ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Zastanawiałem się dogłębnie nad tym, co byłoby najstosow-
niejszą nagrodą dla najemnego żołnierza, który pozostaje w naszej
służbie.
Pieniądze rzucił zza pleców Aszy człowiek, który miał prag-
matyczne podejście do życia. Nie ośmieliła się odwrócić od Frydery-
ka, żeby zgromić wzrokiem Angelottiego.
Wokół szarych oczu płowowłosego mężczyzny drobnej postury
pojawiły się zmarszczki niezadowolenia. Odziany w błękitne szaty
przetykane złotą nicią monarcha złożył upierścienione dłonie i przypa-
trywał się Aszy.
Nie złoto ciągnął po chwili gdyż nie mam go na zbyciu.
I nie posiadłości, albowiem nie byłoby stosowną rzeczą obdarzyć nimi
niewiastę, która nie ma mężczyzny, aby ich dla niej bronił.
* Dokładnie rzecz ujmując, potyczka pod Neuss miała miejsce 16 czerwca, ale
1475 roku.
86
Asza spojrzała na niego z niepomiernym zdumieniem i zapomi-
nając o wymogach grzeczności, rzekła:
Czy ja wyglądam na kogoś, kto potrzebowałby obrońcy?
Jeszcze mówiąc te słowa, żałowała, że nie może ich cofnąć. Cesarz
mówił dalej oschłym tonem:
Nie mogę też nadać ci szlachectwa, gdyż jesteś niewiastą. Wsze-
lako nagrodzę cię włościami, aczkolwiek pośrednią drogą. Wydam cię
za mąż, Aszo. Oddasz swoją rękę temu oto szlachetnemu rycerzowi,
którego matce, będącej moją dalszą kuzynką, przyrzekłem zaaranżo-
wać dla niego małżeństwo. I tak też niniejszym czynię. Oto twój na-
rzeczony, lord Fernando del Guiz.
Asza spojrzała w stronę, którą wskazał cesarz. Stał tam tylko je-
den młody rycerz, odziany w zielono-białe nogawice i rowkowany na-
pierśnik. Władca obdarzył ją zachęcającym uśmiechem.
Odruchowo zaczerpnęła powietrza. Wszystko, co mogła zobaczyć
z jego twarzy, to to, co odsłonił podniesiony wizjer hełmu; a tak było
białe, że dostrzegła piegi na jego policzkach.
Mam wyjść za mąż?! W oczach oszołomionej Aszy malo-
wało się zdumienie. Usłyszała samą siebie, jak pyta: Za niego?
Cieszysz się, kapitanie?
Asza gorączkowo myślała: Słodki Chryste! Oto jestem na otwartej
przestrzeni, w samym środku obozu Jego Wysokości Cesarza Święte-
go Imperium Rzymskiego, Fryderyka III, drugiego pod względem po-
tęgi władcy w chrześcijańskim świecie, otoczonego najpotężniejszymi
poddanymi. Wszyscy na mnie patrzą; nie mogę odmówić. Ale małżeń-
stwo? Nigdy ani przez chwilę nie myślałam o małżeństwie!".
Z jednej strony doskwierało jej to, że gdy tak klęczy, wrzyna jej się
w ciało pod kolanem rzemień zapięcia, z drugiej świadomość tego,
że wszyscy ci upierścienieni, zamknięci w zbrojach potężni wielmoże
nie spuszczają z niej wzroku. Złożone na ochronnej blasze uda, nie
osłonięte rękawicami dłonie zdawały się szorstkie, a pod paznokciami
widoczne były czerwone plamki. Gałka rękojeści jej miecza postuki-
wała o napierśnik. Do tego uświadomiła sobie, że cała drży. Do cho-
lery, dziewczyno! Zapominasz o czymś. Zapominasz, że jesteś nie-
wiastą. A oni przez cały czas o tym pamiętają. I wszystko się teraz
sprowadza do tak albo nie".
W tym momencie Asza zrobiła coś, co sprawiło, że wszystko
87
lęk, upokorzenie, przerażenie znalazło się poza nią. Podniosła gło-
wę i bez lęku popatrzyła prosto przed siebie, świadoma efektu, jaki
zrobi na widzach. Oto młoda niewiasta z odkrytą głową, z policzkami
przekreślonymi cienkimi, białymi liniami trzech śladów po cięciach
sztyletu, z burzą srebrnych włosów, wspaniale opadających na jej
opancerzone ramiona i na podobieństwo płaszcza okrywających uda.
Nic nie mogę na to powiedzieć, Wasza Cesarska Mość. Takie
uznanie, taka szczodrość i taki honor wszystko to daleko wykracza
poza wszystko, czego mogłam oczekiwać i na co mogłam zasłużyć.
Powstań. Fryderyk ujął ją za rękę. Wiedziała, że musiał po-
czuć pot na jej dłoni. Być może nieznaczne poruszenie jego cienkich
warg było wyrazem skrywanego rozbawienia. Władczym gestem wy-
ciągnął drugą rękę, ujął o wiele bledszą niż Aszy dłoń młodzieńca
i położył ją na dłoni dziewczyny. Od tej chwili nie pozwólcie niko-
mu zaprzeczyć, iż tych dwoje będzie mężem i żoną!
Ogłuszona hałaśliwą i zarazem służalczą owacją, czując na dłoni
ciepłe i wilgotnawe męskie palce, Asza potoczyła wzrokiem po swo-
ich oficerach.
I co ja teraz, do jasnej cholery, mam zrobić?!".
&*Hr*
II
Z>a oknami cesarskiego zamku w Kolonii lało jak z ce-
bra. Potoki wody wylewały się z wylotów rynien i maszkaronów, roz-
pryskując się na bruku. Krople deszczu głośno i nieregularnie, na po-
dobieństwo wystrzałów z arkebuzów, bębniły w kosztowne okna ze
szklanymi szybkami. Kamienne zwieńczenia o barwie herbatnika roz-
błyskiwały złociście za każdym razem, gdy słońcu udało się znaleźć
jakąś szczelinę w deszczowej chmurze.
W jednej z pałacowych komnat Asza stała przed obliczem swej
przyszłej teściowej.
Wszystko to bardzo pięknie obstawała przy swoim, niecierp-
liwie odgarniając aksamitną woalkę, która przesłaniała jej twarz ale
ja muszę wracać do mojej kompanii! Wczoraj eskorta z takim pośpie-
chem uprowadziła mnie z Neuss, że nawet nie mogłam porozmawiać
z moimi oficerami!
Ślub musisz przecież wziąć w niewieścim stroju powie-
działa ostrym tonem Constanza del Guiz; słowo ślub" przeszło jej
przez gardło z pewnym trudem.
Z całym szacunkiem, madame, ale w Neuss czeka na mnie po-
nad ośmiuset ludzi, z którymi zawarłam kontrakt
|
WÄ
tki
|