ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Prasa i wydawnictwa partii związanych z PPR podlegały zarówno kontroli
przez instytucje państwowe (cenzura), jak i na ogół bez większych oporów
uczestniczyły w wielkich kampaniach propagandowych, podejmowanych wspólnie,
lecz w zasadzie pod dyktando komunistów. Ośrodki niezależne z trudem mogły
się przebić przez szczelne sito koncesji i przydziałów. Ludowcy, których
leader był wicepremierem, dopiero po dłuższych staraniach dostali zgodę na
wydawanie dziennika ("Gazeta Ludowa"), którego nakład był limitowany
znacznie poniżej zapotrzebowania. Ani Kościół, ani Stronnictwo Pracy nie
uzyskało zgody na druk pisma codziennego. Zdecydowanie też uniemożliwiono
wydawanie prywatnych dzienników i czasopism.
Wszystko to zapewniło PPR niemal całkowite panowanie w sferze informacji
i propagandy. Utrudniano (przydziały papieru) lub wręcz uniemożliwiano
(cenzura, koncesje) krystalizowanie się poglądów politycznych czy ideowych,
a nade wszystko skupianie zwolenników i organizowanie życia publicznego
poza oddziaływaniem komunistów i ich mniej lub bardziej gorliwych
pomocników. Aczkolwiek w propagandzie tej, która z uwagi na ścisłe
powiązania między PPR a aparatem rządowym miała charakter
oficjalno-państwowy, nie brakowało elementów ogólnonarodowych - przede
wszystkim wezwania do udziału w odbudowie zniszczonego kraju i
zagospodarowywaniu Ziem Odzyskanych - zasadniczym jej celem była walka
polityczna. Prowadzono ją z reguły w sposób niezwykle brutalny.
Gazety, ulotki, broszury, audycje radiowe nasycone były agresją kierowaną
z niemal jednakową determinacją przeciwko "reakcyjnemu podziemiu",
"przeżytkom arystokracji i burżuazji", "spekulantom i darmozjadom",
"anglosaskiemu imperializmowi" i jego "emigracyjnym sługom", jak i
"wstecznemu klerowi" czy opozycyjnym ludowcom, którzy nieodmiennie
przedstawiani byli jako "reprezentanci bogatego chłopstwa" i poplecznicy
"obcych sił". Prezentowano czarno-biały obraz, w którym PPR i jej
sojusznicy okazywali się nie tylko jedynymi gwarantami nowego kształtu
terytorialnego Polski (co mniej więcej odpowiadało rzeczywistości), ale też
jedyną siłą, która zdolna jest podnieć kraj z ruin, "repolonizować prastare
piastowskie ziemie" i dokonać dzieła reform gospodarczych.
Komuniści przedstawiali się jako właściwi i wierni spadkobiercy całej
"postępowej tradycji narodowej" od Komisji Edukacji Narodowej (walka z
analfabetyzmem) po sprzeciw wobec autorytarnych - jak pisano
"faszystowskich" - rządów "przedwrześniowych". Kołłątaj, Kościuszko,
Lelewel czy Rataj lub Niedziałkowski byli patronami nie gorszymi, a może i
lepszymi niż Waryński, Kasprzak czy Marchlewski (nie mówiąc o Róży
Luksemburg). Obficie odwoływano się do odruchów antyniemieckich i często
posługiwano się retoryką pansłowiańską, która miała wspomagać usilnie
lansowaną przyjaźń polsko-radziecką, a także pozytywny stosunek np. do
jugosłowiańskich komunistów. Już sama druzgocąca przewaga w sferze
informacji i propagandy mogła oddziaływać na rzecz nowej, "prawdziwie
demokratycznej" rzeczywistości, gdyż ukazywała słabość tych wszystkich,
którzy na różne sposoby przeciwstawiali się PPR.
"Aby propaganda była skuteczna, musi stać za nią ostry miecz" - ta dewiza
mistrza propagandy totalitarnej Josepha Goebbelsa obowiązywała także w
Polsce. Przez cały rok 1945, zarówno przed, jak i po utworzeniu
Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, trwało rozbudowywanie aparatu
bezpośredniej przemocy. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, które w
maju 1945 r., a więc już po zorganizowaniu się na całym terytorium
państwowym, liczyło ok. 11 tys. pracowników i funkcjonariuszy, jesienią
było 2,5 razy liczniejsze, a sieć agentów i informatorów wzrastała jeszcze
szybciej. We wrześniu przeprowadzono reorganizację resortu, w którym mocną
pozycję zdobył sobie - obok jednostek zajmujących się walką z
konspiracją-agendy mające na celu kontrolę i penetrację legalnie
działających partii politycznych, stowarzyszeń i Kościoła (Departament V),
a także nadzorujące różne działy gospodarki narodowej (Departament IV). One
właśnie działały głównie dzięki agentom, werbowanym bardzo często przez
zastraszenie, fizyczny terror lub tzw. materiały kompromitujące. Milicja
Obywatelska osiągnęła stan zatrudnienia przekraczający 62 tys. etatów
(czyli dwa razy więcej niż liczyła Policja Państwowa w 35-milionowej II
Rzeczpospolitej), a Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego liczył ok. 3,2 tys.
oficerów i ponad 29 tys. podoficerów i szeregowych. Ministerstwu podlegało
ponad 100 więzień i obozów (nie licząc aresztów UB, MO i KBW).
W wielu akcjach pacyfikacyjnych wykorzystywano regularne jednostki
wojskowe, a przez cały rok 1945 działały w Polsce oddziały radzieckich
wojsk wewnętrznych i rozliczne agendy NKWD oraz kontrwywiadu. Ostatnią
akcję przeciwpartyzancką w terenie jednostki NKWD przeprowadziły w sierpniu
1946 r. (a opuściły Polskę dopiero wiosną 1947 r.). Z uwagi na skład
osobowy kierownictwa resortu i ścisłe podporządkowanie jego działań
dyrektywom PPR, MBN pełniło faktycznie funkcje czegoś w rodzaju "partyjnej
policji politycznej"
|
WÄ
tki
|