ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Nie wierzyłem w to, ale ona mi udowodniła, że moje poczucie
przestrzennych relacji
zgadza się z tym, co widziałem, a otaczające mnie kształty potwierdzam przez
dotyk.
Przerwał na chwilę, pogrążając się we wspomnieniach.
Coś ci powiem rzekł później z mocą nigdy nie myślałem o powrocie. Jakże
mógłbym? Jestem tu i widzę. Kraina ofiarowała mi dar, którego nie mógłbym
spłacić nawet,
gdybym żył kilkanaście lat dłużej. Zaciągnąłem zbyt duży dług... Gdy po raz
pierwszy
stanąłem na szczycie Revelwood i spojrzałem na dolinę, w której zlewają razem
swe wody
Rill i Llurallin, gdy po raz pierwszy w życiu widziałem po raz pierwszy,
Covenancie, nawet
nie wiedziałem, że mogą istnieć takie widoki przysięgłem, że wygram tę wojnę
dla Krainy.
Kiedy nie ma pocisków i bomb, są inne sposoby walki. Zajęło mi nieco czasu
zjednanie sobie
Lordów akurat tyle, aby przechytrzyć wszystkich najlepszych taktyków w grupie
bojowej.
Wówczas uczynili mnie swym dowódcą. Teraz jestem już prawie gotowy. Pozostał
tylko
jeden problem natury strategicznej: jesteśmy zbyt daleko od najlepszej linii
obrony, od
Uskoku. Nie miałem też wiadomości od swych zwiadowców. Nie wiem, jaką drogę
obierze
Foul, by nas zaatakować, ale mogę pokonać go w uczciwej walce. Wyczekuję jej z
utęsknieniem. Wracać? Nie. Nigdy.
Hile Troy mówił wyważonym tonem, tak jakby nie chciał ujawniać swoich uczuć, ale
Covenant wyczuwał w jego słowach entuzjazm pasję zbyt wymykającą się jego
kontroli, by
mógł ją ukryć.
Troy pochylił się ku Covenantowi z przejęciem, a oburzenie znów pojawiło się w
jego
głosie.
Prawdę mówiąc, w ogóle nie mogę cię zrozumieć. Czy wiesz, że tutaj wskazał
na
Revelstone wszystko obraca się wokół ciebie? Białe złoto. Pierwotna magia,
która niszczy
pokój. Niedowiarek, który znalazł Drugi Dział i ocalił Laskę Praw. Niechętnie,
jak słyszałem.
Przez czterdzieści lat Loresraat i Lordowie pracowali nad sposobem ściągnięcia
cię z
powrotem. Nie zrozum mnie źle. Uczynili wszystko, co w ludzkiej mocy, próbując
znaleźć
inne sposoby obrony Krainy. Powiększyli grupę bojową, głowili się nad Mądrością,
nadstawiali karku w wyprawach takich jak wyprawa Mhorama do Ochronki Foula. I są
sumienni. Uparli się, że zaakceptują twoje ambiwalentne stanowisko. Wszystko,
czego chcą,
to dać szansę pierwotnej magii wspomożenia Krainy, aby nie musieli wymawiać
sobie, że
zaniedbali którąś z możliwości. Ale coś ci powiem oni nie wierzą, aby poza
tobą była
jeszcze jakaś nadzieja.
Znasz Lorda Mhorama. Powinieneś mieć pewne pojęcie o tym, jaki twardy jest ten
człowiek. Ma tak mocny charakter, że jeszcze nic go nie nadwerężyło. Wiesz, on
krzyczy
przez sen. Tak straszne są jego sny. Słyszałem go raz. Zapytałem następnego
ranka, co go
dręczy. A on tym swoim spokojnym, uprzejmym tonem powiedział mi, że Kraina
zginie,
jeżeli ty jej nie uratujesz. No cóż, ja w to nie wierzę, ale nie tylko on tak
uważa. Wielki Lord
Elena je, pije i śpi, myśląc o Niedowiarku. Czasami myślę, że to obsesja. Ona...
Ale Covenant nie mógł dalej milczeć. Nie mógł znieść obarczania go
odpowiedzialnością
za tak wiele.
Dlaczego? przerwał ostro.
Nie wiem. Ona nawet ciebie nie zna.
Nie. Chodzi mi o to, dlaczego ona jest Wielkim Lordem, a nie Mhoram?
A jakie to ma znaczenie? powiedział Troy z rozdrażnieniem. Rada ją
wybrała. Kilka
lat temu, gdy Osondrea, poprzedni Wielki Lord, umarła. Połączyli swe umysły,
zauważyłeś
chyba podczas poprzedniego pobytu, jak Lordowie potrafią razem łączyć swe myśli,
i została
wybrana. W miarę jak mówił, jego ton stawał się coraz mniej rozdrażniony.
Powiedzieli,
że ona ma pewną cechę szczególną, usposobienie, które czyni z niej najlepszego
przywódcę
na czas wojny. Być może nie rozumiem, co mają na myśli, ale wiem, że ona coś w
sobie ma.
Nie sposób jej odmówić. Walczyłbym z widelcem i łyżką przeciwko Foulowi... Nie
mogę cię
zrozumieć. Być może jesteś ostatnim żywym człowiekiem, który widział Święto
Wiosny. Ona
zaś stoi tam niczym uosobienie wszystkich uroków Krain i praktycznie błaga cię.
A ty?!
Troy uderzył w stół dłonią, wbijając spojrzenie swych pustych oczodołów w
Covenanta. A
ty odmówiłeś!
Gwałtownie założył z powrotem okulary, wstał od stołu i ponownie zaczął chodzić
po
pokoju, tak jakby nie umiał usiedzieć spokojnie w obliczu uporu Covenanta.
Covenant obserwował go, odurzony swobodą osądu Troya wiarą, jaką ten pokładał
we
własną prawość. Ale dosłyszał w głosie Troya coś jeszcze, inne wytłumaczenie.
Czy Mhoram także się w niej kocha? zapytał bez ogródek.
Troy odwrócił się na to gwałtownie i oskarżająco wyciągnął w kierunku
Niedowiarka
palec.
Wiesz, co myślę? Jesteś zbyt cyniczny, aby dostrzec tu piękno. Jesteś zbyt
nieszczery.
Nabawiłeś się tego w prawdziwym świecie, razem ze wszystkimi płynącymi z tego
korzyściami. No i co z tego, że jesteś chory? To nie przeszkodziło ci zostać
bogatym.
Przybywasz tu jedynie po to, aby napisać więcej bestsellerów. Dlaczego miałbyś
walczyć ze
Wzgardliwym? Jesteś taki sam jak on.
Wynoś się rzucił chrapliwie Covenant, nim dowódca ponownie otworzył usta.
Zamknij się i wynoś.
Ani mi się śni. Nie wyjdę, dopóki nie podasz mi jednego...
Wynoś się.
...jednego dobrego powodu, dla którego tak się zachowujesz. Nie odejdę i nie
pozwolę
ci zniszczyć Krainy tylko dlatego, że Lordowie mają zbyt dużo skrupułów, aby
szukać w
tobie oparcia.
Dość tego! Covenant poderwał się na nogi. Jego ból wybuchnął, nim zdążył się
opanować
|
WÄ
tki
|