ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Potem pismo dorabia się formy powielaczowej. Wreszcie staje się
arystokratą wśród wydawnictw -- wychodzi drukiem. Mało tego, zdobywa się na
ilustracje, a to już była rzadkość w podziemnym świecie. Pismo tętni życiem.
Jest tam i piosenka, i gawęda, i wiadomości, i wychowawcze hasło okresu. To
ostatnie na specjalnym miejscu, w specjalnych ramkach, podpisane instruktorskim
pseudonimem jednego z zawiszowych przywódców, hm Przemka Góreckiego
(pseudonim ,,Kuropatwa"). Podtytuł, wspomniany już przez nas ,,Dwutygodnik
Rycerzy Zawiszy", dodaje pismu chłopięcej buńczuczności. Ta buńczuczność ma w
sobie i niepokojące powiewy. Płonącemu wewnętrznym ogniem Julkowi wiecznie jawią
się wizje maszerujących mas młodzieży: w którymś numerze ,,Bądź gotów" wylicza,
że gdyby wszyscy chłopcy w zawiszackim wieku ustawili się w kolumnie czwórkowej
na szosie Warszawa--Poznań, to czoło kolumny sięgałoby Poznania, a ostatnia
czwórka znajdowałaby się w Warszawie. Tak wielka kryje się w nas siła --
konkluduje Julek. Lecz zamiast sprawić radość zasępia twarae swych zwierzchników
z Komendy Chorągwi i z Głównej Kwatery. Stefan Mirowski dostaje wskazówlsę, by
starał się być jak najbliżej Julka, by starał się rozwijać w nim prawdziwy
humanizm, by starał się wykazać mu całą ohydę totalizmu. Stefan prawie nie
zdołał przystąpić do spełnienia swej misji, gdy Julek wraz z ,,Zorianem", innym
zawiszowym instruktorem, zostaje aresztowany na ulicy i niedługo potem
najprawdopodobniej rozstrzelany na terenie Chetta. Razem z tym aresztowaniem
muszą nastąpić zmiany w redakcji ,,Bądź gotów". Zresztą zmiany to nie pierwsze.
Julek przejął redakcję od Stefana Mirowskiego, teraz, po Julku, obejmuje ją
Kazimierz Koźniewski, który w lecie 1943 roku powrócił z zagranicy i dotąd w
Szarych Szeregach żadnej funkcji nie pełnił, pracując w Departamencie Informacji
Delegatury Rządu. Pismo prowadzi do powstania warszawskiego. Trzeci szczebel --
Bojowe Szkoły -- nie doczekały się swojego pisma. Wprawdzie mówiło się wówczas,
że za organ beesowy należy uważać ,,Wzlot" wychodzący w ramach akcji ,,M" jako
pismo młodzieży lotniczej. Było w tym trochę racji, gdyż lotnictwo, jak każda
technika i to jeszcze taka technika, bardzo odpowiadało wiekowi chłopców z
Bojowych Szkól. Niemniej było to tłumaczenie nieco sztuczne i dziś, z
perspektywy czasu, przyznać trzeba, że Beesy nie dopracowały się swego pisma.
Może spowodowane to było trochę i tym, że w beesowym wieku dyskusja, pisanie
jest czymś dalekim dla chłopca, że chłopiec wtedy ponad wszystko stawia
konkretny czyn: sport, turystykę, technikę. Jednakże fakt pozostaje faktem --
właściwego pisma beesowego nie było. Specjalizacja spowodowała powstanie jeszcze
jednego rodzaju pism. Pism instruktorskich. Tak się złożyło, że nigdy nie
powstało centralne pismo instruktorskie. Istniały natomiast dwa
chorągwiane: ,,Wigry" wydawane przez Chorągiew Warszawską i ,,W kręgu służby"
wydawane przez Chorągiew Mazowiecką. Oba pisma odegrały znaczną rolę
zarówno w kształtowaniu nowego szaroszeregowego korpusu instruktorskiego, jak i
w wydobywaniu na powierzchnię nurtujących serca i mózgi problemów. ,,Wigry"
powstały wiosną 1942 roku. O tej wiośnie mówiliśmy już parokrotnie jako o
wiośnie szczególnie bujnej, szczególnie twórczej i płodnej. Właśnie ,,Wigry" są
głównym produktem tej wiosny i odwrotnie, tematy rzucone wówczas na
łamach ,,Wigier" dają owej wiośnie taką szczególną rangę w historii Szarych
Szeregów. ,,Wigry" zostały pomyślane jako pismo zamkniętego kręgu ludzi, jako
pismo instruktorów Chorągwi Warszawskiej. Wydawane na powielaczu w niedużym
nakładzie posiadało ponumerowane egzemplarza, z których każdy adresowany był
imiennie. U góry, w prawym rogu ceerwoną kredką wpisany był pseudonim odbiorcy
harcmistrza lub zieloną kredką pseudonim odbiorcy podharcmistrza. Ten drobiazg
nawiązujący do tyle już lat nie widzianych instruktorskich podkładek pod krzyże
harcerskie sprawiał przyjemność, jeszcae mocniej wiązał odbiorcą z pismem.
Pragnąc, aby pismo było istotnie wyrazem rwącego wewnątrz nurtu, a nie
redagowane na siłę, zastosowano ponadto jeszcze jedną metodę. Postanowiono
mianowicie, że pismo nie będzie wychodziło w pewnych określonych terminach --
lecz, że będzie ukazywać się wtedy, gdy narośnie problem. W konsekwencji takiego
założenia każdy numer zawierał tylko jeden, stosunkowo spory artykuł oraz
ewentualne krótkie uwagi i głosy czytelników. Już pierwszy numer stworzył pismu
pozycję. Artykuł Janka pt. Typ instruktora stał się fundamentem, na którym
zbudowana została cała kiełkująca wrówczas ,,Szkoła za lasem". Następne dwa
numery zajął dłuższy artykuł ,,Stefana Orszy" pt. Problemy Polski Podziemnej. On
znów z kolei stał się fundamentem akcji ,,M". Problematyki emowej dotyczyły
jeszcze dwa dalsze artykuły: Janka Wuttkego pt. Organizacja, bez organizacji2
i ,,Stefana Orszy" pt. Bieg społeczny. O artykułach tych powiemy szerzej, gdy
zatrzymamy się nad sprawą samej akcji ,,M". Teraz przeglądajmy dalej pisma.
W ,,Wigrach" tej wiosny znajdujemy jeden jeszcze bardzo ciekawy artykuł pt
|
WÄ
tki
|