ďťż

Koń, zaciekawiony, obracał głowę i rozdmuchiwał włosy koniuszego, który delikatnie przesuwał dłonią wzdłuż jego nóg – najpierw tylnych, potem przednich, aż w końcu podniósł...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Wreszcie mężczyzna uśmiechnął się – był to zaskakujący widok na jego poważnej twarzy – i wyciągnął dłoń do konia, pozwalając mu ją obwąchać, po czym delikatnie pogłaskał go po chrapach. – Pani – przemówił bezpośrednio do Tarmy, chociaż z pewnością wiedział, że nie rozumie ona jego języka; musiała przyznać, że rzadko zdarzało jej się doświadczać takiej kurtuazji.– Z radością sprzedałbym cały pałac, by kupić te konie. Tym razem plotka raczej nie dorasta do faktów. – Chyba jest pod wrażeniem – powiedziała Kethry, udając, że tłumaczy. – A jaki z niego koniuszy! Czy zgodzisz się powierzyć konie jego opiece? Tarma ukłoniła się lekko i pozwoliła, by na jej ustach ukazał się delikatny uśmiech. – Ja jestem zadowolona, Warrl także, a poza tym popatrz na srokacza. Koń z półprzymkniętymi w zachwycie oczami poddawał się dłoni mężczyzny. – Chyba możemy uznać, iż znajdą się w dobrych rękach. Spróbuj wytargować z nim, abym została jeszcze przy koniach i pomogła w ich tresurze, to da nam sposobność do przedłużenia pobytu. – Moja towarzyszka cieszy się z twego zachwytu, panie – powiedziała Kethry. – Podziwia również twoją znajomość koni. Uważa, że nie znalazłaby nikogo lepszego, komu mogłaby je powierzyć. Mężczyzna znów się uśmiechnął. – W takim razie, jeśli raczysz pani wrócić ze mną, możemy chyba znaleźć rozwiązanie zadowalające dla obu stron. Jako że sprzedajecie wprost na dwór królewski, nie obowiązują was zwykłe podatki od sprzedaży. I myślę... – ostatni raz pogłaskał konia – tego chciałbym trzymać z dala od królewskich oczu. Mam prawo wybrać sobie konie ze stajni, ale dopiero po królu. Szkoda, że koń tak inteligentny jest jednocześnie tak piękny... – Czy mogłabyś znaleźć coś, co odwróci jego uwagę, Tarmo? – Z łatwością! Tarma odprowadziła konia do zagrody, weszła w środek stada i wyprowadziła konia, który rzeczywiście był piękny – ale poza tym niewiele więcej. Prześliczny wałach o złocistej sierści, srebrzystej grzywie i ogonie oraz bez śladu mózgu w zgrabnej głowie. Na szczęście miał spokojne i łagodne usposobienie, inaczej nie nadawałby się do niczego. Włączono go do stada przysłanego Jastrzębiom, chociaż gdyby nie wygląd, byłby niemal bez wartości. Tarma miała wrażenie, że przywódcy przyda się wierzchowiec na parady i poprosiła swoich rodaków o wyszukanie konia, który zrobi dobre wrażenie, a przy tym będzie miał odpowiedni charakter; na paradach lotny umysł nie jest potrzebny. Jednakże urody konia nie dało się ocenić na pierwszy rzut oka, z wyjątkiem sylwetki i sposobu poruszania się, gdyż jego ulubioną rozrywką było tarzanie się w błocie. Robił to przy każdej nadarzającej się okazji. Tarma zabrała się do szczotkowania wałacha, który wzdychał i podstawiał się pod szczotkę. Był niezwykle próżny i uwielbiał, kiedy się o niego dbało. Tarma niemal podejrzewała go o umyślne tarzanie się w kurzu, aby tym częściej trzeba go było czyścić. Kiedy spod warstwy piasku zaczęły się wynurzać złocistości i srebro jego sierści, koniuszy krzyknął zaskoczony. Gdy zaś Tarma skończyła i przeprowadziła przed nim rumaka w całej okazałości, mężczyzna w zachwycie uderzył pięścią o dłoń drugiej ręki. – Na bogów! Jedno spojrzenie i jego królewska mość nawet nie zauważy srokosza! Dzięki ci, pani! – Skłonił się lekko Kethry i jej partnerce. – Zakończmy sprawę jak najszybciej! Nie poczuję się spokojny, póki te piękności nie znajdą się bezpiecznie w królewskich stajniach. Kethry wróciła z nim drogą, którą przyszli, Tarma natomiast wpuściła bułanka do zagrody. Koń natychmiast rzucił się na ziemię i zaczął zabawę w piasku. – Jesteś niepoprawny! – zaśmiała się. Przed zmierzchem obie udały się do pałacu i zostały ugoszczone w apartamencie przeznaczonym dla pomniejszych gości zagranicznych. Wszystko stało się tak błyskawicznie, że Tarma czuła lekkie oszołomienie. Kethry, która lepiej wiedziała, jak szybko wysocy rangą dworzanie potrafią załatwiać takie sprawy – jeśli im zależy– była nieco mniej zdziwiona. Czarodziejka szybko zakończyła rozmowy z koniuszym, a ku jej zadowoleniu on sam zaproponował, aby Tarma na razie pozostała przy koniach i pomagała w ich tresurze. Ledwie uzgodniono cenę i podpisano weksel płatny u znanego w mieście bankiera, już grupa trzydziestu stajennych prowadziła konie do pałacu – każdy miał pod opieką tylko jednego wierzchowca. Koniuszy nie chciał podejmować nawet najmniejszego ryzyka wypadku lub kontuzji. Kiedy Kethry wróciła do gospody, czekało na nią trzech tragarzy w liberii króla. Nie czuli się zbyt pewnie, gdyż Tarma – ciągle występująca w roli barbarzynki – odmówiła im wstępu do komnaty i z groźną miną oraz wyciągniętym mieczem broniła wejścia. Pozwoliły tragarzom odnieść większość bagaży – tych, na których im nie zależało
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.