ďťż

Odpowiedź księcia Przybysława, jakiej udzielił on biskupowi Geroldowi w styczniu 1156 roku na wiecu w Lubece, gdy ów wypomniał księciu jego trwanie przy rodzimych bogach,...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Przybysław odparł więc Geroldowi tak: .Jeśli księciu panu i tobie podoba się, abyśmy byli tej samej racji kulturowej, to niech dane nam będą prawa Sasów majątkowe i w ściąganiu danin, a chętnie staniemy się chrześ- cijanami, będziemy budowali kościoły i oddawali dziesięcinę." (Si domino dud et tibi placet, ut nobis cum comite eadem sit culturae ratio, dentur nobis iura Saxonwn in prediis et reditibus et Ubenter erimus christiani, edificabimus ecciesias et dabimus decimas nostras). Żeby uzyskiwać sukcesy na dłuższą metę w ciągłej konfrontacji z państwem Ludolfingów, Mieszko wiedział, iż musi być „eiusdem culturae ratio"- tej samej racji kulturowej, co przeciwnicy. Władca Polan nie znajdowł się w tak wygodnej sytuacji, 95 MIESZKO l WŁADCY JEGO EPOKI jak współczesny mu Włodzimierz, który bez pośpiechu mógł ważyć zalety różnych religii, wybierając najdogodniejszą dla siebie jako władcy i pomocną do zaprowa- dzenia nowego porządku w państwie. Kilka lat przed przyjęciem chrześcijaństwa pan Kijowa eksperymentował z boga- mi rodzimymi. Sadowiąc się pewnie w stołecznym grodzie, za swym dworem kamien- nym na wzgórzu kazał postawić posągi Peruna, Chorsa, Dadźboga, Strzyboga oraz Simargla i Mokoszy. Podobnie, do powołania ośrodka kultowo-pańStwowego doszło w drugim najważniejszym punkcie państwa, w Nowogrodzie, gdzie figurę boga gro- mowładnego stawiał nad rzeką Wołchow namiestnik księcia Dobrynia. Wzrastająca presja cywilizacji i Wschodu i Zachodu na Ruś, a także chęć sko- rzystania z nowych rozwiązań ideowo-społecznych zachęcała Włodzimierza do sięg- nięcia po obce wzory, ale ich przyjęcie - w odróżnieniu od terenów do tej pory nas interesujących - odbywało się z uwzględnieniem własnych racji kulturowych. Nie można tu wejść w bliższe wyjaśnienia, ułatwimy więc sobie sprawę krótką i odpo- wiednią historią. Pochwały religii Bułgarów - mahometan Włodzimierz słuchał z apro- batą. Zwłaszcza te jej fragmenty dotyczące nagrody niebieskiej w postaci obcowania z najpiękniejszą wybranką przypadły mu do gustu, bo jak zauważył kronikarz, książę nie stronił od kobiet i chętnie korzystał z ich wdzięków. Jednak tę wiarę dys- kwalifikowały w jego oczach następujące zalecenia: powinność obrzezania, zakaz picia napojów alkoholowych i jedzenia świniny. Rzekł więc przesądzając sprawę: ,J{usi jest' veselje pit'je, ne mozem' bes togo byti". Równie suwerennie, licząc się z włas- ną tradycją, odpowiada wysłannikom papieża - odejdźcie precz, już nasi ojcowie nie przyjęli tej wiary. Mieszko musiał respektować ofertę strony przeciwnej, jego decyzja o przyjęciu tej samej racji kulturowej, którą obserwował - jeśli nie wróg, to zawsze konkurent, wymagała od niego samego, polańskie państwo zostawiamy na boku, wielkiej prze- budowy świata wartości i często pewnie bolesnego osądu wszystkiego tego, co było w nim rodzime, przez pryzmat nowych norm. Dotkliwość wyboru polegała również na tym, że - w odróżnieniu od Włodzimierza i np. norweskiego Hakona Dobrego przyjmujących chrześcijaństwo - tożsamość kulturowa księcia Polan została poddana nieporównanie znacznie większej presji z zewnątrz. Wobec bliskiego sąsiedztwa i siły oddziaływania cesarstwa, wszelka rodzimość nie mogła być teraz niczym więcej jak nagannym odstępstwem od normy niemieckiej. Podkreślmy - nagannym i stąd łatwym do politycznego zdyskontowania przez przeciwnika. Bolesław nie może zachowywać się bardziej pańsko niż wielmoże sascy, Mieszko nie mógł zapomnieć, by przypadkiem w kożuchu będąc, nie narazić na szwank godności swojej i grafa, z którym zamierzał rozmawiać; zjazdy wspólne z Sasami, wyprawy wojskowe, wszystkie okazje i wza- 96 JACEK BANASZKIEWICZ jemne kontakty stawiały od razu kwestię kulturowej wiarygodności partnera po- łańskiego - bez zdobycia jej i ciągłego jej potwierdzania - działać się nie dawało. Pochwałę wielkości Mieszka II - a między nami mówiąc - zaświadczenie księż- niczki Matyldy o przystawalności króla polskiego do standardów cesarsko-chrześci- janskich - zestawmy z opinią Rychezy o swym królestwie, taką jak ją zapisuje kronikarz z Brauweiler - by zdać sobie sprawę ze swoistego rozdarcia, na próbę którego wystawiał się Mieszko. Rycheza opuściła kraj, bo dumę jej raziły barba- rzyńskie i nieznośne obyczaje (ritus) Słowian. Mieszko tedy zaprzeczył, w imię swego i swej wspólnoty sukcesu, własnej kultu- rowej osobowości, sięgając po nowe wcielenie krojone na miarę rywali i przeciw- ników. W tym momencie dotykamy myśli, która raz po raz uwidacznia się w rozmai- tych eposach, stwarzając głównemu bohaterowi iście Hamletowski dylemat - zwycię- żysz wroga wtedy, jeśli się do niego upodobnisz, ale wówczas - będąc wprawdzie zwycięzcą - nie będziesz już sobą. Wyzwania takiej wycieczki w nieznane, po no- wą osobowość, nie mógłby podjąć władca - wspaniały i dzielny na pewno - ale taki, jak Światosław i jemu podobni
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.