Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Wszyscy zaczynaj± się ¶miać na wspomnienie odpowiedzi tłumu i zgorszenia uczonych w Pi¶mie oraz faryzeuszów, którzy odeszli oburzeni.
S± już w obrębie ¦wi±tyni i szybko otacza ich tłum jeszcze liczniejszy niż w poprzednie dni.
«Pokój Tobie, Panie! Pokój! Pokój!» – wołaj± Izraelici.
«Witaj, Nauczycielu!» – mówi± poganie witaj±c Go.
«Niech pokój i ¶wiatło przyjdzie do was» – odpowiada Jezus wszystkim jednym powitaniem.
«Bali¶my się, że Cię ujęli, albo że nie przyjdziesz z powodu ostrożno¶ci lub z odrazy. I rozeszliby¶my się szukać Cię wszędzie» – mówi wielu.
Na twarzy Jezusa pojawia się blady u¶miech. Pyta:
«Nie chcecie więc Mnie stracić?»
«Gdyby¶my Cię stracili, Nauczycielu, któż by nam dawał pouczenia i łaski, jakich Ty nam udzielasz?»
«Moje pouczenia pozostan± w was i zrozumiecie jeszcze więcej, kiedy odejdę... A Moja nieobecno¶ć po¶ród ludzi nie przeszkodzi łaskom zstępować na tych, którzy będ± się modlić z wiar±.»
«O, Nauczycielu! Naprawdę chcesz odej¶ć? Powiedz nam, dok±d idziesz, a my pójdziemy za Tob±. Tak bardzo potrzebujemy Ciebie!»
«Nauczyciel mówi tak, aby się przekonać, czy Go kochamy. Gdzież miałby pój¶ć Nauczyciel z Izraela, je¶li nie do Izraela, a więc – tutaj?» [– odzywa się kto¶. Jezus za¶ odpowiada:]
[Por. J 7,33] «Zaprawdę powiadam wam, jeszcze krótki czas będę z wami. Idę do tych, do których Mnie posłał Ojciec.
[Por. J 7,34] Potem będziecie Mnie szukać, ale Mnie nie znajdziecie. A gdzie Ja jestem, tam wy pój¶ć nie możecie. Teraz jednak pozwólcie Mi odej¶ć. Dzi¶ nie będę przemawiał tutaj, w obrębie [¦wi±tyni]. Gdzie indziej s± biedni, którzy czekaj± na Mnie, a nie mog± tu przyj¶ć, bo s± bardzo chorzy. Po modlitwie pójdę do nich.»
I z pomoc± uczniów toruje Sobie przej¶cie na Dziedziniec Izraelitów.
[Por. J 7,35] Pozostali spogl±daj± na siebie. «Dok±dże On chce i¶ć?»
«Z pewno¶ci± do Swego przyjaciela Łazarza. Jest tak bardzo chory.»
«Ja pytam o to, dok±d On pójdzie nie dzisiaj, ale kiedy opu¶ci nas na zawsze. Czy nie słyszeli¶cie, co powiedział? Nie będziemy umieli Go znaleĽć...»
«Być może pójdzie zgromadzić Izraela ewangelizuj±c naszych, którzy s± rozproszeni w¶ród narodów. Diaspora pokłada nadzieję w Mesjaszu tak samo jak my.»
«A może pójdzie pouczać pogan, aby ich poci±gn±ć do Swego Królestwa?»
«Nie. To nie może tak być. Zawsze mogliby¶my Go wtedy znaleĽć, nawet gdyby był w dalekiej Azji lub w ¶rodku Afryki albo w Rzymie czy w Galii, albo w Iberii, w Tracji albo u Sarmatów. Skoro mówi, że Go nie znajdziemy, nawet je¶li będziemy Go szukać, to oznacza, że nie będzie w żadnym z tych miejsc.»
[Por. J 7,36] «No, tak! Cóż ma znaczyć to, co powiedział: „Będziecie Mnie szukać, a nie znajdziecie Mnie, a gdzie Ja jestem, wy przyj¶ć nie możecie”? „Jestem...” a nie: „Będę...” Gdzie On więc jest? Czy nie jest po¶ród nas?»
«Mówię ci to, Judo: On się wydaje człowiekiem, ale to duch!»
«Ależ nie! Po¶ród uczniów s± tacy, którzy Go widzieli zaraz po urodzeniu. Więcej nawet! Widzieli Jego Matkę brzemienn±, na kilka godzin przed Jego narodzinami.»
«Ale czy to na pewno to samo niemowlę, które się teraz stało mężczyzn±? Kto nas upewni, że to nie kto¶ inny?»
«Ależ, nie! On mógłby być kim¶ innym i pasterze mogliby się mylić. Ale co do Jego Matki! Jego braci! Całej osady!»
«Pasterze poznali Matkę?»
«Oczywi¶cie, że tak...»
«Zatem... dlaczego On mówi: „Gdzie Ja jestem, wy pój¶ć nie możecie”? Dla nas to przyszło¶ć: nie będziecie mogli. Dla Niego to teraĽniejszo¶ć: jestem. Ten Człowiek nie ma więc przyszło¶ci?»
«Nie wiem, co ci powiedzieć. Tak to jest.»
«Ja mówię, że to szaleniec.»
«Ty nim pewnie jeste¶, szpiegu Sanhedrynu.»
«Ja – szpieg? Jestem żydem, który Go podziwia. Mówili¶cie, że On idzie do Łazarza?»
«Nic nie mówili¶my, stary szpiegu. Nic nie wiemy. A gdyby¶my wiedzieli, nic by¶my ci nie powiedzieli. IdĽ powiedzieć tym, którzy cię wysłali, że maj± go sami szukać. Szpieg! Donosiciel! Sprzedawczyk!...»
Mężczyzna widzi, że sprawy Ľle się maj± i wycofuje się.
«My zostaniemy tutaj. Gdyby wychodził, ujrzymy Go. Ty za¶ biegnij t± drog±! Ty – tamt±!... Powiedzcie nam, w któr± stronę poszedł. Jemu za¶ powiedzcie, żeby nie szedł do Łazarza.»
Ci, którzy maj± dobre nogi, wybiegaj± szybko... i wracaj±...
«Nie ma Go... Wmieszał się w tłum i nikt nie potrafi nic powiedzieć...»
Jezus jednak jest bliżej niż my¶l±. Wyszedłszy przez jakie¶ drzwi okr±żył wieżę Antonia i wyszedł z Miasta przez Bramę Owcz±, kieruj±c się do doliny Cedronu, w którego korycie jest niewiele wody. Jezus przechodzi przez rzekę, skacz±c po kamieniach zanurzonych w wodzie, i idzie ku Górze Oliwnej. W tym miejscu oliwki s± gęste i jeszcze pomieszane z zaro¶lami, które sprawiaj±, że ta czę¶ć Jerozolimy jest ciemna, nawet mroczna, ¶ci¶nięta pomiędzy szarymi murami ¦wi±tyni dominuj±cej z tej strony nad cał± gór±, a Gór± Oliwn± z drugiej strony
|
WÄ…tki
|