ďťż

Dwa pułki kawalerii przedstawiają wartość dwóch przemęczonych batalionów piechoty, o bardzo małych stanach (50_#60% stanów etatowych), artyleria wciąż tych 8 luf,...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Boruty, jedna skomasowana kompania tankietek o 10 wozach bojowych robi co może, by je udawać. Jeszcze czarniej wygląda to w obliczeniu czasu. Nawet jeśli nie będę luzowany przez kogoś, ale wprost odejdę zrywając kontakt z Niemcami i odsłonię Lwów na odcinku Janów_Magierów, to zebranie brygady do akcji, wyposażenie jej materiałowe do tej akcji, a szczególnie pobranie wciąż kończącej się benzyny i amunicji, wymaga co najmniej 24 godzin czasu. To znaczy, że mogę być gotowy na świt 14 września z szansami zaczęcia akcji pod wieczór, gdyż tylko nocą mogę wykorzystać czynnik zaskoczenia. 10 bryg.kaw. jest jednostką wciąż zdolną do walki, do ruchliwych manewrów, do uderzenia, którego warunkiem jest zaskoczenie. Efekt zaskoczenia trwa na głębokość kilku kilometrów, przy szczęścku - kilkunastu kilometrów. Zresztą każde przebijanie się jest zwykle aktem rozpaczy, który może się udać lub nie. Gwarancji, że akt ten dowiezie cało generała Sosnkowskiego i to na czas do Przemyśla - dać nie mogę. Gen. Sosnkowski przyznaje rację mym argumentom. Pewniejszym i szybszym środkiem będzie jego przelot z oficerem sztabu samolotem do rejonu Przemyśla. Gen. Sosnkowski, w trosce o Lwów, podporządkowuje brygadę gen. Langnerowi, dowódcy obrony Lwowa, z zadaniem osłony Lwowa od północy, gdyż zarówno ostatnia bitwa 10 brygady jak i wiadomości z innych źródeł potwierdzają obchodzenie obszaru Lwowa przez zmotoryzowane oddziały niemieckie na północ od lasów janowskich. W przyszłości gen. Sosnkowski liczy na współdziałanie brygady z dywizjami z Przemyśla, gdy te przebijąc się podejdą pod Lwów. W funkcjonującym już sztabie obrony Lwowa zapoznaję się ze szczegółami sytuacji. Ponad wszystkim góruje świeża impresja dopiero co ukończonego boju na ulicy Gródeckiej. Oto po południu dn. 12 września jakieś zmotoryzowane oddziały niemieckie z czołgami czy samochodami pancernymi, które przedarły się pod Lwów z kierunku Rudek i Lubienia, stworzyły kryzys na południowo_zachodnim skraju miasta, opanowany ostatecznie do godz. #/19 tego dnia. Lwów ma cały szereg luźnych oddziałów piechoty i artylerii, dość trudnych do skoordynowania i jedną dywizję 35 rez. płka dypl. Szafrana, kiedyś dowódcy 41 p. suwalskiego, gdy ja dowodziłem 81 p. strzelców grodzieńskich. Dywizja ta częściowo już jest we Lwowie, częściowo w transportach. Ocena przeciwnika jest następująca: na osi od Gródka Jagiellońskiego, tj. od zachodu napiera jedna wielka jednostka pancerna, zdaje się 2 dyw. panc., przy próbie obustronnego okrążenia Lwowa od południowego i od północnego zachodu przez 4 dyw. lekką, z którą 10 b.k. jest w kontakcie. Lwów powinien sobie dać radę tym, co w tej chwili zbiera w obszarze miasta. 10 brygadzie przypada zadanie osłony Lwowa od północy i północnego zachodu. Jak się potem przekonaliśmy, ocena była zbyt pesymistyczna, z przesadą szczególnie co do pancernych oddziałów przeciwnika. W tej chwili na bliższym i dalszym przedpolu, były rzeczywiście tylko 2 jednostki niemieckie: 4 dywizja lekka, okrążająca lasy janowskie i jedna dywizja górska, której część zmotoryzowana stworzyła ten pierwszy kryzys we Lwowie. Uzgadniam z gen. Langnerem, że wzgląd na zadanie w obecnej sytuacji i na konieczność wypoczynku dla zmęczonych oddziałów brygady, uporządkowanie rozerwanych związków i na materiałowe potrzeby - nakazuje zebrać się w rejonie Żółkwi. Wobec tego gen. Langner podporządkowuje mi te siły polskie, które się znalazły na północ od tzw. Kanału Rządowego, zebrane i dowodzone energicznie przez mego kolegę z Wyższej Szkoły Wojennej płka dypl. Iwanowskiego. Są to zlokalizowane obroną pewnych rejonów: baon marszowy 53 p.p., który trzyma Żółkiew, grupa płka Gołaszewskiego - szwadrony piesze zapasowe i szwadron ckm, które trzymają Majdan, 1 zbiorowa bateria 75ż7şmm, 1 improwizowana bateria z O.Z. 6 p.a.c. i jedynie ruchliwe jednostki: 3 szwadrony kaw. rtm. Murasika z plutonem ckm na taczankach. Wracając przed świtem do brygady, skierowanej już na Żółkiew, mam już pewne zarysy planu działania, tak wzmocnionej mej jednostki. Przede wszystkim: uporządkować oddziały i dać im minimalny czas na odpoczynek, ugrupować je tak, by zapewniły minimum zadania, tj. osłonę Lwowa od północy - ale: zachować sobie możność do przejścia do działania zaczepnego w stosunku do 4 dyw.lek., opierając się o punkty stałe obrony oddziałów płka Iwanowskiego, w ugrupowaniu których nie wprowadzam żadnych zmian w myśl zasady, że ten, kto dłużej siedzi w terenie, jest pewnie ode mnie mądrzejszy. Wzmocnieniem działań aktywnych brygady mogą być szwadrony konne rtm. Murasika i ewentualnie część artylerii, o ile da się ją uruchomić, co do czego nie mam żadnych danych. Od świtu 13 września wyłaniały się z lasów janowskich przemęczone moje oddziały, ludzie i maszyny i powoli niemal do wieczora tego dnia, osiągały rejon między Żółkwią a doliną Kanału Rządowego, oddzielającego nas od obrony Lwowa. Tylko w węźle leśnym Janów usadowił się dywizjon 10 strz.kon. pod dowództwem mjra Słatyńskiego i prowadził "harce" z elementami oddziałów niemieckich. A drugi harcownik mjr Rakowski z dyonem 24 p.uł. wysunięty na Rawę Ruską do m. Dobrosina, wciągał w zasadzkę luźne wozy niemieckie, to z oficerem niemieckim, to z kucharzami, to z benzyną i bardzo się zapalił do tej roboty. Narastały meldunki z rozpoznania szwadronów rtm. Murasika i oddziałów pieszych płka dypl. Iwanowskiego. Powoli wyjaśniał się obraz. Jeńcy z kierunku zachodniego od majora Słatyńskiego to odpryski służb technicznych i zaopatrzenia dywizji i korpusu. Jeńcy i materiał zdobyty z kierunku północnego od mjra Rakowskiego i rtm. Murasika - to odpryski oddziałów saperskich i przeciwpancernych 4 dyw.lek., która wyraźnie kieruje się przez Rawę Ruską na Mosty Wielkie, tj. północny wschód i zasłania się przed nami barierą zapór. Otwiera się niebywała okazja, w oparciu o stały punkt obrony Żółkwi, uderzyć na linie komunikacyjne tej dywizji i przez tę dywersję zahamować jej ruch, którego celu i kresu w tej chwili dobrze nie widziałem. Nie ucierpi na tym osłona Lwowa od północy i uzyskam przy powodzeniu większą swobodę działania, gdy trzeba będzie zwrócić się na południowy zachód dla współdziałania z grupą przemyską. Żyję tą myślą i pokładam w niej wielkie nadzieje. Ale człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi. Jest na wojnie prócz woli własnej i wola przeciwnika, która nagina albo całkiem zmienia najładniejsze nawet plany. Zaczyna się niewinnie - już w nocy z 13 na 14 września lekkim popłochem na naszych tyłach w służbach brygadowych, na południe od Kanału Rządowego, a więc poza pasem mego działania
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.