Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
.. kwiecistych ozdób. Inne [dzieci] pod±żaj± za nim i Jezusa szybko otacza wieniec dzieci w kwiatach. Głaszcze je. Filip w tym czasie wyjmuje z torby pakunek z chlebem. W ¶rodku s± też dwie owinięte wielkie ryby, waż±ce około dwóch kilogramów. Ta [ilo¶ć] nie wystarcza nawet dla siedemnastu osób z grupy Jezusa, czy raczej osiemnastu z Manaenem. Przynosz± to jedzenie Nauczycielowi.
«Dobrze. Teraz przynie¶cie Mi kosze. Siedemna¶cie... dla każdego. Margcjam da jedzenie dzieciom...»
Jezus patrzy uważnie na uczonego w Pi¶mie, który pozostawał cały czas przy Nim, i pyta go:
«Chcesz i ty dać jedzenie głodnym?»
«Chciałbym, ale ja też nic nie mam.»
«Rozdaj Moje. Pozwalam ci na to.»
«Ale... masz zamiar nakarmić prawie pięć tysięcy mężczyzn, prócz kobiet i dzieci, tymi dwoma rybami i tymi pięcioma chlebami?»
«Oczywi¶cie. Nie b±dĽ niedowiarkiem. Kto wierzy, ujrzy dokonuj±cy się cud.»
«O! Zatem ja też chcę rozdzielać żywno¶ć!»
«Każ więc podać sobie także jeden kosz.»
Apostołowie powracaj± z koszami i koszykami, szerokimi i płytkimi lub głębokimi i w±skimi. Uczony wraca z koszykiem raczej małym, chociaż – wzi±wszy pod uwagę jego brak wiary – to i tak wybrał duży.
«Dobrze. Połóżcie to wszystko tutaj i każcie tłumowi usi±¶ć, zachowuj±c porz±dek, w regularnych rzędach, jak to tylko możliwe.»
Kiedy to robi±, Jezus podnosi chleby i ryby, ofiarowuje je, modli się, błogosławi. Uczony w Pi¶mie nie spuszcza Jezusa z oczu. Potem Jezus łamie pięć chlebów na osiemna¶cie czę¶ci i także obie ryby – na osiemna¶cie czę¶ci. Wkłada kawałek ryby, bardzo mały kawałek, do każdego koszyka i dzieli na osiemna¶cie kęsów chleb. A każdy kawałek chleba dzieli na [jeszcze] mniejsze. Jest ich do¶ć dużo, [może] dwadzie¶cia, ale nie więcej. Każdy kawałek umieszcza w koszu, po podzieleniu go, razem z ryb±.
«A teraz weĽcie i rozdajcie, do nasycenia głodu. IdĽcie. IdĽ, Margcjamie, daj je¶ć twoim towarzyszom.»
«O! Jakie to ciężkie!» – mówi Margcjam podnosz±c swój kosz i idzie zaraz ku swoim małym przyjaciołom. Kroczy [z takim trudem], jakby niósł ciężkie brzemię.
Apostołowie, uczniowie, Manaen, uczony patrz±, jak dziecko odchodzi. Nie wiedz±, co o tym my¶leć... Potem bior± kosze, potrz±saj± głowami i mówi± do siebie:
«Chłopiec żartuje! To nie jest cięższe niż było wcze¶niej.»
Uczony zagl±da też do ¶rodka [kosza] i wkłada rękę, żeby dotkn±ć jego dna, gdyż nie ma wiele ¶wiatła tam w [cieniu drzew], gdzie znajduje się Jezus. Dalej za¶, na polanie, jest jeszcze do¶ć jasno. Jednak pomimo tego stwierdzenia, id± ku ludziom i zaczynaj± rozdzielać. Daj±, daj±, daj±. I od czasu do czasu, z coraz większej odległo¶ci, odwracaj± się zdumieni ku Jezusowi. On za¶ – ze skrzyżowanymi ramionami, oparty o drzewo – u¶miecha się lekko widz±c ich zaskoczenie.
Rozdzielanie [jedzenia] jest długie i hojne... Jedynym, który nie okazuje zdziwienia, jest Margcjam. ¦mieje się, szczę¶liwy, że może napełnić ręce tak wielu biednych dzieci chlebem i ryb±. On też pierwszy powraca do Jezusa, mówi±c: «Tak dużo dałem, tak dużo, tak dużo!... Bo ja wiem, co to jest głód...»
I podnosi twarz, która nie jest tak wychudła, jak w jego minionym już wspomnieniu. Blednie i otwiera szeroko oczy... Jezus głaszcze go, więc na jego dziecięc± twarz powraca promienny u¶miech. Ufnie tuli się do Jezusa, swego Nauczyciela i Obrońcy.
Powoli wracaj± apostołowie i uczniowie, oniemiali ze zdziwienia. Ostatni [powraca] uczony w Pi¶mie, nic nie mówi±c. Jednak wykonuje gest, który jest czym¶ więcej niż przemow±: klęka i całuje frędzel szaty Jezusa.
«WeĽcie wasz± czę¶ć i dajcie Mnie nieco. Jedzmy Boży pokarm.»
Jedz± chleb i rybę, każdy do syta... W tym czasie ludzie, nasyceni, dziel± się swoimi uwagami. Ci, którzy s± wokół Jezusa, o¶mielaj± się przemówić, spogl±daj±c na Margcjama, który po zjedzeniu ryby bawi się z innymi dziećmi.
«Nauczycielu – pyta uczony w Pi¶mie – dlaczego chłopiec od razu poczuł ciężar [kosza], a my – nie? Ja nawet sprawdzałem w ¶rodku. Było tam wci±ż tych kilka kęsów chleba i jeden kawałek ryby. Zacz±łem odczuwać ciężar dopiero wtedy, gdy szedłem w kierunku tłumu. Gdyby jednak to miało wagę tego, co rozdałem, trzeba by pary mułów, żeby to przetransportować... nie kosza, lecz całego wozu napełnionego żywno¶ci±
|
WÄ…tki
|