ďťż

Publicysta zarazem stanowczo odżegnywał się od lewicowości, ostro krytykując wszelkie doktryny wyrastające ze światopoglądu materialistycznego, który, jego zdaniem,...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Naturalną konsekwencją wielkiego kryzysu była radykalizacja nastrojów społecznych, kryzys zaufania wobec dotychczasowego porządku społeczno-ekonomicznego, który szczególnie silny wyraz znalazł w przekonaniach młodego pokolenia, przebiegając w poprzek politycznych podziałów. Antykapitalistyczna retoryka Stpiczyńskiego, w porównaniu z okresem względnej prosperity lat 1926-1929, otrzymała wyraźnie nowe impulsy, zyskując uzasadnienie zgodności z duchem czasów i współbrzmienia z szerokimi nastrojami społecznymi. Na drodze tej czekały jednak Stpiczyńskiego trudne do pogodzenia dylematy: dążenie do zachowania konsekwentnej postawy prorządowej, wyrażającej się w aprobacie dla polityki kolejnych gabinetów, z równoczesnym przekonaniem, że ich gospodarcze wysiłki nie spełniają zadania skutecznej walki z kryzysem i nie realizują potrzeb społecznych. Początkowo ton aprobaty i niezachwianej wiary w słuszność realizowanej polityki gospodarczej zdawał się dominować. Stpiczyński spełniał swe obowiązki dziennikarza prorządowego, udzielając „votum zaufania" założeniom polityki ekonomicznej kolejnych gabinetów: Aleksandra Prystora, Janusza Jędrzeje wieża i Leona Kozłowskiego. Starał się przekonywać, że ostrożna, deflacyjna polityka walki z kryzysem jest najbardziej słuszna, wskazywał jej rzekome przewagi nad receptami przyjętymi przez potęgi kapitalistycznego Zachodu, już jesienią 1933 r. obwieszczając koniec kryzysu i początek okresu „pomyślnej rekonwalescencji"26. Coraz wyraźniej jednak w artykułach i komentarzach do [ 169 wywiadów z szefami resortów gospodarczych pobrzmiewało zniecierpliwienie. Narastanie akcentów krytycznych było nie tyle wynikiem umiejętności prawidłowej analizy zjawisk gospodarczych — był tu bowiem Stpiczyński w istocie dyletantem — lecz oceny nastrojów społecznych. Już latem 1933 r. udzielił Stpiczyński rządowi delikatnego napomnienia, domagając się przyspieszenia tempa ogólnikowo sformułowanych przemian społeczno-gospodarczych, zarzekając się przy tym, że nie chodzi mu o jakieś radykalne reformy27. Później jeszcze bardziej zdecydowanie atakował politykę deflacyjną, jako prowadzącą do pauperyzacji szerokich warstw ludności, chociaż nadal starannie unikał bezpośredniego krytykowania rządu. Charakterystyczna dla rozważań gospodarczych Stpiczyńskiego stała się wielokrotnie później powtarzana przez niego, a groźnie brzmiąca dla polityków gospodarczych, teza, że prawidła ekonomii (określane przez niego mianem „doktrynerstwa") mają drugorzędne znaczenia wobec konieczności zaspokojenia potrzeb „szarego człowieka"28. Być może rzeczywisty stosunek Stpiczyńskiego do polityki społecz-no-gospodarczej rządów sanacyjnych w latach wielkiego kryzysu, lepiej niż artykuły bezpośrednio jej poświęcone, oddają opinie publicysty na temat wydarzeń mających miejsce za oceanem — polityce „New Deal" prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina D. Roosevelta. Początkowo, jak przystało na otrodoksyjnego piłsudczyka, gorąco protestował przeciw wszelkim pomysłom dewaluacji waluty, popierał pozostanie Polski w bloku „złotym", a dewaluacyjną politykę Roosevelta niezwykle ostro określał jako schlebiającą „instynktom spekulacyjnym", „awan-turnictwo" i „demoralizację narodu"29. Już jednak po kilku miesiącach, gdy rooseveltowski „Nowy Ład" zaczął wydawać swe owoce, z trudem hamował entuzjazm, wprost zachęcając do brania przykładu z dynamizmu amerykańskiej ekipy. Niedawny surowy jej krytyk przyznawał obecnie, że nawet w przypadku braku pełnego sukcesu nie będzie można odmówić Rooseveltowi słuszności założeń Jego odważnej decyzji30. Jaka była przyczyna tak spektakularnej zmiany poglądów? Zaryzykowałbym twierdzenie, że nie chodziło tu w istocie o aprobatę dla koncepcji ekonomicznych Johna M. Keynesa, które wywarły tak wielki wpływ na światową politykę gospodarczą czasów wielkiego kryzysu. Wydaje się, że wiedza ekonomiczna Stpiczyńskiego była po prostu nazbyt ograniczona. Przede wszystkim dostrzegał Stpiczyński w „Nowym Ładzie" te elementy, których brakowało mu w polskiej polityce gospodarczej: aktywną rolę państwa w polityce gospodarczej, rozmach wizji, „światopogląd społeczny", zainteresowanie losem „szarego człowieka", skuteczną walkę z bezrobociem, przezwyciężającą nie tylko ekonomiczne, ale przede wszystkim psychologiczne skutki wielkiego kryzysu. Jak zauważał „Robotnik", redaktor „Kuriera": może rozumie, że droga obrana przez rządy pomajowe do wybrnięcia z kryzysu Jest najbłędnlejsza pod słońcem, ale nie ma odwagi głośno to powiedzieć. Cytuje więc Keynesa z myślą, że a nuż przeczytają to w wysokich sferach, opamiętają się l nawrócą z pochyłej drogi, która prowadzi w przepaść31. Znacznie bardziej ochoczo atakował Stpiczyński sfery gospodarcze. Dowodził, że radykalizacja społeczna i utrata zaufania do kapitalizmu [ 170) jest nie tyle wynikiem kształtowania się nowych koncepcji ustrojowych, co naturalnym i pozytywnym wyrazem sprzeciwu, żywego zwłaszcza wśród młodzieży, wobec egoizmu społecznego sfer gospodarczych i „degrengolady liberalnej gospodarki kapitalistycznej". Jako znamienny jej przejaw wskazywał tak zwaną aferę żyrardowską, czyli ujawnienie rabunkowej i nieuczciwej gospodarki w Zakładach Żyrardowskich. Wzywał zatem do walki o zwycięstwo nowej etyki „purytańskiej, niosącej zapowiedź najwspanialszych osiągnięć ducha ludzkiego", zgodnie z którą działalność gospodarcza byłaby rozpatrywana z punktu widzenia respektowania interesu społecznego32
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.