ďťż

Nieszczęśni ranni zatrzymali się na chwilę, ale nadchodzący od tyłu zmusili ich, by szli dalej; posuwali się więc, popychani, z wyrazem przerażenia na twarzach, pewni, że...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Zaczęto ciskać w nich kamieniami. Tłum najeżył się laskami i parasolami. Padły złowrogie okrzyki, rozległy się gwizdy. Wszystko to, oczywiście, skierowane było przeciwko oficerowi. Ktoś popchnął go, czyjaś ręka zdarła mu z głowy czapkę i rzuciła na ziemię, jakaś kobieta wrzeszcząc plunęła mu w twarz. Uderzony, zachwiał się na nogach. Anetka rzuciła się naprzód... Stała oddzielona trzema rzędami gapiów, patrząc z przerażeniem. Nic nie przewidziała, nic nie zamierzała. Zabrakło jej nawet czasu, by uświadomić sobie, co czuła. Z pochyloną głową wparła się w rozszalały tłum i rozpychając stojących jej na drodze utorowała sobie przejście. Poznali, co to pięść Riviere'ów i jak brzmi okrzyk ich gniewu... Dopadłszy niemieckiego oficera Anetka odwróciła się do tłumu i rozkrzyżowawszy ramiona, krzyknęła: ??Nikczemni! Czy jesteście Francuzami? Dwa te wykrzykniki podziałały jak dwa smagnięcia biczem. Ona zaś wołała dalej jednym tchem: ??Czy jesteście ludźmi? Każdy ranny to świętość! Wszyscy cierpiący są braćmi! Górowała nad tłumem głosem i ramionami. Śmiałe jej spojrzenia miotały dokoła gromy trafiając niechybnie w każdego. Zaczęto się cofać z pomrukiem. Anetka pochyliła się, by podnieść czapkę oficera; moment ten wystarczył, by zerwać kontakt z otoczeniem. Niezdecydowany motłoch skupiał się znów, by skoczyć jej do gardła... Nagle do Anetki podeszła młoda pani, pielęgniarka Czerwonego Krzyża, i powiedziała delikatnym, stanowczym głosem: ??Pani mówi, jak nakazuje honor. Ranni nieprzyjaciele są pod opieką Francji. Kto im uchybia, jej uchybia. Wszyscy ją znali. Pochodziła z arystokratycznej rodziny cieszącej się powszechnym szacunkiem. Mąż jej, oficer, zginął niedawno pod Verdun. Wystąpienie jej przeważyło szalę. Dwie inne panie, również pielęgniarki, stanęły obok niej, a kilku mieszczan zaczęło pośpiesznie wzywać do uspokojenia. Kobieta, która dopiero co pluła w twarz jeńcom, zaczęła się gło- 36 P a r é Ambroise (1517?1590) ??znakomity chirurg francuski, zwany ojcem współczesnej chirurgii. śno rozczulać nad jakimś rannym młodzieniaszkiem. Tłum rozstąpił się z groźnym pomrukiem, przepuszczając transport eskortowany przez młodą wdowę i Anetkę, która prowadziła pod rękę słaniającego się oficera. Nie ośmielono się już ani na jedno słowo protestu i konwój dotarł do szpitala. Obowiązki zawodowe i poczucie ludzkości odzyskały swe prawa, lecz w pierwszych dniach zamieszania, które pogarszał brak pielęgniarzy (wahający się wracali, jeden po drugim, w ciągu nocy), personel szpitalny był wprost zawalony pracą; nie zauważono więc Anetki, tak że do późna w nocy mogła zostać przy rannych; rozbierała ich i myła przy pomocy owej niedawnej furii, owej opętanej nienawiścią kobiety, która okazała się teraz zacną kumoszką, wstydzącą się swego wybuchu i pragnącą, by o nim zapomniano. Potem Anetka poświęciła się, by czuwać przy konającym: jednym z tych nieszczęsnych opuszczonych przez lekarzy, ponieważ przeprowadzenie operacji było już bezcelowe. Był to młodzieniec o smagłej cerze, chudy i nerwowy, owego nadreńskiego semicko? latyńskiego typu. Rana jego była potworna. Otwarty brzuch... iam foetebat...37 i już się w nim ruszały robaki. Rannym wstrząsały dreszcze, zaciskał z bólu zęby, chwilami jęczał; to przymykał, to znów otwierał oczy szukając wokoło siebie jakiejś żywej istoty, przedmiotu, jakiegoś punktu stałego, którego tonąc, mógłby się uczepić. Napotkawszy oczy Anetki wpił się w nie... Oczy pełne litości... Ach, cóż za nieoczekiwane światło w ciemnościach! I nagle zbudziła się skryta na dnie nadzieja. ??Hilfe!38 ??zawołał. Pochyliła się nad nim, wsuwając dłoń pod unoszącą się głowę. Szeptała po niemiecku słowa współczucia. Była to ożywcza rosa spadająca na suchą i rozpaloną skórę. Chwycił jej drugą wolną rękę i wbił w nią palce. Anetka odczuwała teraz każdym włóknem swego ciała najsłabsze drgnienie konającego
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.