ďťż

Kang Yi powiada, że jego przyjaciele widzieli wiele lat temu podobne czary w prowincji Szensi...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Powiadam ci, istnieją duchy, które pomagają sprawiedliwym. Jung Lu stracił nad sobą panowanie. Zerwał kapelusz z głowy, rzucił go przed nią na ziemię, obiema rękami chwycił się za głowę i szarpał w desperacji swoje włosy. – Nie zapominam o twojej pozycji – powiedział przez zaciśnięte zęby. – Ale wciąż jesteś moją krewną, której dawno temu poświęciłem życie. Z pewnością zasługuję na prawo powiedzenia ci, że jesteś głupia. Przy całej swej piękności i całej swej władzy ty także, nawet ty, możesz być głupia. Ostrzegam cię, jeśli będziesz słuchała tej zakutej pały Kang Yi, który nie wie nic o współczesności, a zna się jedynie na zamierzchłych wiekach, jeśli będziesz słuchać naczelnego eunucha i jemu podobnych, a także Księcia Tuana, który żyje rojeniami, wtedy, mówię ci – zniszczysz siebie, a z sobą całą dynastię. Och usłuchaj mnie... usłuchaj... Złożył ręce w błagalnym geście i wpatrywał się w jej twarz, którą wciąż podziwiał. Oczy ich spotkały się i zwarły, spostrzegł, że zachwiał jej wolą, i nie śmiał mówić dalej, aby nie zepsuć tego, czego dokonał. Mówiła cicho: – Pytałam Księcia Cz’inga, co o tym sądzi, a on powiedział, że Bokserzy mogą być bez wątpienia użyteczni. – Tylko ja śmiem mówić ci prawdę – powiedział. Postąpił jeden krok do przodu i włożył ręce za pas, aby nie wyciągać ich do niej. – Przy tobie Książę Cz’ing nie śmie mówić tego, co mówi mi prywatnie... że Bokserzy to szarlatani i oszuści, ciemni rabusie, dążący do potęgi za twoim przyzwoleniem. Ale który mężczyzna czci cię tak jak ja? – Głos mu się załamał i z jego ust dobywał się tylko suchy, oporny szept. Spuściła głowę. Nadal odczuwała jego moc. Przez całe ich życie jego miłość dorównywała jej miłości. – Przyrzeknij mi chociaż, że nie zrobisz niczego bez mej wiedzy – powiedział. – To niewielka obietnica. – Kiedy wciąż nic nie mówiła, nalegał dalej: – Nagroda... jedyna, o jaką proszę. Zamilkł i czekał, wpatrując się w jej opuszczoną głowę. Tymczasem ona, spoglądając z góry, widziała tylko jego stopy, mocne stopy w aksamitnych butach, ukryte do połowy pod długą, niebieską, atłasową szatą. Dwie stopy, zawsze służące jej wiernie... uparte, odważne, mocne. Podniosła głowę. – Przyrzekam – powiedziała. – Wasza Wysokość – powiedział Kang Yi – źle robisz. Twe serce z wiekiem staje się miękkie. Nie pozwalasz skończyć z tymi cudzoziemcami. Wystarczy jednak, byś powiedziała jedno słowo, a przepadną razem ze swymi psami, swoim drobiem, a z ich mieszkań nie pozostanie kamień na kamieniu. Szpiedzy donieśli mu, że Jung Lu jest jego przeciwnikiem, więc pośpieszył, by uzyskać audiencję u cesarzowej. Odwróciła głowę. – Znużona jestem wami wszystkimi – powiedziała. – Ale, Wasza Wysokość – nalegał – nie czas teraz na znużenie. Nadeszła godzina zwycięstwa. Nie musisz nawet kiwnąć palcem. Nie, rzeknij tylko słowo, a inni przystąpią do dzieła. Mój syn był wczoraj na przedstawieniu u Czi Kiie-czenga – wszyscy mówili tam o głupocie Jung Lu, który zezwolił obcym żołnierzom wejść do miasta. A zięć Czi, Jii Sien, pisał w zeszłym miesiącu z Szansi, że ponieważ w jego prowincji Bokserzy nie są zbyt liczni, zachęca ludzi, by do nich wstępowali, aby prowincja mogła dołączyć do innych, kiedy przyjdzie czas zadania ciosu cudzoziemskim wrogom. Czekamy na twe słowo... jedno twe słowo, Wasza Wysokość. Potrząsnęła głową. – Nie mogę go wypowiedzieć – rzekła. – Wasza Wysokość – powiedział Tung Fu-siang – pozwól, a zniszczę obce budynki w naszym mieście w ciągu pięciu dni. Cesarzowa udzielała właśnie audiencji w Pałacu Zimowym. Powróciła do Zakazanego Miasta dzień wcześniej, porzucając jesienne uroki swej siedziby. Bokserzy samowolnie zniszczyli kolej do Tientsinu. Czy byli nietykalni? Któż to mógł wiedzieć? Posłała więc po tragarzy, którzy przynieśli ją tutaj. Wachlowała się w czasie całej drogi. – Wasza Wysokość – powiedział Kang Yi – błagam, byś wybaczyła Tungowi. Ma prosty, żołnierski sposób zachowania, ale jest po naszej stronie, choć jest Chińczykiem. – Będę twym zbrojnym ramieniem, pani – przechwalał się Tung, wskazując swe grube prawe ramię. Cesarzowa odwróciła głowę. Rzuciła okiem na zebranych. Jung Lu nie było między nimi. Dwa dni temu prosił ją o zwolnienie, ale nie odpowiedziała na jego prośbę, jednak nie przyszedł. – Wasza Wysokość – powiedział Wielki Radca Cz’i Hsiu – pozwól mi przygotować dekret, w którym zerwiemy stosunki z cudzoziemcami. To ich przynajmniej przestraszy. – Możesz go przygotować – powiedziała cesarzowa – ale nie przyrzekam, że go podpiszę. – Wasza Wysokość – znów odezwał się Kang Yi – wczoraj byłem na urodzinach pierwszej damy w domu księcia Lana. Na zewnętrznym dziedzińcu jego pałacu schroniło się więcej niż stu Bokserów wraz ze swymi dowódcami. Mają dar wzywania czarodziejskich duchów, które wchodzą w ich ciała. Widziałem młodzieńców nie mających więcej niż czternaście czy piętnaście lat, którzy wpadali w trans i mówili dziwnymi językami. Książę Lan mówi, że kiedy przyjdzie czas, duchy te będą wiodły Bokserów do domów chrześcijan i pomogą im je zniszczyć. – Nie widziałam tego na własne oczy – ucięła krótko cesarzowa. Uniosła rękę i zakończyła audiencję. – Wasza Wysokość – powiedział Li Lien-jing w zapadającym zmierzchu – wielu obywateli daje schronienie Bokserom. Jeśli nie będziesz się gniewać, Wasza Wysokość, powiem ci, że twoja przybrana córka, cesarska księżniczka, płaci za zakwaterowanie dwustu pięćdziesięciu Bokserów za tylną bramą miasta, a jej brat, Książę Ts’ai Ying, uczy się ich czarów. Bokserzy z Kansu przygotowują się do wejścia do miasta. Wielu ludzi ucieka, obawiając się wojny. Wszyscy czekają na twoje słowa, Wasza Wysokość. – Nie mogę ich wypowiedzieć – powiedziała cesarzowa. Szesnastego dnia tego miesiąca wysłała Li Lien-jinga, by znalazł Jung Lu i przyprowadził go do niej. Chciała cofnąć swe przyrzeczenie. Tego ranka szpiedzy donieśli jej, że w stronę stolicy maszerują od morza nowe cudzoziemskie wojska
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.