ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
A musi to być
relacja o wszystkich naraz wyspach i wysepkach.
Nikt tego rzecz jasna słowem nie ogarnie, a nikt też nie zechce ziewać
nad grubymi tomiskami.
Na życie tubylców składa się zaś praca, praca i jeszcze raz praca; głód, chłód
i kurczowe próby ratunku. Praca oczywiście dla tych którzy nie potrafili
odepchnąć innych i znaleźć sobie wygodnego miejsca to są właśnie te roboty
ogólne, dzięki którym socjalizm podciąga się wzwyż, my zaś osuwamy się w głąb.
Roboty ogólne dzielą się na wielkie mnóstwo rodzajów, nie sposób wyliczyć
ich, wyszczególnić, wymienić po kolei. Pchanie taczek (to są techniki naszej szczyty:
jedno kółko i dwa uchwyty). Noszenie trag. Wyładunek cegieł gołymi rękoma (skóra
z brzuśców złazi po paru chwilach). Dźwiganie cegieł na grzbiecie, na kozłach. Kucie
bloków skalnych w kamieniołomach, wydobywanie węgla, gliny i piasku. Wybieranie
rydlem rudy złotonośnej po sześć kubików dziennie, odwożenie jej na zsyp. Albo po
prostu wgryzanie się w grunt (krzemienna gruda, luta zima; na drodze Tajszet
Abakan przy czterdziestostopniowym mrozie wykopać dziennie cztery metry
sześcienne gruntu samym tylko rydlem i łopatą). Fedrowanie węgla pod ziemią. Albo
rudy ołowianej czy miedzianej. Można też ją mleć
166
na kruszywo (słodkawy smak w ustach, z nosa surowica). Można też
nasycać kreozotem podkłady (i własne ciało zarazem). Można przebijać tunele dla
przyszłych dróg. Układać nasypy kolejowe. Można dygować torf po pas w błocie.
Można wytapiać metal z rudy. Można smażyć się przy nim w odlewni. Można kosić
trawę na kępach, brodząc po mokradle. Można być stajennym, wozakiem (i
podkradać owies bydlęciu, toć ono państwowe, trawą się pocieszy, a jak nie, to
niech zdycha). W ogóle na roli można odwalać całą chłopską robotę (a nie ma
lepszej, bo z ziemi zawsze człowiek coś sobie wy grzebie).
Ale Olimpem tych wszystkich prac jest rosyjski las złotopienny (bo też na złoto
go się wymienia). I wyrąb lasu to najstarsze z zajęć tubylców Archipelagu. Las
każdego przygarnie, każdemu swój zew pośle, wszystkich pomieści, nawet inwalidzi
znajdą tu przytułek (ludzi bez rąk posyła się trójkami do udeptywania półmetrowego
śniegu). Śnieg po pierś sięga. Jesteś drwalem. Nasamprzód własnym ciałem
musisz ubić śnieg dookoła pnia. Później musisz pień zrąbać. Następnie z trudem
brnąc w białej toni
masz odrąbać wszystkie gałęzie (trzeba jeszcze je przygiąć i dobrać się do
nich siekierą). Wciąż brodząc w śniegu, musisz te wszystkie gałęzie ściągnąć na
bok, zebrać do kupy i podpalić (a palić się nie chcą, dymią tylko). Teraz pień trzeba
rozpiłować na równe kloce, te zaś ułożyć w sagi. Norma zaś przewiduje na
jednego pięć metrów sześciennych, na dwóch
dziesięć metrów dziennie. (Na wiatrołomach siedem kubików, ale grube
kloce trzeba jeszcze rozszczepić na kłody). Już topór wypada ci z rąk, już nóg nie
czujesz.
Podczas wojny (przy ówczesnych normach żywienia) więźniowie trzy tygodnie
przy wyrębie nazywali suchym rozstrzelaniem.
Ten bór, ozdobę świata, opiewaną przez tylu poetów i pisarzy, zaczynasz
nienawidzieć! Z dreszczem wstrętu wchodzisz pod stropy sosen i brzóz! Przez całe
dziesięciolecia będziesz później ledwie przymkniesz oczy widzieć te świerkowe
i osikowe kloce, któreś setkami metrów wlókł na własnym grzbiecie do wagonów
tonąc w śniegu, padając co krok i gramoląc się znów, bojąc się, że zapadną się
w sypką toń i że nie zdołasz ich już później z niej wydobyć.
Ciężkie roboty, wykonywane przez katorżników w carskiej Rosji, przez całe
dziesiątki lat normowane były przez ustawę z 1869 roku, określającą warunki pracy
i płacy ludzi wolnych. Przy skierowaniu do pracy brano pod uwagę stan fizyczny
osobnika i stopień jego doświadczenia (czy można dzisiaj temu dać wiarę?!). Dzień
roboczy trwał zimą 7 godzin (!), latem zaś
12 i pół. W Akatuju, gdzie praca była ciężka a warunki surowe (Jaku
bowicz, lata 1890), normę wykonywali bez trudu wszyscy prócz niego.
167
Letni dzień roboczy trwał tam wraz z marszem do miejsca pracy 8 godzin,
poczynając od października 7, a zimą tylko 6. (Działo się to jeszcze przed epoką
walk o ośmiogodzinny dzień pracy!). Co do omskiej katorgi, przez którą przeszedł
Dostojewski, to tam w ogóle zbijano bąki, jak to każdy czytelnik z łatwością potrafi
stwierdzić. Pracowano tam byle zbyć i byle jak, a zwierzchność przydzielała tym
nieszczęśnikom białe płócienne kurtki i porcięta no, czego tu więcej trzeba?
W naszych obozach powiada się tylko białych kołnierzyków brak, kiedy robota jest
całkiem lekka, kiedy nie trzeba harować. A tamci paradowali w białych kurtkach!
Po robocie katorżnicy z Martwego domu długo jeszcze przechadzali się po
dziedzińcu więziennym widocznie więc nie znali przemęczenia! Zresztą
Wspomnień z martwego domu cenzura nie chciała zatwierdzić, w obawie, że
opisane przez Dostojewskiego zbyt pogodne życie więźniów nie odstręczy nikogo
od występku. Dostojewski dodał więc dla cenzury kilka nowych stronic, podkreślając,
że życie na katordze jest jednak nielekkie1! U nas tylko podskakiewicze/7rjc?MrA:/
wypoczywali sobie w niedzielę, ale nawet oni trochę się tego krępowali. Szałamow
zaś, w związku z Zapiskami Marii Wolkońskiej zauważa, że skazani dekabryści
w Nerczyńsku musieli codziennie wydobyć i załadować trzy pudy metalowej rudy
na osobę (to znaczy 48 kilogramów ciężar, który można zadać sobie na plecy
nieomal jedną ręką!). Na Kołymie zaś norma Szałamowa wynosiła osiemset pudów
|
WÄ
tki
|