ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Opera Uprowadzenie z seraju dostar-
czała mu przeżyć właśnie tego drugiego rodzaju, i to
nie dzięki walorom libretta, lecz tylko i wyłącznie
dzięki muzyce Mozarta. Jej to spontaniczny tok łago-
dził braki tekstu, nadając wszystkim nieprawdopodo-
bieństwom postaci i sytuacji tyle naturalności, że każ-
dy nieuprzedzony widz dawał się ponieść jej lotowi
w krainę fantazji.
Rodzaj bohaterski i wzniosły obcy był jego na-
turze powiada wybitny muzykolog niemiecki, Pauł
Bekker, charakteryzując Mozarta. Gluck inspirował
się światem zewnętrznym i od niego starał się przeni-
knąć do wnętrza. Mozart, przeciwnie, szedł od we-
wnątrz na zewnątrz. Nie dawał obrazu akcji, dawał
1 List z 17 VIII 1782.
111
samego człowieka. Jego melodia nie jest melodią wznio
słego czynu, jest melodią tego człowieka... To bynaj-
mniej nie logika akcji czy charakteru nadaje operze jej 3
ludzką autentyczność, lecz sposób, w jaki naturalność ( ly^i nvd
uczucia przekształca się w melodie, w melodie nasyconemu
harmoniami. Oto dlaczego Mozart wymaga, by Ťw ope-1|
rżę poezja pozostawała zawsze uległą córą muzykiť...S
Wszystko, co jest widzialne, przemienia w śpiewną me-NJI
lodię, której forma dzięki jego doświadczeniom bliska^l
jest operze włoskiej i której treść przesiąkniętaŽ
jest duchem uczuciowości niemieckiej. Ta melodia^
która jest alfą i omegą opery Mozarta, wyobraża war
tość duchową postaci scenicznych, przedstawia ichj
istotę... ukazuje nam naturę człowieka. I to nie charakter
rystyką psychologiczną, lecz tą zdumiewająco przeni-
kliwą wizją przyrodzonych właściwości ludzkich, jak
Mozart transponuje na ruch śpiewającego głosu".ł j
Idomeneo zamknął pierwszy rozdział życia Mozarta l
długi etap terminowania i upartej wędrówki po sławę
Uprowadzenie z seraju otwiera nowy rozdział w życi<
wyzwolonego twórcy epokę nieustannego wspinani
się na szczyty muzyki.
Zanim do nich dotrze, raz jeszcze obróci oczy w prz
szłość i teraz dopiero spostrzeże, że dotąd nie złoż^j
hołdu ani tym dwom olbrzymom, których nazwisk
brzmią Jerzy Fryderyk Haendel i Jan Sebastian BacI
ani temu, którego dzieło stało się zaczynem nowi
muzyki, a który zowie się Karol Filip Emanuel Bać!
Naprawi pośpiesznie swą opieszałość, zanurzy się w ic
zdrową, mocną i pokrzepiającą muzykę. I będzie l
ostatnia już lekcja, jakiej mu udzieli przeszłość. Wy
1 P. Bekker: Musikgeschichte als Formwandlung; przekłt
francuski pt. La Musique. Paryż 1929; s. 154.
112
dzie z niej silniejszy niż kiedykolwiek i pewien, że nie-
zmierzony obszar muzyki nie kryje już przed nim
żadnych tajemnic.
IH Przypadek chciał, że tym, który zatrzymał spojrzenie
Mozarta na dziełach Haendla i Bachów, był baron
van Swieten człowiek o najbardziej dziwacznych
poglądach na muzykę. ,,Baron ten pisze Stendhal
sądził, że muzyka, która tak dobrze umie wyrażać na-
miętności, może również malować przedmioty fizyczne,
budząc w duszach słuchaczy wrażenia, jakie na nich
sprawiają te przedmioty. Ludzie podziwiają słońce,
a zatem malując najwyższy stopień podziwu, przy-
wołuje się im na myśl słońce. Ten sposób wnioskowa-
nia może się wydać nieco lekkomyślny, ale p. van Swie-
ten był przekonany o jego słuszności. Zwrócił też
uwagę swemu przyjacielowi (Haydnowi), że jakkolwiek
spotyka się w dziełach wielkich mistrzów tu i ówdzie
pewne cechy stylu opisowego, to jednak pole to nadal
pozostaje otwarte dla kogoś, kto by chciał zbierać na
nim plony
|
WÄ
tki
|