ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
, ten sam lekarz, który go leczył w szpitalu, ale teraz obramowany złotym łańcuchem lub złotym wieńcem laurowym. Dr H. powiedział mu, że musi wrócić, bo nie ma jeszcze prawa opuszczać Ziemi. Jung był niezmiernie rozczarowany i niechętnie powrócił do świata żywych.
Carl Jung najwyraźniej był w sytuacji bliskiej śmierci, ale pod wieloma względami przypominała ona bar dziej podróż astralną niż zwykłe doświadczenie tunelu światła. Wskazuje to, że sytuacje bliskiej śmierci mogą przybierać różnorodne formy. Carl Jung przeżył jeszcze inne wizje, zanim odzyskał zdrowie. Napisał:
Niemożliwością jest przekazanie piękna i intensywności uczuć związanych z tymi wizjami. Nigdy przedtem nie przeżyłem czegoś tak wspaniałego... nigdy bym nie przypuszczał, że w ogóle coś takiego może się zdarzyć. To nie był wymysł wyobraźni. Wizje i doznania były w pełni prawdziwe; nie było w nich żadnych subiektywnych odczuć; wszystkie cechował absolutny obiektywizm. Pokrywa się to z opinią większości ludzi na temat doświadczeń bliskiej śmierci. Całe przeżycie wydaje się całkowicie realne. Nie ma w nim nic wydumanego. Wiele osób odrzuca takie doświadczenia, traktując je jak halucynacje. Ale przeżycia, o których tu wspomnieliśmy, są udziałem ludzi ze wszystkich krajów świata. Mają je nawet małe dzieci. Książka Melvina Morsea Closer to the Light opisuje wyniki badań małych dzieci, które opuszczały ciało fizyczne w sytuacjach bliskiej śmierci.
Kim Clark, znana w całym kraju ze swych badań nad śmiercią kliniczną, otrzymała wyraźny dowód na potwierdzenie mimowolnego opuszczania ciała, gdy jako młody psycholog pracowała w Harborvlew Hospital w Seattle.
Któregoś dnia udzielała konsultacji chorej na serce pacjentce, wskazując Jej, jak ma sobie radzić po wyjściu ze szpitala. Ale kobieta nie wydawała się zainteresowana. Zależało jej tylko na tym, żeby opowiedzieć Kim, jak opuściła ciało l unosiła się nad nim w czasie, kiedy lekarze rozpaczliwie próbowali przywrócić pracę jej serca.
Zauważyła, że Kim raczej sceptycznie podchodzi do jej zwierzeń, a więc na dowód, że mówi prawdę, stwierdziła, iż na parapecie szpitalnego okna zostawiła but. Kim otworzyła okno, ale nic nie dostrzegła. Kobieta upierała się jednak, więc Kim wychyliła się, ale nadal nie widziała buta. Jest za rogiem - podpowiedziała pacjentka.
Okno mieściło się na piątym piętrze budynku szpitalnego, lecz Kim dzielnie wyszła na wystający gzyms l rzeczywiście znalazła but dokładnie tam, gdzie miał się znajdować według relacji pacjentki. Zdarzenie to nakłoniło Kim Clark do rozpoczęcia badań nad sytuacjami bliskimi śmierci.
Doktor Melvin Morse ostatecznie dowiódł, że takie przeżycia są udziałem wyłącznie tych osób, które znalazły się na krawędzi życia i śmierci, i wcale nie wynikają z braku snu, narkotyków ani podświadomych lęków. Morse wraz z zespołem współpracowników po równał doświadczenia ludzi, którzy omal nie umarli, z doświadczeniami tych, którzy poważnie zachorowali, i przekonał się, że tylko osoby będące o krok od śmierci miały takie przeżycia. Wyniki badań Morsea opublikowano w czasopiśmie medycznym American Journal of Diseases of Children w listopadzie 1986 roku.
Ponadto Morse określił, w którym miejscu w mózgu zachodzą doświadczenia związane ze śmiercią kliniczną, i wysunął przypuszczenie, że właśnie tam znajduje się dusza.
Ciekawe, że bardzo niewielu spośród tych, którzy przed śmiercią mimowolnie opuszczają ciało, widzi swojego astralnego sobowtóra. Zwykle postrzegają siebie jako przebłysk świadomości. Keith Harary, który w latach siedemdziesiątych został gruntownie przebadany przez parapsychologów, potrafił podróżować astralnie jako >zjawa<, kłębek lub snop światła albo jedynie jako zawieszony w przestrzeni punkt świadomości.
Istnieją różne sposoby podróżowania astralnego i wszystkie są jednakowo interesujące.
Wizje sygnalizujące nieszczęście
Często opisywano przypadki ludzi, których odwiedzał jakiś duch przyjaciela albo kogoś, kogo kochali, wtedy, gdy taka osoba umierała. Najwyraźniej w takim przypadku zmarły pojawiał się spontanicznie, żeby się pożegnać.
Jedna z pań uczęszczających na moje wykłady opowiedziała mi smutny przykład takiego zdarzenia. Miała wujka, oddalonego o około stu kilometrów od jej miejsca zamieszkania. Ów ponad osiemdziesięcioletni staruszek od dziesięciu lat, czyli od śmierci żony, mieszkał sam. Często myślała, że powinna go odwiedzić i sprawdzić, jak się czuje, ale wciąż była zapracowana i nigdy nie udało jej się zrealizować tego zamiaru. Ponieważ wujek był głuchy, nie bardzo mogła się Z nim porozumieć przez telefon.
Wreszcie któregoś dnia postanowiła, że upiecze ciasto i złoży mu niespodziewaną wizytę. Niestety, rano jej syn spadł z roweru, więc resztę dnia poświęciła dziecku.
W nocy, leżąc już w łóżku, powiedziała mężowi, że odwiedzi wujka w najbliższy weekend. Wcześnie rano coś ją obudziło l zobaczyła ducha wujka, stojącego U wezgłowia jej łóżka. Domyśliła się, że wujek zmarł, l wyciągnęła rękę do męża, aby go obudzić. Zanim jednak go dotknęła, duch zniknął. Nigdy nie zapomnę zasmuconego wyrazu twarzy wujka. Najwyraźniej dokuczała mu samotność - powiedziała mi. Kiedy rodzina pojechała do jego domu, żeby go posprzątać przed wystawieniem na sprzedaż, wszyscy sąsiedzi podkreślali, jak bardzo wujek był samotny, chociaż starali się w miarę możliwości pomóc staruszkowi, zwłaszcza że nie zdawali sobie sprawy, iż ma jeszcze jakąś rodzinę. Wiele mnie to nauczyło - zauważyła. - Róbmy to teraz. Nie za tydzień czy choćby jutro
|
WÄ
tki
|