ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Zdaniem większości naukowców odkrycie to
stanowi ostateczny dowód na to, że co najmniej te dwie organelle musiały
pierwotnie być samodzielnie żyjącymi komórkami. Tylko wtedy bowiem, jeżeli
takie jest ich pochodzenie, a nie są one same jedynie budulcem, można
zrozumieć to, że zawierają w sobie własny plan budowy, odmienny od planu
obejmującej je komórki.
W tym miejscu trzeba chyba zwrócić uwagę, że twierdzenie, jakoby organelle
komórkowe prowadziły "żywot niewolniczy", jest nieco przesadzonym
dramatyzowaniem sytuacji. Jak bardzo jednostronne byłoby takie stanowisko,
wynika pośrednio także z doświadczeń nad Paramecium bursaria. Ten
jednokomórkowiec dlatego przecież stał się tak radośnie przez biologów
przyjętym przypadkiem modelowym, że jego składniki a więc samo
Paramecium i zawarte w nim chloroplasty można utrzymać przy życiu
również w stanie rozdzielonym. Już to świadczy o charakterze tych
chloroplastów jako pierwotnie samodzielnych glonów. Znalezienie zaś tego
dowodu dlatego trwało tak bardzo długo, że możliwość takiego dzielenia
jest rzeczą wyjątkową.
We wszystkich innych badanych do tej pory przypadkach a uczeni
przeprowadzali od czasów Mereżkowskiego wciąż od nowa takie doświadczenia
po dokonaniu rozdziału ginie w najkrótszym czasie nie tylko komórka, ale
także izolowana organella. Mówiliśmy już o tym, że chloroplasty, rybosomy
i mitochondria jako odwirowana frakcja komórkowa dają się do celów
badawczych utrzymać przy życiu tylko przejściowo.
Żadna organella dzisiejszej komórki nie potrafi już prowadzić prawdziwie
samodzielnego życia, żywić się i rozmnażać o własnych siłach. Z tego wolno
wnioskować, że organella dawno potrafiła dla siebie wyciągnąć korzyści z
nowej sytuacji. Podobnie jak pasożyt, zrezygnowała z podtrzymywania wielu
ważnych dla życia funkcji, w związku z czym w zakresie tych funkcji
pasożytuje na swoim "gospodarzu". Co prawda nie możemy dzisiaj jeszcze
powiedzieć, o jakie funkcje tu konkretnie chodzi. Jednakże to, że zapewne
tak jest, wynika logicznie z faktu, że żadna organella nie jest już zdolna
do samodzielnego bytowania.
Tymczasem użyte w tym miejscu pojęcie pasożytnictwa jest wyrazem
jednostronnego i nieobiektywne-go spojrzenia na sytuację i efektem
niedopuszczalnej oceny, której ofiarą pada tym razem organella. Przecież
organella także służy żywicielowi przez swoją fotosyntetyzującą
działalność. Ze związku korzystają więc obaj uczestnicy. Taką formę
kooperacji biolog określa mianem symbiozy. Zgodnie więc z poglądem, który
w świetle opisanych tutaj najnowszych osiągnięć nauki zaczyna przeważać,
komórki "postępowe" są rezultatem symbiotycznego połączenia się
różnorakich wyspecjalizowanych komórek bezjądrowych.
Teraz muszę jeszcze na dowód, że sprawa nie dotyczy wyłącznie
chloroplastów, krótko zrelacjonować, co jak nam się zdaje wiemy już o
powstaniu innych organelli komórkowych. W tym celu możemy znowu nawiązać
do konkretnej historycznej sytuacji, jaką hipotetycznie przyjęliśmy dla
praoceanów w owej epoce.
Opis tej sytuacji przerwaliśmy w momencie, gdy pierwszy globalny kryzys
żywnościowy został przezwyciężony dzięki masowemu pojawieniu się
pierwszych typów komórek zawierających chloroplasty. Stwierdziliśmy także,
że ich tak szybko osiągnięta przewaga otworzyła nowe możliwości życia
innemu typowi komórek, a mianowicie tym komórkom bez chloroplastów, które
dotąd jeszcze nie były zginęły z głodu i w porę przestawiły się na
rozbójniczy sposób odżywiania.
Tymczasem tak szczęśliwe pojawienie się nowego pokarmu pociągnęło za sobą
również nowe problemy. Pokarm ów nie nadawał się już do tak prostego i
biernego połykania w każdej chwili jak nieożywione, abiotycznie powstałe
wielkie cząsteczki, które do tej pory stanowiły pożywienie. Wiele
roślinnych jednokomórkowców na pewno było już wtedy bardzo żwawych i
ruchliwych, na przykład glony wyposażone w biczykowate cienkie wici,
bakterie obsadzone rzęskami albo też takie, które skręcone w kształcie
korkociągu posuwały się naprzód obrotowym lub wijącym się ruchem.
Znowu zmieniło się środowisko ważne jest bardzo, abyśmy na ten aspekt
zwrócili szczególną uwagę! tym razem w sensie decydującej zmiany
właściwości, cechujących niezbędny do życia pokarm. Stał się on bowiem
ruchomy. Aby skutecznie upolować taką zdobycz, trzeba było samemu być
ruchliwym. Zmiana środowiska była równoznaczna z nowym wymaganiem, z
przymusem rozwinięcia nowej cechy, nabycia nie posiadanej dotąd zdolności
pod groźbą zagłady.
Na cóż się mogła przydać największej komórce jej przewaga, jeżeli zdobycz
po prostu od niej odpływała? W owej fazie znowu pomarły niezliczone
komórki, ponieważ ich predyspozycje już nie odpowiadały nowo powstałym
właściwościom pokarmu, ponieważ nie potrafiły dostosować się do tej zmiany
środowiska. Jednakże i tym razem pewnej liczbie komórek chociaż według
wszelkiego prawdopodobieństwa znowu bardzo nieznacznej udało się w porę
przestawić. Uzyskały one pewne narzędzie, które umożliwiło im szybkie
poruszanie się, a tym samym skuteczny pościg za umykającą zdobyczą;
narzędziem tym były wici.
Te organelle również nie zostały wytworzone stopniowo przez komórki, które
dzisiaj je mają, w toku trudnego i powolnego procesu rozwoju, lecz zostały
nabyte jako "gotowa jednostka", według zasady symbiotycznego
współdziałania. Partnerkami, które w tym wypadku wniosły tę potrzebną
wydolność do społeczności, były krętki (Spirochaeteae)
|
WÄ
tki
|