ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Pippi nie widział nic niewłaściwego w tym, że zapoznaje syna z brzydką stroną
życia.
Cross, będąc jego wspólnikiem w agencji inkasowania należności, musiał wiedzieć
pewne
rzeczy. Albowiem odbieranie długów nie zawsze odbywało się tak spokojnie, jak
opowiadał
kiedyś żonie.
Cross spełniał funkcję inkasenta bez obrzydzenia. Młody i ładny nie wzbudzał
strachu,
ale jego krzepa robiła wrażenie.
Raz Pippi, chcąc sprawdzić syna, wysłał go ze szczególnie trudną misją, ale
taką, w której
wolno mu było użyć wyłącznie perswazji, nie siły. Wysłanie Crossa było z jego
strony
znakiem dla dłużnika, że nie zamierza go naciskać, ale spodziewa się z jego
strony okazania
dobrej woli. Dłużnik, bruglione niewielkiej rodziny mafijnej działającej w
północnym
zakątku Kalifornii, był winien Xanadu sto baniek. Zbyt mało, żeby prosić o
interwencję
Rodzinę Clericuzio; sprawę można było załatwić na niskim szczeblu, w
rękawiczkach, nie
pięścią.
Cross zastał mafijnego barona w złym humorze. Facet ten, niejaki Falco,
wysłuchał
mowy Crossa, po czym wyciągnął pistolet i przystawił mu go do gardła.
Jeszcze jedno słowo, a przestrzelę ci twoje zasrane migdały warknął.
Cross, ku swemu zaskoczeniu, wcale się go nie przestraszył.
Niech będzie pięćdziesiąt baniek powiedział. Zastrzelisz mnie z powodu
głupich
pięćdziesięciu baniek? Mój ojciec nie byłby tym zachwycony.
Kto to taki? spytał Falco, nie opuszczając pistoletu.
Pippi De Lena wyjaśnił Cross. Sam mnie zastrzeli za to, że się zgodziłem
na
pięćdziesiąt baniek.
Falco zachichotał i odłożył pistolet.
Okej, powiedz mu, że zapłacę przy następnej wizycie w Vegas.
Jak przyjedziesz, zgłoś się do mnie. Załatwię ci darmowe zakwaterowanie.
Falco naturalnie wiedział, kim jest Pippi De Lena, ale powstrzymał go spokój na
twarzy
Crossa. Ani cienia strachu, spokojna odpowiedź, żart. To wszystko zapachniało mu
kimś, kto
miał nie byle jakich przyjaciół. Cross natomiast obiecał sobie, że od tej chwili
będzie chodził
z gorylem i nosił broń.
Dla uczczenia jego odwagi Pippi zafundował synowi i sobie krótkie wakacje w
Xanadu. Gronevelt przydzielił im dwa ładne apartamenty, a Crossowi ofiarował
woreczek
czarnych sztonów.
W tym czasie Gronevelt liczył już osiemdziesiąt lat. Był biały jak gołąbek, ale
wciąż
pełen energii, szczupły. On też miał pedagogiczne zapędy. Uwielbiał pouczać
Crossa.
Wręczając mu sakiewkę czarnych sztonów, powiedział:
Nie wygrasz, więc i tak do mnie wrócą. A teraz posłuchaj uważnie. Mój hotel
oferuje
inne rozrywki. Pole golfowe, na które przyjeżdżają gracze aż z Japonii. Mamy
wyśmienitą
restaurację i wspaniałe koncerty z udziałem największych gwiazd filmu i estrady.
Mamy
korty tenisowe i baseny. Możesz się przelecieć samolotem nad Wielkim Kanionem.
Wszystko
za darmo. Nie musisz przegrać pięciu tysięcy, które są w tej torbie. Po prostu
nie graj.
Podczas tamtych trzydniowych wakacji Cross zastosował się do rady Gronevelta.
Ranki
spędzał na polu golfowym z Groneveltem, ojcem oraz przebywającym w Xanadu
pewnym
twardym hazardzistą. Stawki były wysokie, ale nie niebotycznie. Gronevelt
zauważył z
aprobatą, że Cross grał najlepiej, kiedy ustalono najwyższe stawki.
Chłopak ma stalowe nerwy powiedział Pippiemu.
Najbardziej jednak podobało mu się, że dzieciak jest rozsądny, inteligentny i
wcale nie
trzeba mu mówić, co ma robić. Ostatniego ranka ich japoński partner był bardzo
posępny, a
miał ku temu poważne powody. Wprawny, zagorzały gracz, cholernie bogaty
właściciel sieci
porno-klubów przegrał w nocy prawie pół miliona dolarów. Nie martwił się
straconymi
pieniędzmi, ale tym, że zamiast odejść w odpowiedniej chwili od stolika, uparł
się, że
przełamie złą passę. Popełnił błąd nieopierzonych graczy. Tego rana na
propozycję
Gronevelta, żeby przyjąć średnią stawkę w wysokości pięćdziesięciu dolarów za
dołek, rzekł
drwiąco:
Po tym, jak mnie wczoraj oskubałeś, możesz chyba zapłacić tysiąc dolarów.
Gronevelt poczuł się urażony. Poranną grę w golfa traktował towarzysko i
łączenie jej z
interesami w hotelu było wyrazem złych manier. Ale odparł ze zwykłą
uprzejmością:
Proszę bardzo. Oddam ci nawet mojego partnera. Zagram z Crossem.
Zagrali. Magnatowi od porno-klubów szło całkiem dobrze. Pippiemu także.
Groneveltowi
też. Jedynie Cross zawodził. Nigdy dotąd się nie zdarzyło, żeby grał tak źle,
jak tego ranka
|
WÄ
tki
|