ďťż

Nawet poszczególny wyraz nie znany dziecku (choć lepiej takich wyrazów unikać) może z artystycznego punktu widzenia czasami nie być brakiem, lecz przeciwnie, może wzmóc...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Pryśnie on natomiast, jeśli zaczniemy zbyt skrupulatnie wszystko wyjaśniać i upodobnimy nasze opowiadanie do wykładu. Gdy objaśnienie jest konieczne, ujmijmy je krótko i wplećmy w tekst jakby mimochodem. Jeśli zaś samo pojęcie wymaga nieco obszerniejszego wyjaśnienia, zróbmy to w sposób jak najbardziej swobodny i naturalny, a nie podręcznikowy. Na przykład, gdy w baśni pt. ,,Dlaczego woda morska jest słona" starzec w podziemiu wyjaśnia biedakowi, że przygotowuje kłodę Jul na świąteczne ognisko, możemy dzieciom powiedzieć: ,,Pewno nie wiecie, co to jest kłoda Jul, bo u nas nikt nie zapala żadnej kłody na Boże Narodzenie. Ale u niektórych narodów północnych jest taki obyczaj, który pozostał jeszcze z czasów pogańskich, jak u nas Sobótki. Tylko że u nas zapalało się ognie sobótkowe pod koniec czerwca, żeby uczcić najdłuższy dzień w roku, a u narodów skandynawskich rozpalano ognisko z nie okorowanego pnia pod koniec grudnia, kiedy noc jest najdłuższa, ale odtąd zacznie skracać się i ustępować przed narastającym dniem. Chciano w ten sposób uczcić zwycięstwo słońca nad ciemnością. U nas ognie sobótkowe rozpala się jeszcze niekiedy 24 czerwca na świętego Jana, a u tych narodów, które dawniej obchodziły Jul, jak Norwegowie, Szwedzi czy Anglicy, do dzisiejszego dnia pali się na kominku dużą kłodę w wilię "Bożego Narodzenia". Po takiej wstawce ciągniemy dalej opowiadanie baśni. Oczywiście można by to objaśnienie podać dzieciom przed rozpoczęciem baśni, ale według mnie byłoby to mniej właściwe, gdyż lepiej od razu związać uwagę słuchaczy ciekawym wątkiem baśniowym. Zresztą, skoro bierzemy na siebie postać dawnych bajarzy czy bajarek, nie zapominajmy, że oni z pewnością ani nie podawali na początku objaśnień, ani w toku opowiadania nie objaśniali zbyt wiele, ani też nie prowokowali pytań, jak nauczyciel pod koniec lekcji, chyba że zrodziły się same. Czy potrzebny jest specjalny kostium i charakteryzacja? Można opowiadać z powodzeniem bez żadnych rekwizytów, w zwykłym, codziennym ubraniu. Jednakże doświadczenie uczy, że łatwiej uzyskać baśniowy nastrój, gdy bajarz lub bajarka nie przypominają nauczycieli z sali szkolnej, toteż nieskomplikowana charakteryzacja jest pożądana, jeżeli opowiadamy przed audytorium szerszym i takim, które nas nie zna. (Gdyby do opowiadania bajek przebierała się matka, babcia lub nawet przedszkolanka, byłoby to sztuczne i mogłoby stanowić przeszkodę zamiast pomocy w uzyskaniu właściwego nastroju). Kostium ma wprowadzić element baśni i niezwykłości, jednakże nie powinien być zbyt wyszukany i wysuwać się na pierwszy plan. Przebieranie bajarek w stroje wróżek, królewien, syren itp. uważam za pomyłkę. Nie wróżki, królewny i syreny opowiadały dzieciom niegdyś ludowe baśnie, tylko zwykli bajarze i bajarki. Niczym specjalnym nie różnili się od otoczenia i nie ubierali się bogato. Sabała mieszkał i ubierał się jak inni górale, tak samo związana ze swym środowiskiem była stara prządka, mama, babcia, wędrujący od wsi do wsi pątnik. Nie chodzi o to, żeby nasz kostium był wyszukany i sztuczny, tylko żeby niejako wyrywał dziecko z codziennego otoczenia i wprowadzał je w inny świat. Pomyślmy, jak mogła wyglądać występująca w niejednej baśni stara zielarka, albo ten tajemniczy wędrowiec, co to pomagali bohaterowi dobrą radą, a zrozumiemy, o co chodzi. Bajarce wystarczy sklecony naprędce ze znoszonej, kretonowej sukienki fartuch — zapaska, ufarbowany na jakiś żywy kolor domowym sposobem. Na inny kolor ufarbowany róg podartego prześcieradła stanie się chusteczką na głowę, a całość przystroi parę sznurów różnobarwnych paciorków. Jeżeli trudno kupić paciorki, można je ulepić z ciasta, do którego dodamy trochę plakatowej farby w proszku, albo takiej, jaką posługują się malarze pokojowi. Bajarzowi wystarczy jakaś stara, połatana kurtka lub kożuch, kostur w ręku. Przyprawione siwe wąsy lub broda wraz z nieznaczną, umiejętną charakteryzacją są pożądane, unikajmy jednak wszelkiej przesady. Nie zmieniajmy później tego stroju na inny. Jeżeli będziemy opowiadali częściej baśnie tym samym dzieciom — pozostańmy dla nich takimi, jakimi nas poznały. Jednym słowem, jeżeli decydujemy się na przebranie w specjalny kostium, starajmy się upodobnić do kogoś ze zwykłych bajarzy lub bajarek, którzy przed nami, w dawnej Polsce, opowiadali dzieciom baśnie ludowe. Pragnęłabym, aby wśród nas było coraz więcej bajarek i bajarzy. Zachęcam wszystkich interesujących się tą dziedziną sztuki, aby spróbowali opowiadać baśnie. Z początku dzieciom własnym i cudzym, później może również dorosłym. Sprawią tym wiele radości i sami jej doznają. Zachęcam do tego zwłaszcza literatów. Opowiadanie, szczególniej opowiadanie dzieciom, jest wspaniałym ćwiczeniem wiodącym do uproszczenia stylu. Sposobności po temu jest więcej niż się na pozór wydaje: słotny dzień na letnisku lub kolonii, zimowy wieczór niedzielny, odpoczynek w lesie w czasie wycieczki — oto kilka takich okazji. Jeżeli starsza młodzież na obozie chce zżyć się z mieszkańcami wsi, opowiadanie baśni przy ognisku może ułatwić nawiązanie kontaktu. Baśń ludowa jest do dziś ludowi bliska, a kto ją opowiada, staje się kimś swoim. Kto wie, może młodsi spośród nas doczekają chwili, gdy na którejś z uczelni powstanie katedra bajarstwa, a bajarze chcący występować publicznie będą tak samo szkoleni jak aktorzy czy recytatorzy. Zanim to nastąpi, my, bajarze samoucy, musimy radzić sobie sami, dzieląc się naszymi doświadczeniami między sobą. Niechaj nas to nie zraża: samoukami byli nasi poprzednicy od zarania ludzkości. Ci wszyscy, którym zawdzięczamy najwspanialsze, urzekające fantazją i realizmem równocześnie, a przy tym uczuciem, potęgą dramatycznego wyrazu i pogodnym, optymistycznym humorem baśnie ludowe, źródło natchnienia tylu twórców z innych dziedzin sztuki
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.