ďťż

Przecież wieść o istnieniu najświętszego i najpotężniejszego człowieka, o błogiem państwie, o wielkiej świątyni najwyższej wiedzy – to taka pociecha w naszem ciężkiem...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
– Niech pan posłucha! – szepnął. – „Przez cały rok „Władca Świata” kieruje pracami pandita i „goro” w Aharty. Czasami, w chwilach jemu tylko znanych, oddala się do najgłębszej świątyni, gdzie w trumnie z czarnego agatu złożone są balsamowane zwłoki poprzedniego władcy. Gdy do tej zawsze ciemnej jaskini wchodzi Brahytma, na ścianach zapalają się znaki ogniste, na grobie zjawia się płomienny język. Natychmiast ukazuje się przy zwłokach czarna postać najstarszego „goro” z zasłoniętą twarzą i z rękami, ukrytemi pod płaszczem. Ten „goro” nigdy nie ukazuje swego oblicza i głowy, bo jest to głowa szkieletu o żywych oczach i mówiącym języku. Włada on możnością łączenia się z duszami zmarłych, a nosi imię „Marzy”, co znaczy „książę śmierci”... Władca świata zaczyna się modlić, później zaś zbliża się do grobu i wyciąga do niego ręce. Wówczas znaki ogniste wznoszą się wyżej. Płomienie na ścianach i sklepieniach jaskini gasną i znowu się zapalają, przeplatają się i drżą, tworząc znaki tajemniczej pisowni „waten”. Z trumny zmarłego władcy zaczynają wypływać i kołysać się w powietrzu strugi światła przezroczystego, ledwo dostrzegalnego. Są to myśli zmarłego. Po chwili postać żyjącego „władcy” spowita jest temi strugami, a znaki ogniste układają inne wyrazy, mówiące o woli Boga. Brahytma w takiej chwili łączy się niewidzialnemi więzami z duszami ludzi, którzy mają wpływ na losy i życie całej ludzkości: królów, chanów, arcykapłanów, wodzów i uczonych; poznaje ich myśli i zamiary. Jeżeli są one zgodne z wolą Boga, „Władca Świata” dopomoże im potęgą swojej wiedzy, jeżeli zaś te plany są wrogie Bogu, doprowadzi je do zguby. Tę siłę dała „Wielkiemu Nieznanemu” najwyższa magiczna nauka – „Om”, której nazwą rozpoczynamy wszystkie nasze modlitwy. „Om” – jest to imię starożytnego człowieka świętobliwego, pierwszego goro, który poznał Boga i nauczył ludzkość radości, wiary, nadziei i miłości. On też oddzielił dobro od zła i pierwszy rozpoczął walkę ze złem. Za to Bóg dał mu poznanie nauki, którą ludzie zowią „Om”. – Gdy Władca skończy niemą rozmowę ze zmarłym, zwołuje wielką „radę Boga” i poddaje jej sądowi czyny i zamiary ludzi, wspomaga je lub niszczy, a Mahytma i Mahynga znajdują dla nich miejsce w łańcuchu przyczyn i celów, kierujących światem. Po skończonej Radzie „Władca Świata” wstępuje do świątyni i pogrąża się w modlitwie samotnej. Na ołtarzu zapala się wielki ogień, stopniowo ogarniający cały ołtarz, a z płomieni tworzy się oblicze Boga. „Władca Świata” przedstawia mu wyroki „rady Boga” i otrzymuje wskazówki od Wszechmocnego. Gdy Brahytma powraca ze świątyni, podobny jest do promiennego widma, przed którem gaśnie słońce. – Czy ktoś z żyjących widział Władcę? – zapytałem. – Tak! – odparł lama. – W dniach wielkich nabożeństw buddystów w Sjamie w Indjach pięć razy widziano „Władcę”. Jechał na białym słoniu, cudownie przybranym, na głowie miał tiarę, a na twarzy zasłonę, kapiącą diamentami. Błogosławił lud jabłkiem złotem ze stojącem na niem jagnięciem. Ślepi, niemowy, kalecy odzyskiwali zdrowie i moc, gdy padał na nich wzrok „Władcy”. Brahytma był w Narabanczi Kure, w starym klasztorze Sakkya, a przed 540 laty był w naszym Erdeni-Dzu. Jeden z „Żywych Buddhów”, oraz jeden z Taszy-Lamów otrzymali pismo władcy na tablicach mosiężnych. Tylko jeden z Taszy-Lamów mógł odczytać pismo, skreślone nieznanemi znakami. Taszy-Lama zamknął się w świątyni, długo pościł i modlił się, a później położył pismo na czole, i wnet myśli „Władcy Świata” stały się jego myślami. – Czy wielu ludzi było w Aharty? – pytałem dalej. – Wielu! Lecz wszyscy zachowali tajemnicę. Po zburzeniu Lhasy przez Kałmuków jeden z ich oddziałów wypadkowo dostał się do przedmieść Aharty i stamtąd wyniósł niektóre nauki magiczne. Dlatego to Kałmucy są najlepszymi wróżbiarzami i czarownikami. Z Aharty wypędzono jakieś plemię, które zakradło się tam bez woli „Władcy”. Plemię to wykradło stamtąd tajemniczą sztukę wróżenia z kart, z linij rąk, oraz wiedzę trujących i leczących traw. Byli to cyganie. Gdzieś na północy istnieje jeszcze szczep wymierający, który przed wiekami opuścił Aharty. Kapłani tego szczepu posiadają władzę nad duchami, unoszącemi się w powietrzu. Lama umilkł, a po chwili, odpowiadając na moje myśli, ciągnął dalej: – W Aharty panditowie zapisują na tabliczkach z agatu i nefrytu całą naukę, istniejącą pod ziemią, na ziemi i na dalekich gwiazdach. Chińscy uczeni – buddyści wiedzą o tem. Ich nauka jest najdonioślejsza z nauk ludów, żyjących na powierzchni ziemi. Dlatego też co lat 100 na odosobnionym brzegu morza zbiera się stu mędrców chińskich, do których przypływają stare żółwie po 8000 lat żyjące. Na ich tarczach mędrcy notują wszystkie wyniki nauki w ciągu ubiegłego stulecia, poczem żółwie powracają do Aharty. PRZEPOWIEDNIA „WŁADCY ŚWIATA” W 1890 r. Hutuhtu w Narabanczi-Kure opowiedział mi treść przepowiedni „Władcy Świata” podczas jego przypuszczalnej bytności w 1890 roku pośród lamów i mnichów. – Gdy „Władca Świata” zjawił się pośród nas, wówczas uczynił przepowiednie na przeciąg 50 lat. „Wielki Nieznany” rzekł: „Ludzie coraz bardziej będą zapominali o swojej duszy, troszczyć się zaś będą tylko o ciało. Wielki grzech i rozpusta zapanują na ziemi. Ludzie zaczną pożądać krwi i śmierci braci. Przygaśnie półksiężyc, a czczący go będą żyli w poniewierce, męczarniach, nędzy i nieustającej wojnie. Wrogowie ich poniosą klęskę od ludzi słońca, lecz nie staną się lepsi, i spotka ich powtórna klęska na wojnie, która się skończy hańbą w oczach innych ludów. Spadną korony z głów wielkich i małych mocarzy... Widzę 8 koron, które rozpadły się w proch. Widzę bitwy wszystkich ludów. nawet morze i powietrze będą szkarłatne od krwi. Runą państwa, zginą ludy. Przyjdą głód, mór, zbrodnie, jakich nie znał dotychczas świat. Nastąpią czasy wrogów boskiego ducha w człowieku. Podniesie się czterdzieści setek miljonów ludzi dla głodu i śmierci. Ludy zaczną koczować, ścigane przez śmierć... Zginąć muszą trzy największe, najpiękniejsze miasta. Rozpadną się rodziny, zaginie prawda i miłość. Z 10.000 ludzi pozostanie tylko jeden, nagi i szalony, i nie będzie miał siły i wiedzy, aby odbudować dom i odnaleźć pożywienie. Będzie wył, jak wilk, i gryzł swoje własne ciało. Będzie zjadał trupy umarłych i czyhał na życie takich, jak sam. Nareszcie w porywie szału zwróci się do Boga, chcąc stoczyć z nim walkę śmiertelną. Wtedy ja
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.