ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Jęknęła ze
zgrozy nad
tym, jak zdradzono nieszczęsnego Teideza. Jednak wieść, iż Valenda musi się
szykować na
pogrzeb, ślub i być może do wojny, natychmiast dodała jej sił.
- Czy Iselle może liczyć na wsparcie swego wuja dy Baocii? - zapytał ją Cazaril.
- Ilu
jeszcze moglibyście sprowadzić tu wspólnie do walki z frakcją dy Jironala?
Prowincjara szybko wyliczyła tych wszystkich lordów, których mogłaby sprowadzić
do Valendy, pozornie na pogrzeb Teideza, a w rzeczywistości po to, by wyrwać
Iselle z rąk
dy Jironala. Po tylu latach uważnej obserwacji sytuacji politycznej w Chalionie
prowincjara
nawet nie potrzebowała zerkać na mapę, żeby opracować taktyczny plan działań.
- Każcie im zjechać na pogrzeb Teideza z całym wojskiem, jakie zdołają zebrać -
mówił Cazaril. - Musimy opanować drogi wiodące stąd do Ibry, żeby móc
zagwarantować
bezpieczeństwo rój sowi Bergonowi.
- To będzie trudne - odparła prowincjara, prostując się. - Między Valenda a
granicą
leżą ziemie samego dy Jironala, a także jego szwagrów. Powinniście wziąć ze sobą
oddział
wojska. Ogołocę całą Valende, żeby dać wam ludzi.
- Nie - odparł z namysłem Cazaril. - Będziecie potrzebowali wszystkich ludzi na
miejscu, kiedy przyjedzie Iselle, co może nastąpić na długo przed moim powrotem.
A poza
tym, jeśli wezmę ze sobą cały oddział, będziemy podróżować znacznie wolniej. Nie
możemy
się łudzić, że zdołamy załatwić po drodze świeże konie dla tak wielu ludzi, a
ponadto
utrzymanie wyprawy w sekrecie stanie się zupełnie niemożliwe. Będzie znacznie
lepiej, jeśli
pojedziemy we trzech, za to szybko i nie rzucając się w oczy. Zachowajcie ten
oddział, żeby
mógł wyjechać nam na spotkanie, kiedy będziemy wracać. I miejcie się na
baczności: ten
baocjański kapitan, którego wysłaliście z Teidezem, sprzedał się Dondowi - nie
można mu
ufać. Trzeba znaleźć jakiś sposób, by go zastąpić kimś innym, kiedy wróci.
Prowincjara zaklęła cicho.
- Na demony Bękarta! Każę mu obciąć uszy!
Ułożyli następnie plan przekazywania sobie zaszyfrowanych listów do i od Iselle,
które miały iść przez Valende, aby stworzyć w ten sposób wrażenie, że Cazaril
wciąż jeszcze
przebywa na dworze jej babki. Prowincjara podjęła się także zastawić dla niego
nazajutrz
część biżuterii Iselle, aby zdobyć pieniądze konieczne na dalszą podróż. W ciągu
kilkunastu
minut omówili i rozwiązali kilkanaście praktycznych problemów. Cazaril
podejrzewał, iż to
właśnie jej zdecydowanie sprawiało, iż była całkowicie niepodatna na obecność
bogów.
Mimo całego dla nich szacunku i pilnego przestrzegania obrządków żaden bóg nawet
boczkiem nie wśliznąłby się nigdy za bramy tej żelaznej woli. Bogowie obdarzyli
ją mniej
ryzykownymi podarkami, a on był im za to wdzięczny.
- Rozumiecie - powiedział na koniec - wydaje mi się, że te małżeńskie plany
mogłyby
pomóc uratować Iselle. Nie wiem, czy zdołają uratować też Istę. - Ani smutnej
Isty, błąkającej
się po zamku w Valendzie, ani Orica, który leży ślepy i spuchnięty w Zangre. Nie
pomogą
żadne napomnienia prowincjary, żeby Ista wzięła się w garść, dopóki będzie ją
dławić ta
czarna trująca mgła.
- Wystarczy, jeśli wyrwą ją ze szponów kanclerza dy Jironala. Nie mogę uwierzyć,
że
Orico mógł zawrzeć tak niegodziwe postanowienia w swoim testamencie. - Kwestie
prawne
wzburzyły ją bardziej niż nadprzyrodzone. - Żeby odebrać mi wnuczkę, nawet nie
spytawszy
mnie o zdanie!
Cazaril przeczesał palcami brodę.
- Zdajecie sobie sprawę, że jeśli misja się powiedzie, wnuczka zostanie waszym
suwerenem. Będzie samowładną roiną Chalionu i królewską małżonką w Ibrze.
Skrzywiła ironicznie wargi.
- To właśnie jest największe szaleństwo. To przecież ledwie dziewczątko! Co
prawda,
zawsze miała więcej rozumu od biednego Teideza. Co też myślą sobie ci nasi
bogowie, żeby
sadzać takie dziecko na tronie Chalionu!
- Być może odbudowa potęgi Chalionu to praca na całe długie życie, więc ludzie
starzy jak ja czy wy nie dożyją dnia, w którym będą mogli oglądać jej owoce.
Prychnęła niecierpliwie.
- Sami jesteście niewiele starsi od dziecka. Całym światem rządzą dzisiaj
dzieci, nic
dziwnego, że świat oszalał. No cóż... no cóż. Zaczniemy krzątaninę jutro z rana.
Na pięcioro
bóstw, Cazarilu, idźcie się przespać, choć sama pewnie nie zmrużę oka.
Wyglądacie jak
wskrzeszeni z umarłych, a przecież nie macie tylu lat co ja.
Podniósł się ociężale, ukłonił i wyszedł. Nerwowe wybuchy energii prowincjary
szybko mijały. Będzie potrzebowała pomocy wszystkich swoich domowników, by nie
nadwerężyć niebezpiecznie sił.
Cazaril otrzymał z powrotem swą zimną honorową komnatę w głównym skrzydle
|
WÄ
tki
|