ďťż

Pamiętam tylko, że kwaśno zapytałem:     - I co to za tajemnicę odsłonił przed tobą? - i czy jestem osobą, która zasługuje, żeby się tego dowiedzieć?     Rzucił mi spod szarych...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
    - Pisarzu, jak mogłeś to powiedzieć? Właśnie dlatego, że zasługujesz, po raz pierwszy ośmielam się naruszyć zaufanie, które Sir Victor pokładał we mnie.     - Po raz pierwszy?     - Tak.     Zawstydzony powiedziałem:     - Proszę, mów dalej.     - Nie mogę powiedzieć, żebyś wyglądał na bardzo zainteresowanego...     - Jestem, jestem! To jest... no cóż, po prostu nie mogę wyobrazić sobie związku między tym, co zdarzyło się lata temu a tą jatką w Averno! '     - Nie po raz pierwszy, Pisarzu, rozczarowujesz mnie. Ostatecznie to ty jako zawodowy pisarz powinieneś mieć żywą wyobraźnię... A związek jest bardzo bezpośredni, zaręczam ci - wytarł górną wargę papierową serwetką. Zmiął ją, usiadł wygodnie w siedzeniu i powrócił myślą w przeszłość.     Ludzie tacy jak Sir Victor Warren (ciągnął pan Sekret), był w podobnym położeniu jak Grecy na dworze cesarskim w Rzymie. Otoczeni luksusem, zależeli jednak od kaprysu ludzi, których sami uważali za na wpół cywilizowanych barbarzyńców. Wyobraź sobie niesmak aktorów, pisarzy, projektantów, kompozytorów, nawet poetów, przyzwyczajonych myśleć o sobie jako o twórczych indywidualnościach, odkrywających, że zatrudniają ich i oczekują, że można mieć wenę na rozkaz, ludzie, z których większość obrobiła się swoich fortun na takich przedsięwzięciach jak handel szmatami. To tak jakby sama Muza byłe na sprzedaż!     Przypuszczam, że w tym momencie powinienem wstawić odnośnik. W czasie, kiedy czyniono mi te zwierzenia, nie śmiałbym nigdy poruszyć tego aspektu sprawy. O ile był jakiś postęp w tym pokoleniu to można powiedzieć, że doprowadził do większej swobody w tej właśnie dziedzinie... Natychmiast zrozumiesz o co mi chodzi, kiedy powiem, że wielu brytyjskich emigrantów cierpiało sytuację, w jakiej się znaleźli, na skutek skłonności, które dzielili ze wspomnianymi właśnie Grekami. Dzięki temu wota byli od jakichkolwiek zobowiązań w stosunku do swoich potomków. Mam nadzieję, że nie muszę mówić bardziej jasno? Kiedy po raz pierwszy dokładnie poruszono tę sprawę, nie mam pojęcia. Mogę tylko powiedzieć, że musiało to być tak w środku lat trzydziestych, kiedy mimo - a może właśnie z powodu - krachu, biznes filmowy nadal był na fali, przynajmniej w tym sensie, że wciąż jeszcze wielu ludzi w Hollyvood miało tyle pieniędzy, że nie wiedziało co z nimi zrobić.     W tym takie kilku z nas. Mam na myś1I Brytyjczyków, albo, jak wtedy byśmy powiedzieli, Anglików.     Jeden z nich, nie osiadły na stałe, ale gość z Ojczyzny, po wysłuchaniu szczególnie gorzkiej litanii żalów kierownika przeciwko , szefom studiów, wpadł na niezwykle błyskotliwy pomysł. Był on tak błyskotliwy, że aż ma się chętkę, żeby któregoś dnia dowiedziano się kto był jego autorem...     No, ale drogi Noel już dawno nie żyje. De mortuis... Wykończył go wrzód. A powiedział wtedy coś takiego:     "Robią filmy, o których myślimy, że są okropne, ale wszyscy inni myślą, że są wspaniałe. Dlaczego nie zadbać, żeby zrobili kilka, o których wszyscy będą wiedzieli, że są obrzydliwe, ponieważ nikt przy zdrowych zmysłach nie może twierdzić inaczej?"     Rezultatem tego ciepłego, miłego i bez wątpienia nieco alkoholowego wieczoru, było wymyślenie przez grupę Brytyjczyków subtelnego, ale okrutnego sposobu zemszczenia się za poniżenie, jakie cierpieli. Kosztował on ich wstępnie pięć tysięcy dolarów, ale uważali, że nie jest to wygórowana cena.     Postanowili upewnić się, że w następnym roku celuloidowe miasteczko wypuści film tak nieopisanie zły, że nikt już więcej nie pokusi się o traktowanie amerykańskiego przemysłu filmowego poważnie. Wszyscy z nich znali potencjalnych kandydatów; ciągnęli losy, żeby ustalić, kto pójdzie na pierwszy ogień.     Zanim o to zapytasz, powiem ci od razu, że Sir Victor nie podał mi nazwiska tego zwycięzcy ani tytułu jego filmu. Powiedział tylko, że Brytyjczycy byli na premierze i - podobnie jak publiczność w Averno, o czym mi opowiadałeś - wyszli kompletnie oszołomieni.     Ich pierwsze przedsięwzięcie okazało się sukcesem, wsadzili zatem więcej pieniędzy do pudełka i ufundowali kolejną, podobną szmirę w następnym roku. Ponieważ jednak zbierały się ciemne chmury wojny, a w dodatku niektórzy z nich byli już dość starzy, zdecydowali się przekształcić oryginalny pomysł w coś bardziej stałego.     Sir Victor zaoszczędził mi szczegółów, ale w rezultacie powstał trust inwestycyjny, administrowany przez pośredników, żeby zachować anonimowość. Teoretycznie celem przychodów, które on miał, było finansowanie niedochodowych produkcji
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.