Powiadaj±, że lepiej zabić takiego człowieka we ¶nie i dopu¶cić, by jego krew zmarnowała się, spływaj±c do ziemi, niż pozwolić mu na choć jedno tchnienie, z którym...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Tylko pier¶cień trzeba zachować i oddać jeĽdĽcom, by z Krainy wypleniono wszelkie bluĽnierstwo. BluĽnierstwo? Clave? Covenant bezradnie borykał się z brakiem zrozumienia. Kto oprócz Wyzwolonego, przodka Nassica, przepowiedział powrót Niedowiarka? Stary skończył mówić i skin±ł głow± do skalennika. Naprzeciw niego stała kobieta w ¶rednim wieku, która wskazała gwałtownie ręk± na Covenanta. – Powiedział, że na-mhoram jest jego przyjacielem – zaczęła. – Czyż na-mhoram i całe jego Clave nie s± wrogami Mithil Stonedown? Czyż jego jeĽdĽcy nie ograbiaj± nas z krwi? Nie tylko krwi starych, których ¶mierć nic nie znaczy, lecz również młodych, których życie jest cenne? Niech oboje zgin±! Nasze stada już od wielu dni cierpi± na brak paszy. – To szaleństwo! – odparł stary. – Nie będziesz tak mówiła, gdy zjawi się jeĽdziec. A stanie się to wkrótce, gdyż nasz czas jest już blisko. W całej Krainie tylko Clave ma władzę nad Słonecznic±. Brzemię ofiar, których ż±da, jest ciężkie, ale nie byłoby dla nas życia, gdyby Clave nie zbierało krwi z wiosek. – Czy jednak nie ma tu sprzeczno¶ci? – wtr±cił skalennik. – Ten człowiek twierdzi, że na- mhoram jest jego przyjacielem, a oskarżaj± go najstraszliwsze ustępy M±dro¶ci Clave. – Tak czy inaczej, oboje musz± umrzeć! – warkn±ł natychmiast Marid. – Na-mhoram nie jest naszym przyjacielem, ale trudno w±tpić w jego moc. – To prawda! – rozległy się liczne głosy w kręgu. – Tak. – Ma rację. Linden otarła się barkiem o Covenanta. – Ten facet – wydyszała. – Ten Marid. Jest w nim co¶... Widzisz to? – Nie – wycedził przez zęby Covenant. – Mówiłem ci już, że nie widzę. Co to jest? – Nie wiem. – W jej głosie brzmiał strach. – Co¶... Podniosła się następna kobieta. – Chce, żeby¶my go wypu¶cili, aby mógł pój¶ć do innego stonedown. Czyż wszystkie inne wioski nie s± naszymi wrogami? Ludzie z Wietrznego Stonedown dwukrotnie już ograbili nasze pola podczas słońca płodno¶ci, przez co nasze brzuchy zapadły się, a dzieci płakały w nocy. Niech przyjaciele naszych wrogów zgin±. – Tak – warkn±ł raz jeszcze chór stonedownorów. – To prawda. – Zabili Nassica, ojca Sundera! – wrzasn±ł znienacka Marid, przekrzykuj±c pomruk tłumu. – Czy mamy pozwolić, by morderstwo pozostało nie pomszczone? Musz± umrzeć! – Nie! – Natychmiastowa odpowiedĽ Linden smagnęła kr±g niby bicz. – Nie zabili¶my tego niewinnego starca. Covenant zwrócił się błyskawicznie w jej stronę, lecz nawet tego nie zauważyła. Cał± jej uwagę pochłon±ł Marid. – Boisz się ¶mierci, Linden Avery, Wybrana? – zapytał z jadowit± drwin± w głosie. – Co to jest? – odwarknęła, zgrzytaj±c zębami. – Kim jeste¶? – Co widzisz? – naciskał Covenant. – Powiedz mi. – Co¶... – W jej głosie pobrzmiewała bezradno¶ć, nie spu¶ciła jednak wzroku. Na jej włosach, wzdłuż czoła, pojawiła się ciemna linia potu. – To tak, jak ta burza. Co¶ złego. Przebłyski intuicji rozjarzyły się w umy¶le Covenanta niby plamki słonecznej ¶lepoty. – Co¶ gor±cego. – Tak! – Jej spojrzenie oskarżało gwałtownie Marida. – Jak ten nóż. Covenant zwrócił się w jego stronę. Ogarn±ł go nagły spokój. – Hej, ty – powiedział. – Maridzie. PodejdĽ bliżej. – Nie, Maridzie – zabronił mu skalennik. – Piekło i szatani! – Niedowiarek ¶wiadomie nadał swemu chrapliwemu głosowi lodowaty ton. – Mam zwi±zane ręce. Czy boisz się poznać prawdę? – Nie patrzył na skalennika. Powstrzymał Marida sił± woli. – PodejdĽ do mnie. Pokażę ci, kto zabił Nassica. – Uważaj – wyszeptała Linden. – On chce cię skrzywdzić. Twarz Marida wykrzywiła się w grymasie pogardy. Przez chwilę nie ruszał się z miejsca. Oczy całego stonedown spogl±dały jednak na niego, czekaj±c na jego reakcję. A Covenant był niewzruszony. Po twarzy Marida przebiegł skurcz strachu lub rado¶ci. Ruszył nagle naprzód. Zatrzymał się przed Niedowiarkiem i skalennikiem. – Gadaj swoje kłamstwa – zadrwił. – Zadławisz się nimi, nim umrzesz. Covenant nie wahał się. – Nassica pchnięto w plecy – zacz±ł – żelaznym nożem
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkĹ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gĂłwnianego szaleĹ„stwa.