X


Nie zadowala� si� te� wy��cznie letnim tam pobytem, nie by�o roku, aby nie odwiedzi� tych stron dwa, trzy razy, chocia� na par� godzin...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Zwykle robi� to podczas pobytu w Wilnie. W czasie przed letnim urlopem �y� Marsza�ek w radosnym podnieceniu: �Za tydzie� ja ju� sobie b�d� spacerowa� nad jeziorem". Sprawy za�atwia�o si� wtedy szybciej i g�adziej. Marsza�ek bywa� weso�y, ch�tnie zgadza� si� doda� kilka dni urlopu, a mnie szczeg�lnie, nigdy nie sprzeciwia� si�, gdy prosi�em o zezwolenie na wyjazd za granic�, �Tak, tak � m�wi� � ja wiem, ja wam to ju� m�wi�em, wy jeste�cie w��cz�ga, musicie si� w��czy�. Dobrze, dobrze, ja si� nie sprzeciwiam". Wyjazd nast�powa� w ko�cu czerwca lub na pocz�tku lipca. W 1932 r. wypad� 7 lipca. Dat� t� znali�my wcze�niej i wszyscy do niej przystosowali�my swoje odpoczynki i r�ne sprawy. Dotyczy�o to nie tylko adiutantury, ale r�wnie� i oficer�w Biura Inspekcji Giszu, a wi�c p�k. Witolda Warthy, pp�k. Kazimierza Glabisza, pp�k. Franciszka Sobolty, szefa gabinetu ministra � mjr. Adama Soko�owskiego, no a przede wszyskich cz�onk�w rz�du i wy�szych wojskowych. Marsza�ek nie lubi�, gdy kto�, kogo potrzebowa�, znajdowa� si� na urlopie. I to nawet w�wczas, gdy na ten urlop si� zgodzi�. Wiedzieli o tym doskonale wszyscy dygnitarze i tym skwapliwiej starali si� nie opuszcza� Warszawy, 126 gdy przebywa� w niej Marsza�ek. We wszystkich ludziach bliskich Marsza�ka ze wzgl�du na wykonywane funkcje, wyrobi�o si� poczucie jak najwi�kszego u�atwiania Mu pracy. Jakiekolwiek jej utrudnienie spotyka�o si� z og�lnym, bezwzgl�dnym i twardym pot�pieniem. Marsza�kowi w Jego pracy i �yciu nale�a�o usuwa� sprzed n�g najmniejszy kamyczek, a nigdy najmniejszego py�ku nie podrzuca�. Kto to zrobi�, zostawa� w opinii pot�piony do gruntu. Nikt zreszt� tego nie robi�, wszystkich o�ywia�a jak najlepsza wola, a religijne wprost uczucie pozwala�o z �atwo�ci� znosi� wielk� nieraz cierpko�� uwag Marsza�ka i Jego bezwzgl�dno�� w ocenianiu spraw, kt�re uwa�a� za �le za�atwione. Na Marsza�ka nikt nie �mia� si� gniewa�, ani obra�a�. To by�o nie do pomy�lenia. A zwierzenie si� z tak� my�l�, wywo�a�oby oburzenie. �Komendant ma prawo ruga�" � powtarza� ka�dy z niezachwian� pewno�ci�. Nale�y przyzna�, �e Marsza�ek korzysta� z tego prawa od czasu do czasu. Nie raz widzia�em nie jednego wielkiego dygnitarza, wychodz�cego z gabinetu Marsza�ka z wypiekami na twarzy. Dygnitarz wychodzi� cichutko i tylko niekt�ry poskar�y� si�: �Ale Komendant dzisiaj w humorze, jejejej!..." Bardzo nie lubi�, gdy jak�� nieudan� spraw� motywowano: �ja przecie� chcia�em jak najlepiej". Z�yma� si� na to mocno. Pewnego razu nie wiedz�c jeszcze o tym, stara�em si� t�umaczy� pewnego dygnitarza takimi s�owami: � Tak prawda, panie Marsza�ku, nie uda�o si�, ale on to zrobi� w najlepszej my�li. Chcia� z ca�ego serca us�u�y� panu Marsza�kowi. Marsza�ek a� poruszy� si� w fotelu. � Ju� i ten wy�azi mi z tym sercem! Prawdziwa choroba z tym sercem. Ja na takie serca.... Ile razy dure� zrobi dure�stwo, tyle razy wyskakuje z sercem, z najlepsz� wol� i najlepsz� ch�ci�. Ej, siec was wszystkich batogami za te najlepsze ch�ci... Przestraszy�em si� tego wybuchu, wi�c te� milcza�em, czekaj�c tylko odpowiedniego momentu, aby wyj�� z gabinetu. Ale Marsza�ek nie przestawa� m�wi�, wi�cej zreszt� do siebie i swoich my�li, ani�eli do mnie. � Ba�wany z dobrymi ch�ciami. To najgorsi! Robi miny pobo�ne, przewraca �lepiami, a jak �le robi, to zaraz z sercem i dobr� ch�ci� wyje�d�a. Bolszewik�w na was sprowadzi�, ci nauczyliby was zapomnie� o dobrej woli. 127 [- -] Tak wi�c wraz z Marsza�kiem szykowa�o si� ka�dego lata do urlop�w mn�stwo urz�dnikowi oficer�w. Niekiedy wygl�da�o to nawet do�� zabawnie, jak po wyje�dzie Marsza�ka Warszawa u g�ry nagle pustosza�a. Fakt ten bywa� nawet przedmiotem sta�ych �art�w i �prze�mieszk�w", ale nikt nie mia� zamiaru wstydzi� si� tego, �e, oczywi�cie, Komendanta si� boi i �e na wszelki wypadek woli by� na swoim posterunku w czasie Jego obecno�ci w Warszawie. Dla szerokich warstw ludno�ci oznacza�o to, �e Marsza�ek trzyma wszystkich, nie zawsze przecie� popularnych cz�onk�w rz�du czy innych wysokich funkcjonariuszy, �w gar�ci". I zreszt� by�a to prawda. W lecie 1932 r. wyj�tkowo nie wybiera�em si� w �adn� dalsz� podr�, urlop postanowi�em sp�dzi� nad morzem, w Jastrz�biej G�rze. Z tego to powodu spad�a na mnie wi�ksza cz�� roboty, zwi�zanej z dorocznym wyjazdem Marsza�ka do Pikieliszek. Naturalnie, gros przygotowa� odbywa�o si� w Belwederze pod okiem pani Marsza�kowej, ale i moja porcja by�a spora. Zawsze tak by�o, �e przez ca�y czas pikieliskiej willegiatury by�a z Marsza�kiem r�wnie� pani Marsza�kowa i c�rki
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.