ďťż

Głoszono, iż wyrzekając się wszelkich przyjemności życia, umartwiając swoje ciało i oddając się medytacjom na temat marności świata ulegają oni niezwykłym stanom i miewają...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Byli oni zresztą bardziej podziwiani niż naśladowani; traktowano ich jako niewątpliwą sensację, swoiście pojętą przygodę. Ks. Jaroszewicz pisze o Zofii z Kostków Ostrogskiej, że po śmierci męża „[...] wziąwszy żałobę nigdy potem tej barwy aż do śmierci nie zrzuciła, i acz w kwitnącym wieku owdowiała, odmienić tego stanu nigdy nie chciała i owszem, ślubem się czystości wiecznej obowiązała, a tak prawie przez lat 32 statecznie i chwalebnie przeżyła [...]. Trafiło się, że w niezdrowiu w dni postne za rozkazaniem lekarzów musiała zażywać potraw nie postnych, wtenczas dla zgorszenia prywatnie jedząc trzech tylko potrawek zażywała. Ciało swoje dyscyplinami szpiczastemi aż do krwi siekła, a w chorobie kiedy sił własnych nie stawało, której bialo-głowie bić się kazała. Używała i włosiennicy, nie tylko ostremi węzełkami, ale i szpilkami natkanej. O domowych swoich pilne staranie miała, aby wszelka poczciwość w ich życiu i obyczajach pobożność była. Nie trzymała na dworze swoim ludzi podejrzanej cnoty i sławy" 19. Z kolei Elżbieta Gostomska: „Lubo zaś wolna była z daru boskiego od pokus cielesnych, przecież różnie ciało swoje martwiąc w niewolą go duchowi podbijała. Na łożu swoim krucyfiks kładła na noc, sama zaś na gołej desce, albo na ziemi sukno podle siebie położywszy legała. 19 Jaroszewicz, jw., s. 507. Dyscypliny czyniła trzy albo cztery razy na tydzień, według pozwolenia spowiedników, postrzegli jednak domowi, że choć kiedy nie czyniła dyscypliny z tym wszystkim po ciele jej wydawały się blizny, albo dęgi świeże jak od biczowania i na każdy dzień głowa jej się krwią pociła, o czym coś cudownego niektórzy rozumieli. Ojciec duchowny nie chcąc, aby się tak srodze trapiła jak była zwykła, odebrał od niej dyscypliny wszystkie, ale ona nie mając się czym biczować, pięściami się tłukła, ciało na sobie szarpała, włosy targała, ręce o ziemię tak mocno biła, że jej aż palce popuchły. Chowała przy pokoju pieski małe, dla tego, że za lada poruszeniem sen jej przerywali. Darowano jej raz pieska pięknego i bardzo małego, do którego, że trochę afektu przyłożyła i podczas w modlitwę roztargę jej czynił, kazała go kryjomo utopić" 20. Szczególnie obfitowały w dewotki czasy saskie. Zdarzało się, że zamożne szlachcianki, a nawet damy rezygnowały z życia świeckiego, osiadały po klasztorach, po większych miastach, by być bliżej kościoła, księży, mnichów. Nie wiadomo, czy bardziej podziwiać ich pobożność, czy też naiwność, w rezultacie której padały ofiarą rozmaitych nadużyć. A celowali w tym nie jacyś przestępcy, lecz m. in. bogobojni jezuici, którzy rozhisteryzowane dewotki traktowali jako istną kopalnię dochodów i wpływów. Pamiętnikarz Moszczeński powiada, że np. w Poznaniu całe ulice zamieszkałe były przez bogate wdowy-dewotki, które zakonnicy „bezczelnie wykorzystywali". Z bogactwa i dewocji słynęła kanclerzyna koronna Szembekowa. Otaczający ją jezuici postanowili to zdyskontować. Namówiono ją więc na pielgrzymkę do Jerozolimy, a następnie załatwiono w Rzymie zamianę na podróż do dowolnie obranej miejscowości, z tym jednak, iż nakazano jej rozdać na jałmużny tyle pieniędzy, ile wyniosłyby koszta zamorskiej wyprawy. Mnisi wyliczyli odległości z Babie, rezydencji kanclerzyny, do Jerozolimy i wyrachowali, że Szembekowa powinna pielgrzymować przez pięć lat. Kanclerzyna oddała więc na przeciąg tego czasu dobra jezuitom, sprawiła sobie pielgrzymie szaty i w asyście czterech zakonników rozpoczęła pielgrzymkę po... alejach babickiego parku. Spacery te traktowano jako wypełnienie votum. Wyreżyserowano wszystko tak dokładnie, że dawano jej codzienne błogosławieństwo, odprawiano specjalne nabożeństwa itp. Podobnie peregrynowała podkomorzyna poznańska Czartoryska, z tym że spacery odbywała nie po parku, lecz po... pokoju! Niezrównani jezuici postarali się jednak, by otrzymała takie odpusty, jak gdyby istotnie pielgrzymowała do Jerozolimy. Bywali też głośni bigoci. Z nabożności, umartwień i żarliwości reli- 20 Jaroszewicz, jw., s. 451. gijnej słynął np. wspomniany już kanclerz litewski Albrycht Radziwiłł O Florianie Rzewuskim głoszono, iż modlił się tak żarliwie, że aż unosił się w powietrze, Jaroszewicz znał świadków, którzy widzieli go „na łokieć i drugi podniesionego na powietrzu od ziemi"21. Józefat Kunce-wicz „Mięsa przez lat dwadzieścia i pięć zakonnego życia swego nie jadł, na gołej ziemi albo w włosiennicy pospolicie sypiał, paskiem żelaznym ciało swoje ściskał, osobliwie w wigilią świąt uroczystych, albo gdy do tajemnic ołtarza św. przystępował. Gdy się tak ostrego życia jego sława rozeszła, białogłowa jedna nierządna do jego komórki przyszedłszy, do grzechu go namawiać poczęła, czy to chcąc cnoty Józefata doświadczyć, czy też lubieżności swojej dogodzić. Zgromił jej niewstyd Józefat, a gdy to bezwstydnej niewiasty nie poprawiło, postronkiem ją osmagawszy, od siebie odpędził" 22. Nie brakowało także ludzi, którzy, wykorzystując uznanie dla dewocji, czy to wskutek zaburzeń psychicznych, czy też z szalbierstwa, wręcz ogłaszali się świętymi lub prorokami. W połowie XVII wieku zasłynął proroctwami politycznymi niejaki Kobyliński. Pustelnik znad Bohu przewidział klęskę batowską. W połowie XVIII wieku zasłynął z kolei szeroko szlachcic podolski niejaki Komorowski. Głosił, że jest świętym i prorokiem, rozsiewał też podania, które znajdowały zwolenników pośród wszystkich warstw społecznych. Prorok budził sensację już samym swoim wyglądem i trybem życia, m. in. podróżował na wózku zaprzężonym w kozy. Kozy stanowiły jego nieodłączną asystę, ich mleko (doił je własnoręcznie) stanowiło jego jedyny pokarm. Popularność maniaka zaniepokoiła jednak władze kościelne, biskup Krasiński nakazał zabrać mu kozy i postraszył więzieniem. Komornicki zrezygnował wówczas ze swej misji i przycupnął gdzieś na prowincji. Niebezpieczniejszym typem był Wołyniecki, notoryczny opój, który ogłosił się „plenipotentem Chrystusa" i dopuszczał się rozmaitych nadużyć,, a nawet okrucieństw
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.