X


- W przybli�eniu jedena�cie przecinek trzy dwa miesi�ca, kapitanie...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Dobrze - westchn�� Colin. - Nie mamy wielkiego wyboru. Le�my na Defram i zobaczymy, co tam znajdziemy. - Ano - zgodzi�a si� Jiltanith. - Zda si�, i�e tam le�� nasze nadzieje. - Ja te� tak uwa�am - powiedzia� MacMahan, a Ninhursag w milczeniu pokiwa�a g�ow�. - W porz�dku. Chc� tu jeszcze posiedzie� i troch� pomy�le�. Prosz�, obejmij wacht�, Tanni. Zwolnij wszystkich z gotowo�ci boj owej, a p�niej niech Sarah skieruj e nas na drog� na pod-�wietmej. Do��cz� do ciebie w punkcie dowodzenia numer jeden, kiedy tu sko�cz�. - Hectorze, ty i Hursag usi�d�cie razem i stw�rzcie mi modele wszystkich scenariuszy, jakie jeste�cie w stanie wymy�li�. Wiem, �e nie macie �adnych potwierdzonych danych, lecz zr�bcie burz� m�zg�w z innymi doros�ymi Imperialnymi i Daha-kiem i spr�bujcie ekstrapolowa� tendencje. - Tak, sir - odpowiedzia� cicho MacMahan, a Colin opar� brod� na d�oniach i wpatrzy� si� smutno w hologram, podczas gdy inni opuszczali sal�. Nie spodziewa� si� nag�ego ol�nienia. Wiedzia� jedynie, �e musi przez chwil� pozosta� sam ze swo-imi my�lami, a w przeciwie�stwie do podw�adnych, mia� wystarczaj�co du�� w�adz�, by tak si� sta�o. ROZDZIA� PI�TY -I jak, marsza�ku Tsien? Tsien popatrzy� spokojnie na Geralda Hatchera. To by�y pierwsze s�owa, jakie pad�y od chwili opuszczenia biura wice-gubernatora. Potem uni�s� brew, zach�caj�c do wyja�nie�, Amerykanin jednak tylko si� u�miechn��. Tak naprawd� Tsien doskonale rozumia� jego pytanie i szczerze docenia� takt m�- czyzny. - Jestem... pod wra�eniem, towarzyszu generale - odpowiedzia�. - Wicegubernator to pot�ny cz�owiek. - Jego odpowied� znaczy�a wi�cej ni� s�owa, kt�re si� na ni� sk�ada�y, i Tsien na tyle dobrze pozna� Amerykanina, by wiedzie�, �e to zrozumie. - To prawda - zgodzi� si� Hatcher i gestem zaprosi� Tsiena do swojego biura. - Musi by� - doda� powa�niejszym tonem. Tsien pokiwa� g�ow�. Przeszli przez opustosza�e biuro. Zn�w pada, zauwa�y�, patrz�c na krople wody sp�ywaj�ce po szybach. Hatcher wskaza� mu fotel przed biurkiem, a sam usiad� na ob- rotowym krze�le. - Ja te� tak s�dz� - stwierdzi� Tsien, siadaj�c ostro�nie. - Jed-nak wydaje si� tego nie�wiadomy. Nie robi wra�enia kogo�... - Imponuj�cego? Dumnego? - podpowiedzia� Hatcher z u�miechem i Tsien roze�mia� si� wbrew sobie. DZIEDZICTWO ZNISZCZENIA 59 _ I to, i to, jak s�dz�. Wybaczcie, lecz wy na Zachodzie wsze wydawali�cie mi si� przesadnie zainteresowani oso-bist� pomp� i ceremonia�em. U nas to urz�d lub okazja, a nie czo�wiek, zas�uguje na uznanie. Nie zrozumcie mnie �le, warzyszu generale, mamy w�asne sposoby ub�stwiania, a na-czyli�my si� tego na dawnych b��dach. Ci, kt�rym oddajemy cz��, s� w wi�kszo�ci... bezpiecznie martwi. M�j kraj zro-umia�by waszego gubernatora. Naszego gubernatora, powinienem chyba powiedzie�. Je�li pragniecie uzyska� potwierdzenie, �e jestem pod jego wra�eniem, to wam si� uda�o, generale Hatcher. _ To dobrze. - Hatcher zamy�li� si�; jego twarz zdawa�a si� bardzo napi�ta. - Czy wierzy pan, �e jeste�my z panem szczerzy, panie marsza�ku? Tsien przygl�da� mu si� przez chwil�, po czym skin�� lekko g�ow�. - Tak. Wszystkie moje nominacje zosta�y zatwierdzone, a pokaz... - Tsien zawaha� si� przez chwil� przed wypowiedzeniem wci�� obcego mu s�owa � biotechnologii w wykonaniu gubernatora, jak r�wnie� innych imperialnych technologii, by� bardzo przekonuj�cy. Wierz� - w�a�ciwie nie mam innego wyboru - w wasze ostrze�enia dotycz�ce Achuultan, jak r�wnie� w to, �e wraz z sojusznikami robicie wszystko, by odnie�� sukces. W �wietle tych wszystkich wydarze� nie mam innego wyboru, jak tylko przy��czy� si� do waszych wysi�k�w. Nie m�wi�, �e "Cdzie to �atwe, generale Hatcher, ale z pewno�ci� spr�bujemy. I wierz�, �e nam si� uda. ~ To dobrze - powt�rzy� Hatcher, po czym usiad� wygodniej u�miechn�� si�. - W takim razie, panie marsza�ku, jak tylko ekin przygotuje list�, jeste�my gotowi przeprowadzi� ulepsze- e Pierwszego tysi�ca wybranych przez was ludzi. "~ Ach tak? - Tsien wyprostowa� si�. Rzeczywi�cie, wszyst- nabra�o tempa. Nie spodziewa� si�, �e ci ludzie Zachodu... erwa� j poprawi� si�. Nie spodziewa� si�, �e ci ludzie tak 60 David Weber i 'i ,11,,'H szybko zaproponuj� co� takiego. Przecie� wcze�niej powinien nast�pi� okres testowania i oceny uczciwo�ci! Ale kiedy spojrza� na Amerykanina i lekki ironiczny b�ysk w jego oku u�wiadomi� mu, �e gospodarz doskonale widzi jego tok my�lenia, poczu� si� nieco zawstydzony. - Towarzyszu generale - powiedzia� w ko�cu - doceniani wasz� szczodro��, ale... - To nie szczodro��, panie marsza�ku. Ulepszali�my swoich ludzi od chwili odlotu Dahaka, a to oznacza, �e Sojusz jest daleko w tyle. Musimy nadrobi� t� r�nic�, dlatego wy�lemy trans- portowce ze sprz�tem do ulepszania do Pekinu i trzech innych wybranych przez was miast. A kontrolowane przez was urz�dzenia naziemne otrzymacie, jak tylko je wybudujemy. Tsien zamruga�, a Hatcher u�miechn�� si�. - Marsza�ku Tsien, jeste�my dwoma oficerami s�u��cymi pod dow�dztwem tego samego g��wnodowodz�cego. Je�li nie b�dziemy zgodnie z tym si� zachowywa�, niekt�rzy zaczn� w�t- pi�, czy nasze deklaracje solidarno�ci s� szczere. Odchyli� si� do ty�u i czeka�. Wreszcie Tsien powoli pokiwa� g�ow�. - Macie racj�. To i tak jest szczodro��, ale macie racj�. A ja powoli dochodz� do wniosku, �e nie tylko wasz gubernator jest pot�nym cz�owiekiem, towarzyszu generale. - Geraldzie, prosz�. Albo Ger, je�li tak b�dzie wygodniej. Tsien chcia� grzecznie odm�wi�, ale zrezygnowa�. Nigdy nie traktowa� swobodnie za�y�o�ci, jaka panowa�a mi�dzy oficerami w s�u�bie czynnej, nawet w�r�d jego braci Azjat�w, jednak w tym Amerykaninie by�o co� czaruj�cego. Nie ch�opi�cego, cho� Tsien wiedzia�, �e ludzie Zachodu z jakiego� niezrozumia�ego powodu bardzo t� cech� ceni�, lecz czaruj�cego. Kompetencja Hatchera i jego niezachwiana uczciwo�� wzbudza�y szacunek, lecz tu chodzi�o o co� innego. Charyzma? Prawie, ale to nie do ko�ca w�a�ciwe s�owo. W�a�ciwym okre�leniem by�aby... otwarto��. A mo�e przyja��. DZIEDZICTWO ZNISZCZENIA 61 przyja��. Czy to nie dziwne, �e po tak wielu latach poczu� co� takiego w stosunku do zachodniego genera�a? A jednak... ga�nie, �a jednak". - Dobrze... Geraldzie - powiedzia�. _ Wiem, �e to jak wyrywanie z�b�w, panie marsza�ku. - �agodny u�miech Hatchera sprawi�, �e te s�owa nie zabrzmia�y obra�liwie
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.