szatyna w czarnym płaszczu o karnacji ciemnej jak u Turka, ale nie potrafiła podać żadnych szczegółów. Po tym, jak Ka upadł na chodnik, jakiś Niemiec, który przypadkiem wyszedł na balkon, wezwał pogotowie. On także nikogo nie widział
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.