ďťż

Jednak Frank i Mainwaring stanowczo zażądali zachowania pełnej tajemnicy, a nawet wyśmiali jego obawy, że znajdzie się w Ultramed-Davis ktoś wystarczająco bystry lub...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Nie wzięli pod uwagę Zachary'ego Iversona. Pearl czuł, że zbudowany przezeń gmach zaczyna się zawalać. Lata niepowodzeń rozwinęły w nim szósty zmysł, który pozwalał mu wyczuwać niebezpieczeństwo na odległość. Powinien był zatelefonować do Franka natychmiast po wyjściu Zacka. Chciał jednak mieć trochę czasu, żeby pomyśleć — nie o zabiegach wycięcia pęcherzyka żółciowego, które Zack wziął pod lupę, ani o następstwach ewentualnego ujawnienia serenylu — lecz o tym, jakie jest prawdopodobieństwo, że Toby Nelms cierpi z powodu niedoskonałości wynalazku. Serenyl był życiowym osiągnięciem Pearla — zadośćuczynieniem za udrękę i chaos jego dotychczasowej egzystencji. Nie mógł mieć najmniejszej wady. 263 Miał pisemną obietnicę Mainwaringa, iż jego praca w Ster-ling doczeka się rozgłosu. To, że Frank Iverson przyrzekł mu sowite wynagrodzenie za jego wynalazek, podczas gdy inni grozili mu wniesieniem oskarżenia za samą pracę nad nim, było rzeczą przyjemną, niemniej drugorzędną. Oczywiście miał świadomość, co przyznawał niechętnie, że Frank zatuszował jego sprawki z przeszłości, szczególnie ryzykowny związek z synem pewnego polityka w Akron. Jednak gdyby nie ta obietnica Mainwaringa, nawet perspektywa wydobycia się z tamtych kłopotów nie skłoniłaby go do przeniesienia się do takiego miejsca jak Sterling, nie mówiąc o podzieleniu się patentem na serenyl. Na to ostatnie był zmuszony się jednak zgodzić. Doszedł do wniosku, iż chcąc nie chcąc, musi porozmawiać z Frankiem o jego bracie i Tobym Nelmsie. Mimo wnikliwych obserwacji pacjentów pod kątem występowania objawów nerkowych oraz zakłóceń czynności wątroby i płuc, nie odkryli żadnych działań niepożądanych serenylu. Pearl wiedział, że nieprzeprowadzenie długoterminowej obserwacji było karygodnym niedbalstwem, lecz przecież serenyl aż do dziś spisywał się bez zarzutu. W tej chwili musi dać do zrozumienia wspólnikom, iż popełnili błąd, który dzięki Bogu nie zakończył się tragicznie. Należało się cofnąć i rozpocząć takie badania, jakie powinno się było prowadzić od początku. Wystarczyło zadzwonić do około stu pacjentów, którzy zostali poddani znieczuleniu serenalem, żeby Pearl mógł z dużym prawdopodobieństwem określić, czy zaburzenia występujące u Toby'ego Nelmsa istotnie spowodował nowy lek. Gdyby okazało się, że tak i gdyby wykryto podobne objawy u jeszcze jednego pacjenta, Pearl mógł naprawić błąd. Znał każdą cząsteczkę leku. Gdyby tylko dano mu szansę. Wstał i zaczął nerwowo krążyć po ogródku, nie zauważając, że jego płócienne tenisówki przemokły od rosy. Na Mainwaringa miał wpływ. Byli w pewnym sensie uzależnieni od siebie. Chirurg był wyniosłym, dobrze sytuowanym sukinsynem, który jednak raczej szczekał, niż gryzł. Mając na 264 uwadze dobro swojej firmy, będzie prawdopodobnie chciał rozwiązać problem, zanim zakończą wspólne przedsięwzięcie. Pearl rzucił niedopałek na trawnik i drżącymi rękami zapalił następnego papierosa. Bał się Franka Iversona. Odkąd sięgał pamięcią, gdziekolwiek mieszkał i cokolwiek robił, wszędzie spotykał takich Franków Iversonów. Poszturchiwali go na szkolnym boisku i brzydko przezywali; posyłali swoich fagasów, żeby podstawiali mu nogi, a sami patrzyli z boku ze swoimi dziewczynami, naśmiewając się z jego podrapanych kolan i łokci; w późniejszych latach rzucali mu kłody pod nogi i że w ich -instytucjach nie ma miejsca dla „takich jak on". I choć ten Frank Iverson pomógł mu, wyciągając z trudnej sytuacji, Pearl dobrze wiedział, że nie można mu ufać i że tylko dzięki serenylowi ten człowiek mu pomaga. Przez prawie dwa lata ich praca przebiegała bez najmniejszego problemu. Trzeba było teraz dyplomatycznie przekonać Iversona, że należy się wstrzymać ze sprzedażą serenylu. Jakie znaczenie miało parę tygodni, czy nawet miesięcy, w porównaniu z korzyścią dla medycyny? Frank powinien to zrozumieć. Zrozumieć. Pearl zadrżał na myśl o tym, do czego to się sprowadzało. Jedną z najmniej przyjemnych prawd, których doświadczył w życiu, było to, iż Frankowie Iversonowie nigdy nie rozumieli ludzi takich jak on i rzeczy, które były dla nich ważne. Do czasu kiedy Iverson powinien przybyć do biura, pozostało jeszcze kilka godzin. W tym czasie Pearl nie miał nic do roboty, natomiast bardzo potrzebował odprężenia. Wrócił do domu i odsunąwszy metalową klapę, wszedł do piwnicy wynajmowanego bungalowu. Pojedyncza, goła żarówka, zwisająca z sufitu, oświetlała niewykończone, zakurzone wnętrze. Wydobył śrubokręt ze skrzynki z narzędziami, po czym ukląkł za piecykiem olejowym i podważył luźny segment w ścianie z pustaków. Gdy tylko wprowadził się do tego domku, od razu sporządził skrytkę. Odsunąwszy na bok kilkadziesiąt ampułek serenylu i notes z opisem jego syntezy, wyjął jedną z dwóch skrzynek od cygar, 265 pełną zdjęć. Następnie wsunął starannie pustak na miejsce i poszedł do swojego pokoju. Usiadłszy na łóżku, rozpiął szlafrok, po czym zaczął po kolei wyjmować ze skrzynki niektóre fotografie. Przy trzeciej zsunął z bioder spodnie piżamy i zaczął się onanizować. Iverson zabronił mu kategorycznie wdawania się w związki z chłopcami i jakichkolwiek stosunków seksualnych z mężczyznami w tym rejonie
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.