ďťż

— - Mogę sprawić, by było jeszcze lepsze - Froar zanurzył rękę w fałdach swojego czerwonego płaszcza i wyciągnął malutką szklaną fiolkę z zielonożółtym płynem...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Pochylając się nad łóżkiem, wlał kilka kropli do kieliszka Gene’a. - No, spróbuj, jak ci będzie teraz smakowało. Bardzo niedobrze, że akurat teraz wszedł człowiek Kaspela - dodał jakby do siebie, zamykając buteleczkę i chowając ją na piersi. Gene uniósł kielich do ust. - Wypij, wypij wszystko - zachęcał go Froar. Gene popróbował wina. Było teraz wyjątkowo aromatyczne i pachniało więdnącymi kwiatami. Wypił trochę, czując, jak szczypie go w usta. - No, pij - powtórzył Froar. - Wypij wszystko, zanim krople przestaną działać - powiedział rozkazująco. Stał nad Genem na szeroko rozstawionych nogach, założywszy ręce do tyłu. Oczy błyszczały mu tajemniczo. Gene uczuł, że drętwieją mu usta. Nie był pewny, czy sprawia mu to przyjemność. Zakasłał i wylał trochę wina. Ale Froar przybrał postawę pełną nalegania i rozbitek posłusznie znowu zbliżył kielich do ust. W tym momencie Froar odwrócił się szybko w kierunku drzwi, mamrocząc pod nosem przekleństwo. Z korytarza dobiegły głosy dziewczyny i człowieka w błękitnej szacie. Zaciekawiony Gene zapomniał na chwilę o napoju i opuścił kielich, ale Froar gwałtownie zwrócił głowę w jego stronę i władczo wskazał na wino. Gene poczuł, że drętwieje mu gardło. Gdy Siwara i Kaspel weszli, odstawiał już czarę. Dziewczyna wyciągnęła rękę do Froara, jakby pozdrawiała drogiego przyjaciela, a ten uścisnął krótko jej szczupłą dłoń. - Widzę, że nasz rozbitek się obudził - powiedział Kaspel, zanim pozostali zdołali otworzyć usta. Jego łagodny głos pełen był podejrzliwości. - Chyba już trochę za późno na śniadanie - dodał, uśmiechając się do Gene’a. Nie wyglądał wcale groźnie. Czyżby ten starzec o miłej twarzy istotnie miał zamiar zatopić statek, zanim dopłyną do Kof? Wydawało się to nieprawdopodobne. To raczej Froar ze swą posępną twarzą i głosem mógł komuś zagrażać, chociaż nie wydawało się, aby młoda księżniczka żywiła jakiekolwiek obawy. Skierowała się w stronę łóżka, bardziej płynąc niż idąc, i szczupłymi dłońmi dotknęła zastawy. Froar wolno, długimi krokami podszedł do dziewczyny. - Niedużo zjadłeś - powiedziała nieśmiało. - Nie powinniśmy przeszkadzać ci podczas posiłku. Ale martwiłam się o ciebie, gdyż ostatniej nocy byłeś taki chory! Służący mówił, że jęczałeś przez sen... Gene skinął głową. W całym ciele czuł mrowienie, a usta miał odrętwiałe. Chciał coś powiedzieć, ale nie mógł nic wyksztusić przez ściśnięte gardło. Froar rzucił ukradkowe spojrzenie na Kaspela, stojącego ze zmarszczonymi brwiami, i uniósł kielich Gene’a. - Może to nawrót choroby - powiedział. - To wino przepłucze mu gardło. Ale gdy podnosił kielich, ten wysunął mu się z dłoni i upadł na dywan, a wino wsiąkło w tkaninę. - Ależ jestem nieostrożny! - zganił sam siebie, wcale nie zmieszany. - Wszystko rozlałem! Dziewczyna przyglądała się Gene’owi z zaniepokojeniem. Złożyła ręce i odwróciła się do Kaspela. Tymczysem mrowienie przeszło w drętwotę. Rozbitek poczuł, że nie ma siły w mięśniach i wolno osunął się na poduszki. - Jesteś potrzebny na pokładzie - powiedział Kaspel do Froara, który spojrzał na Gene’a, skinął księżniczce głową na pożegnanie i wyszedł. Starzec obserwował, jak tamten wychodzi, a potem wyciągnął chusteczkę, pochylił się nad rozlanym winem i umoczył w nim skrawek materiału. Księżniczka przypatrywała się Gene’owi przerażonym wzrokiem, a następnie zwróciła się do towarzysza. - Po co to robisz, Kaspel? Służący zaraz to wytrze... Kaspel wstał tak szybko, jak tylko pozwalał mu na to wiek. Wyciągnął chusteczkę w stronę Siwary. - Powąchaj! - wykrzyknął, blady z wściekłości. - Vyras - trucizna! Wydawało mi się, że czuję, gdy weszliśmy do pokoju. Froar go otruł! Wzięła chusteczkę i przytknęła ją do nosa. - Rzeczywiście, pachnie jak Vyras - zgodziła się. - Ale sądzić, że Froar... - Nigdy mi nie wierzysz! - mruknął Kaspel ze złością, pochylając się do Genem i potrząsając nim. - Jest nieprzytomny. W kielichu sporo jeszcze zostało. Najprawdopodobniej wypił za mało, by umrzeć. Ułożył bezwładne ciało mężczyzny i okrył go kocem
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.