X


A kiedy dobili do brzegu, odwiedzi� te� dowodz�cego przewo�nikami przez rzek� kapitana � tego samego, kt�ry nie odwa�y� si� wys�a� swych �odzi przez rzek�...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
� Macie wiele tupetu, kradn�c naszych klient�w. � Odziany w fez i obdarzony przez natur� olbrzymim nosem Stygijczyk nie powita� go bynajmniej z zadowoleniem. � Teraz, jak s�dz�, twoi piraci zatopi� moje �odzie i pozbawi� mnie jedynego �r�d�a utrzymania. � Klient�w? � roze�mia� si� Conan, przygl�daj�c si� pogardliwie przewo�nikowi i kilku jego synom � Nie mia�by� dzisiaj �adnych klient�w, gdyby moi ludzie nie odp�dzili nomad�w! Dlaczego si� porz�dnie nie uzbroisz i nie ochraniasz karawan? � Ha! �atwo powiedzie�, je�li masz konie i okr�ty wojenne. Nie mog� ryzykowa� straty �odzi. Zuagirsi po ich zdobyciu mogliby si� przeprawi� na nasz brzeg, spali� nasze domy i wymordowa� nasze rodziny! � Przewo�nik zas�pi� si�. � To prawda, ostatnimi czasy ma�o jest klient�w. Teraz, gdy pe�no tu pirat�w takich jak ty i Zuagirs�w, kt�rzy psuj� interesy, przyjdzie mi przenie�� si� w d� rzeki. � Nie jeste�my piratami, tylko dobrze uzbrojonymi podr�nikami � zapewni� go Conan. � Ale je�li masz zamiar si� st�d wynie��, to czemu nie w g�r� rzeki, aby przewozi� jad�ce na p�noc karawany, nim wpadn� w r�ce Zuagirs�w? Stygijczyk roze�mia� si�. � Mia�bym szuka� lepszego �ycia w g�rze rzeki? � Poprawi� fez i rzuci� pe�ne obawy spojrzenie na czarn� wst�g� wody, kt�ra znika�a za najbli�szym zakr�tem � Nie, cudzoziemcze, Styks by na to nie pozwoli�. Rzadko kto podr�uje dalej w g�r� rzeki, za ten przesmyk. A je�li kto� tam pop�ynie, wkr�tce z pr�dem dryfuje jego cia�o. Albo jego ��d�. � Wskaza� rozbite wraki spoczywaj�ce na przybrze�nych ska�ach. � Je�li pod��asz na po�udnie, radz� ci pozostawi� statki tutaj. Zabierz konie i wielb��dy i przejd� przez ziemie Zuagirs�w. Ale pami�taj, �e �wi�ta rzeka nie lubi tych, kt�rzy docieraj� zbyt blisko do jej �r�de�. XIV PRZERA�AJ�CE SNY W Baalur o kamiennych murach ludzie wznosili twierdze �wiat�a dla obrony przed nios�c� strach ciemno�ci� nocy. ��te p�omienie pochodni, kt�rych dusz�cy dym dra�ni� oczy i p�uca, o�wietla�y parad� widm, jak� stanowi� snuj�cy si� po zat�oczonych o tej porze ulicach t�um. I by�a to prawdziwa w�dr�wka zombich. Nawet przy tak marnym �wietle mo�na by�o dostrzec martw� pustk� w ich oczach, poblad�e oblicza i desperacki wysi�ek, jaki czynili, by nie zapa�� w letarg. Mija� kolejny miesi�c plagi z�ych sn�w, kt�ra wci�� trzyma�a miasto w swym bezlitosnym u�cisku. We dnie te same place i ulice b�d� pe�ne �pi�cych, a po�udniowe s�o�ce b�dzie o�wietla�o ich zm�czone cia�a, spoczywaj�ce jedno obok drugiego. I tylko od czasu do czasu cisz� przerwie czyj� przera�ony okrzyk, czasem za� p�acz lub j�k � ch�r ludzi, kt�rych dotkn�a kl�twa. Bezpieczniej ju� b��dzi� po �wiecie sennych koszmar�w w blasku dnia, gdy przez p�przymkni�te powieki s�czy�y si� promienie s�o�ca, i budzi� si� w przera�eniu w�r�d znanych sobie twarzy, w miejscu, kt�re niemal ob��kany umys� m�g� natychmiast zidentyfikowa�. Ale teraz trwa�a noc. D�uga i straszna. Ten, kt�ry zapad�by w obj�cia snu, samotny i pogr��ony w ciemno�ciach, znalaz�by si� we w�adaniu czarownicy i jej szalonej, bezlitosnej mocy. Dlatego w�a�nie Narsus � sprzedawca owoc�w w��czy� si� po ulicach miasta o tak p�nej porze, czy raczej tak wczesnej, nim dzie� zacz�� ponownie rodzi� si� do �ycia. W nocy i tak interesy sz�y najlepiej. S�odkie owoce znajdowa�y wielu amator�w w�r�d zdesperowanych lunatyk�w, odci�ga�y zmys�y balansuj�cych na cienkiej kraw�dzi realnego �wiata od ziej�cej w dole przepa�ci snu. Z �atwo�ci� m�g� sprzeda� w ci�gu nocy ca�y zapas jab�ek i tamarynd i przynie�� rodzicom spor� gar�� miedziak�w. Potem zjada� porann� kolacj� z produkt�w, kt�re kupiono za zarobki z poprzedniej nocy a kiedy s�o�ce wzesz�o ju� na bezpieczn� wysoko�� nad wschodnie mury miasta, zn�w wraca� na ulic�, tym razem by szuka� spoczynku. Teraz nawet nie czu� znu�enia
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.

Drogi uĹźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Å‚w w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Å‚w w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.