X


- Ka�dy odpowiedzialny jest za w�asne czyny...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
A z niego ma�a by�a pociecha dla Royal Artillery Corps. Mam wra�enie, �e wojn� zdo�amy wygra� i bez porucznika Josepha Alcocka z Ruislip pod Londynem - powiedzia� z sarkazmem. - Peter, zapytaj tego nad�tego b�cwa�a, kiedy odp�ywamy. Zagadni�ty Tang Tuo, stoj�cy dotychczas bez ruchu, niczym hebanowa statua, wyja�ni�, i� jeszcze tego samego dnia odb�dzie si� ceremonia za�lubin, dokonana wed�ug obyczaj�w i tradycji miejscowych. Tang Tuo nie w�tpi�, �e przyjaciele oblubie�ca zechc� wzi�� w niej udzia� i obecno�ci� swoj� u�wietni� uroczysto��. Wieczorem, o zmierzchu, czeka� b�dzie na nich specjalnie wybrany rybak ze sw� �odzi�. - No, tak - westchn�� Tanner. - To jest prawdziwa wojna. Na ka�dym kroku tracimy ludzi, o ile mo�na nazwa� cz�owiekiem naszego ukochanego Joe. Mcneill u�y� tym razem j�zyka hiszpa�skiego: - Amar'y saber no puede ser (hiszp. - NIe mo�na jednocze�nie kocha� i by� rozs�dnym) - wydeklamowa� dramatycznie. - Nie wyg�upiaj si�, Alan - upomnia� go Shannon. - Twoje popisy lingwistyczne dzia�aj� mi na nerwy. Po diab�a u�ywasz ci�gle obcych przys��w? - U�ywam ich, bo przys�owia s� m�dro�ci� narod�w, m�j m�ody przyjacielu. Skoro za� wyczerpa�y si� moje w�asne zasoby m�zgowe, staram si� je uzupe�ni�, czerpi�c z krynicy m�dro�ci innych. - Biedny Alan zwariowa� - skonstatowa� z udanym wsp�czuciem Geoffrey. - Mo�e jest zazdrosny o Li Tong? W ci�gu dnia, zafascynowani, obserwowali przebieg uroczystych za�lubin porucznika Josepha Alcocka z nadobn� Sumatrzank�, Li Tong. Jeszcze przed po�udniem panna m�oda, tym razem przybrana od�wi�tnie w cienki, haftowany po brzegach saarung i wyszywane paciorkami baju, ceremonialnie wyprowadzona zosta�a przez gromad� kobiet z jednej z chat i umieszczona na �rodku kam pongu na bambusowym krze�le. Siedzia�a bez ruchu, z pochylon� g�ow�, skromnie i wstydliwie spogl�da�a na ziemi� pod swymi bosymi stopami. Joseph Alcock, g�adko ogolony, o starannie zaczesanej w g�r� ��tawej czuprynie, r�wnie� w saarungu i baju, zasiad� obok na wy�szym i okazalszym krze�le. Na migi porozumiewa� si� ze zgromadzonymi go��mi, �askawie przyjmowa� podarunki �lubne, sk�adaj�ce si� z glinianych naczy� r�nych kszta�t�w i wielko�ci, sztuk bia�ego p��tna, owoc�w, plack�w ry�owych, kawy, a nawet kilku paczek holenderskich papieros�w. Co chwila z powag� zaczerpywa� ��tawego p�ynu z wiadra stoj�cego obok krzes�a, cz�stowa� b�d� ojca swej oblubienicy, b�d� sztywnego i pe�nego nad�tego dostoje�stwa Sen Toju. Cz�sto r�wnie� popija� sam, a jego humor i samopoczucie poprawia�y si� z ka�dym opr�nionym kubkiem. W takt marsza weselnego, wygwizdywanego z fantazj� przez Tannera, stoj�cego na uboczu, Shannon i Mcneill podeszli na �rodek placyku, zatrzymali si� przed siedz�c� par�. Sil�c si� na zachowanie powagi z�o�yli formalne gratulacje Li Tong, a potem znacznie ch�odniejsze Alcockowi. Ten utraci� na moment pewno�� siebie, ale pod wp�ywem nowego kubka zbawczego ��tego p�ynu natychmiast j� odzyska�. - Spotkamy si� nied�ugo, drodzy przyjaciele - powiedzia� �askawym tonem. - Wiedzcie, �e gdyby nie m�j wp�yw na Sen Toju i Tang Tuo, gdyby nie moje znaczenie i dobra wola, nigdy nie otrzymaliby�cie �odzi, nigdy nie zdo�aliby�cie si� przeprawi� na Jaw� i najprawdopodobniej znajdowaliby�cie si� teraz w wi�zach japo�skich. Nie dzi�kujcie, to zbyteczne, przyzwyczai�em si� ju� do waszej niewdzi�czno�ci. - Si�gn�� do wiadra, przep�uka� gard�o i ci�gn�� troch� si� j�kaj�c i p�acz�c: - Niezbadane s� wyroki boskie, nie usi�ujcie ich odgadn��. Wszechmocny... tak, Wszechmocny natchn�� mnie, wskaza�... wskaza� w�a�ciw� i jedyn� drog�. - Napad�a go czkawka, tote� szybko wychyli� nast�pn� porcj� p�ynu. - W odpowiedniej chwili, moi drodzy, i ja rusz� si� st�d. Ojczyzna... ojczyzna mnie wzywa... a ja zzznam swoje obo...wi�zki oficera i d�entelmena... - Chod�cie, bo mi si� zbiera na wymioty - zawo�a� z daleka Tanner do przyjaci�. - Biedna Li Tong. Zas�u�y�a na co� lepszego ni� ten... ten cz�owiek. C�, fakt, �e kto� jest oficerem, nie znaczy, �e nie mo�e by� kanali�. Kr�lewski Korpus Artylerii nie jest pod tym wzgl�dem wyj�tkiem. - Mi�czak - Mcneill wypowiedzia� tylko jedno s�owo i splun�� pod nogi, zapominaj�c o dobrym wychowaniu
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.

Drogi uĹźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.