X


Nie przejmowa�a si� zbytecznie swymi smutnymi przeczuciami...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
156 Tymczasem owo polepszenie u Lilii by�o, niestety, zwodnicze. Le�a�a w silnej gor�czce, podczas gdy dziewcz�ta weso�e i szcz�liwe stroi�y si� na bal. Panna Gussow czuwa�a przy niej i stanowczo o�wiadczy�a, �e nie odst�pi od jej ��ka. Na �yczenie panny Rajmar zatajono chwilowo pogorszenie si� choroby; nie chcia�a psu� uciechy swoich wychowanek, bo w rzeczywisto�ci, nie wp�yn�oby to nic na przebieg rzeczy. Tak wi�c m�oda nauczycielka sama pozosta�a w pokoju chorej. Dochodzi� j� gwar i odg�os krok�w z frontowej cz�ci domu, czasem �miech zad�wi�cza� nad uchem, w ko�cu pos�ysza�a przyt�umione takty poloneza. � lizo, chod�! � nagle zawo�a�a Lilii. Panna Gussow zadr�a�a. � lizo, prosz� ci�, prosz� ci�, chod�. Zaprowadz� ci� do sali, chod�! Zaprowadz� ci� do sali, chod�! � Usiad�a na ��eczku i usi�owa�a wyskoczy�. Panna Gussow obj�a gor�czkuj�ce dziecko i chcia�a je po�o�y�, lecz Lilii odepchn�a j�. � Id� sobie! � zawo�a�a. � Ty� nie kr�lewna, nie jeste� ubrana w pi�kn� sukienk�! lizo! lizo! Chod�! Przestrach dr�a� w jej g�osie, os�upia�ym wzrokiem wpatrywa�a si� w swoj� opiekunk�. � Jak spokojnie le�e� b�dziesz, to liza przyjdzie � uspokaja�a panna Gussow, a g�os jej zamiera� w gardle, taka j� ogarnia�a obawa. � Uspok�j si�, male�ka moja! Po�� si� cichutko, o, tak. � I �agodn� przemoc� k�ad�a na poduszk� ci�gle jeszcze zrywaj�c� si� Lilii. � Cichutko � powtarza�o dziecko bezwiednie. � Chod�, lizo! Cichutko! Panna Gussow poci�gn�a za sznurek od dzwonka, po chwili zjawi�a si� kucharka. Ona jedna tylko mog�a us�ysze� dzwonek, reszta s�u�by zaj�ta by�a we frontowej cz�ci domu. � Id�, popro� pann� liz�, a potem jak najpr�dzej sprowad� doktora � powiedzia�a p�g�osem. � Dziecko 157 jest bardzo chore. Ale sprawuj si� cicho, Basiu, nie m�w nic nikomu. � A jak mnie panna Rajmar zapyta, to przecie� musz� jej powiedzie� � zauwa�y�a flegmatyczna nieco Basia. � Nie zapyta, je�eli sprawisz si� sprytnie. Spiesz si� tylko, prosz� ci�. Przypadek przyszed� z pomoc� Basi. Gdy si� zbli�a�a do sali, otworzy�y si� drzwi tej�e � Uza i Nelly, trzymaj�c si� pod r�k�, wychodzi�y na korytarz, z twarzami pa�aj�cymi, �miej�c si� i rozmawiaj�c weso�o. Kucharka skin�a na nie tajemniczo. � Panno lizo � rzek�a � niech panienka zaraz idzie do panny Gussow. � Co si� sta�o, Basiu? � jednocze�nie zapyta�y obie panienki. � Nic si� nie sta�o, ale dziecko jest s�absze, natychmiast mam sprowadzi� doktora. Nikt nie ma o tym wiedzie�, niech panienki nikomu nie m�wi�. Niech si� panienki nie boj� � doda�a, widz�c przestraszone ich twarze � to nie idzie tak pr�dko z takimi ma�ymi dzie�mi. Ale musz� lecie�! � I jak kula zsun�a si� ze schod�w i wybieg�a z domu. � Ja p�jd� z tob�! � zawo�a�a Nelly, lecz liza na to nie pozwoli�a. � Ty, Nelly, musisz wr�ci� do salonu � stanowczo zadecydowa�a liza � bo to zwr�ci uwag�, jak nas nie b�dzie obydw�ch. Ja sama p�jd� i nied�ugo zawiadomi� ci�, co si� dzieje. Nelly, smutna, �ciga�a wzrokiem przyjaci�k� i powr�ci�a do jasno o�wietlonej sali. Ci�ko zrobi�o si� jej na sercu, gdy popatrzy�a doko�a na tych ludzi uszcz�liwionych, weso�ych � �zy nape�ni�y jej oczy. �eby nikt nie zobaczy� jej zasmuconej twarzy, ukry�a si� niepostrze�enie za grup� jode�. Kto� jednak j� zauwa�y�, by� to doktor Althoff. Gdy ujrza� j� wchodz�c� z tym 158 wyrazem niezwyk�ej powagi i zaraz potem ukrywaj�c� si� za drzewka, zbli�y� si� do niej powoli. � Dlaczego szuka pani samotno�ci, miss Nelly? � zapyta� z serdecznym zainteresowaniem. � Czy ma pani jakie� zmartwienie? � O, panie doktorze, ja si� tak boj� o dziecko! Basia przysz�a po liz� i pobieg�a teraz po doktora! � I jej weso�e zwykle oczy spogl�da�y z obaw� i smutkiem na m�odego cz�owieka. Doktorowi Althoffowi nigdy nie wyda�a si� tak mi�a, jak w tej chwili. Filuterna, weso�a Nelly, w pachn�cej jasnoniebieskiej sukni, z wianuszkiem stokrotek w z�otych w�osach, radowa�a serce jego przez ca�y wiecz�r, lecz Nelly smutna, zdradzaj�ca tyle tkliwego uczucia, wprawi�a go w zachwyt. � Uspok�j si� pani � pociesza� � natychmiast p�jd� do chorej i wr�c� niebawem zawiadomi� pani�, jak si� tam rzeczy maj�. Zapuka� lekko, a gdy drzwi uchyli�, oczom jego przedstawi� si� obraz wzruszaj�cy. liza kl�cza�a przy ��eczku, g�owa jej spoczywa�a przy g��wce Lilii tak blisko, �e brunatne jej k�dziory miesza�y si� z jasnymi puklami dziecka. �wie�a p�sowa r�a, jej jedyna ozdoba tego wieczoru, wypad�a z w�os�w i na p� ogo�ocona z listk�w, le�a�a na pod�odze. Panna Gussow k�ad�a �wie�y ok�ad z lodu na rozpalon� g��wk� dziecka. Doktor Althoff nie pyta� o nic, jedno spojrzenie na ma�� chor� wyja�ni�o mu wszystko. Patrzy�a na niego szeroko otwartymi oczami; rozpalone, dr��ce r�czki niespokojnie chwyta�y co� w powietrzu. Gdy liza chcia�a si� podnie��, l�kliwie uwiesi�a si� jej na szyi. � Nie odchod�, zosta�! Ty jeste� kr�lewna! � m�wi�a w oderwanych wyrazach. � Ty� najpi�kniejsza! Ta�cz ze mn�. Chod�! 159 Nowe zmiany zasz�y w jej wyobra�ni. liza przedstawia�a jej si� teraz jako gwiazdka. � Najmilsza gwiazdeczko, masz z�ot� sukienk�, korona na twojej g�owie, a jak si� b�yszczy! B�dziesz si� ze mn� bawi�a � szepta�a dalej z tajemniczym u�miechem � poczekaj, ja przyjd� tam do ciebie, do kochanych anio�k�w! Id�, zabierz mnie ze sob�! Zm�czona wysi�kiem opad�a na poduszki. liza by�a jakby sparali�owana ze strachu. Po raz pierwszy w �yciu znalaz�a si� przy ci�ko chorej, nic zatem dziwnego, �e czu�a si� bezradna, prawie nieprzytomna. Obj�a wp� pann� Giissow, poblad�� twarz ukry�a na jej piersiach, wargi jej dr�a�y. � Niech pani wr�ci do sali � radzi� doktor Althoff i wzi�� j� za r�k�. � Ja pani� zaprowadz�, panno lizo. Potrz�sn�a g�ow�. � Zostan� tutaj � wyrzek�a cicho, lecz stanowczo. � Lilii nie opuszcz�. Rozkoszne d�wi�ki walca Straussa Nad pi�knym, modrym Dunajem, poprzez cienie nocy przedziera�y si� n�c�co 160 do pokoju chorej, liza ani na chwil� jednak nie pomy�la�a o tym, �eby wr�ci� do zabawy, do weso�o�ci. Ca�� jej dusz� nape�nia�o cierpienie jej ukochanej pieszczotki. Chwil� jak�� Lilii le�a�a cicho, z przymkni�tymi oczami, lecz trwa�o to nied�ugo � zacz�a zn�w silniej jeszcze majaczy�
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.