ďťż

Tym razem, mając lampę do nurkowania i ochronę brata, śmiało popłynęła w głąb jaskini, minęła miejsce, w którym znalazła naczynie, i ruszyła dalej...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Jaskinia miała regularne kształty. Ściany, sufit i podłoga były niemal idealnie równe. Ciągnęły się w głąb ciemności jak korytarz bez zakrętów. Summer i Dirk posuwali się coraz dalej. Zgubienie się w labiryncie grot to główny powód nieszczęść, jakie się zdarzają podczas nurkowania jaskiniowego. Pomyłki okazują się fatalne w skutkach. Ale tutaj na szczęście nie było problemu z orientacją. To nie było niebezpieczne nurkowanie jaskiniowe i rodzeństwo nie musiało się obawiać, że zgubi drogę w gąszczu sąsiednich grot. Korytarz nie miał żadnych odgałęzień, żeby się stąd wydostać, wystarczyło po prostu zawrócić. Byli wdzięczni losowi, że na dnie nie zalegał drobny muł, który po zmąceniu płetwami mógłby uniemożliwić widoczność, a opaść dopiero po godzinie. Podłogę koralowego korytarza pokrywał gruboziarnisty piasek, zbyt ciężki, żeby unosić się w wodzie. Tunel skończył się nagle i to, co ujrzała przed sobą na wprost, podziałało na jej wyobraźnię. W górę prowadziły schody porośnięte organizmami morskimi. Nad głową Summer zawirowała w korkociągu ławica aniołów morskich, kiedy dziewczyna zaczęła się wznosić, ryby pierzchły. Poczuła dreszcz emocji. Powróciło wcześniejsze przeczucie, że grota kryje jakąś tajemnicę. Koralowców ubywało. Tak głęboko pod rafą nie rozrastały się z braku światła, warstwa narośli na ścianach szybu miała zaledwie dwa centymetry grubości i więcej w niej było wątłych organizmów niż twardych skorup. Dirk starł rękawicą śliską powłokę i poczuł, że serce zaczyna mu bić szybciej. Rozpoznał rowki w granitowej skale i zaczął przypuszczać, że wyżłobili je ludzie w czasach starożytnych, kiedy poziom morza był niższy. W następnej chwili usłyszał zniekształcony przez wodę pisk Summer. Popłynął w górę i ku swojemu zaskoczeniu wynurzył głowę w kieszeni powietrznej. Summer oświetliła lampą kopulaste sklepienie zbudowane z ociosanych kamieni, spasowanych ciasno bez zaprawy murarskiej. - Co to jest? - zapytał Dirk, posłużywszy się podwodnym systemem łączności. - Albo wybryk natury, albo starożytna budowla - mruknęła oszołomiona Summer. - To nie wybryk natury. - Musiała to zalać woda po epoce lodowcowej. - Dziesięć tysięcy lat temu? Niemożliwe, żeby to było takie stare. Bardziej prawdopodobne, że ta krypta została zatopiona podczas trzęsienia ziemi. Jak Port Royal na Jamajce, raj dla piratów, który osunął się do morza po wstrząsie tektonicznym w 1692 roku. - Może to zapomniane wymarłe miasto? - powiedziała podekscytowana Summer. Dirk pokręcił głową. - Instynkt mi mówi, że to rodzaj świątyni. Chyba że jest tego dużo więcej pod koralowcami. - Świątynia zbudowana przez antyczny lud karaibski? - Wątpię. Archeolodzy nie znaleźli jeszcze dowodów na istnienie w Indiach Zachodnich kamiennych budowli sprzed czasów Kolumba. A tubylcy na pewno nie potrafili robić naczyń z brązu. Stworzyła to wszystko inna kultura, zaginiona lub nieznana cywilizacja. - To chyba nie jest kolejna mityczna Atlantyda? - powiedziała sarkastycznie Summer. - Nie. Tata i Al kilka lat temu zakończyli tę sprawę na Antarktydzie. - Wydaje się niewiarygodne, żeby starożytni Europejczycy przepłynęli ocean i zbudowali świątynię na rafie koralowej. - Dirk powoli przesunął rękawicą po ścianie. - Navidad Bank prawdopodobnie był wtedy wyspą. - I pomyśleć, że oddychamy tu powietrzem, które ma tysiące lat. Dirk zrobił głęboki wdech, a potem wydech. - Jest w porządku - powiedział. Summer wskazała swoje plecy. - Pomóż mi wyjąć aparat fotograficzny. Musimy zrobić zdjęcia. Dirk podpłynął do niej z tyłu, odczepił aluminiowy pojemnik przypięty pod jej butlami tlenowymi i wyjął aparat cyfrowy Sony PC-100 w przezroczystej obudowie akrylowej. Ustawił go na tryb manualny i przymocował reflektory na wysięgnikach. W ciemności nie potrzebował światłomierza. Summer była doświadczonym fotografem i potrafiła uchwycić piękno podwodnej groty. Gdy tylko włączyła reflektory, ponure wnętrze ożywiło się, ściany nabrały zielonej, żółtej, czerwonej i purpurowej barwy morskiej narośli. Woda była niemal tak przejrzysta, jak szkło. Kiedy Summer fotografowała kryptę nad i pod wodą, Dirk zanurkował, żeby zbadać podłogę wzdłuż ścian. Blask reflektorów przy aparacie Summer tworzył w wodzie dziwaczne, drżące obrazy. Dirk posuwał się powoli wokół groty. Omal nie przeoczył otwartej przestrzeni między dwiema ścianami. Narożne wejście miało niewiele ponad pół metra szerokości. Dirk ledwo się tamtędy przecisnął z butlami tlenowymi na plecach. Lampę do nurkowania trzymał przed sobą w wyciągniętej ręce. Znalazł się w drugiej krypcie, trochę większej od pierwszej. W ścianach były wykute miejsca do siedzenia, na środku stało kamienne łoże. Dirk początkowo nie zauważył żadnych artefaktów, ale potem światło lampy wydobyło z ciemności wypukły przedmiot z dużymi otworami z obu stron i jednym mniejszym na górze. Obiekt spoczywał na łożu i przypominał zbroję osłaniającą tors. Powyżej, na kamieniu Dirk dostrzegł złoty naszyjnik, po jego obu stronach leżały dwie szerokie bransolety. Nad naszyjnikiem widać było metalowy hełm o skomplikowanym kształcie, nad nim ozdobny diadem. Dirk wyobraził sobie ciało spoczywające kiedyś wewnątrz tego stroju. Tam, gdzie powinny być nogi zobaczył dwie nagolennice z brązu, starożytne ochraniacze noszone poniżej kolan. Z lewej strony leżały ostrza miecza i sztyletu, z prawej grot włóczni. Jeśli było tu ciało, dawno uległo rozkładowi lub zostało zjedzone przez morskie stworzenia, pożerające wszelkie substancje organiczne. W nogach łoża stał wielki kocioł. Miał wysokość około stu trzydziestu centymetrów i zbyt dużą średnicę, żeby Dirk mógł go opasać ramionami w obwodzie. Postukał w naczynie rękojeścią noża i usłyszał głuchy, metaliczny odgłos. Brąz, pomyślał. Starł z powierzchni narośl i odsłonił wyrzeźbioną postać wojownika rzucającego włócznię. Oczyścił rękawicą kocioł dookoła i odkrył całą armię mężczyzn i kobiet. Nosili zbroje i stali w takich pozach, jakby walczyli w bitwie. Trzymali tarcze wysokości człowieka i długie miecze, kilkoro miało krótkie włócznie z bardzo długimi, spiralnymi grotami. Część z nich walczyła w pancerzach osłaniających tors, część nago, ale większość nosiła duże hełmy, często z rogami na szczycie. Dirk wzniósł się nad krawędź naczynia, oświetlił lampą wielki otwór i zajrzał do środka. Wnętrze kotła prawie po brzegi wypełniały przemieszane i zniszczone, ale jeszcze rozpoznawalne artefakty. Dirk dostrzegł groty włóczni z brązu, miecze z rękojeściami przeżartymi rdzą, jednosieczne i obosieczne topory, zwinięte bransolety i pasy łańcuchowe
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.