ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Judd Riken rzuciłmuspojrzenie znad swego talerza luśmiechnął się.
- O,Jordan.
Właśnie mówiliśmy o tobie.
Jordan obdarzył wszystkich czarującym uśmiechem.
- Mam nadzieję,że w pozytywnym kontekście - powiedział.
- Jeśli chodzi osprawę Frankllna, to zrobiłemwszystkie odbitki ksero, zanim wyszedłem z biura.
Są napana biurku, razem z tymi poprzednimi.
Sheila uśmiechnęłasię miłol odchyliła głowę nieco wbok,aby przesłać mupocałunek.
- Spóźniłeś się - zbeształago.
-Ale przebaczamy ci - powiedział serdecznieRiken.
-Praca w nadgodzinach jest wystarczającym usprawiedliwieniem.
- Jest toJedyne usprawiedliwienie, które tata w ogóleuznaje - wycedziła Sheila.
-Właściwie nie idę prosto z biura.
Bytem znów nazebraniu Związku Braci - powiedział nawiązując do pracy charytatywnej Sheill, w której nabywała doświadczenia na wyraźne polecenie swego ojca.
- Miałem sporekłopotyz dzieciakiem o Imieniu Marty.
Louls, Ich lokaj, wynurzył się zza uchylonychdrzwi,niosąc tace.
Jordan wybrał sobie po kawałku pieczeni,słodkich ziemniaków, ananasów smażonych w cukrze lfasoli z migdałami, nalał pełną szklankę wina z karafkistojącej na stole.
Sheilaspotykała sięz nim dopiero oddwóch miesięcy, a Już stał się prawie członkiem ichrodziny.
Sheili bardzo podobał się fakt, że w takkrótkimczasie zdołał przełamać zaporę, która zazwyczaj dzieliła.
DIANA MORGAN
dostojny klan Rikenów od reszty świata.
Zauważyła zezdziwieniem, że nie widać było, aby czynił w tym celujakiekolwiek wysiłki, to przyszło niejako samo.
Jordanbytzawsze uprzedzająco uprzejmy, nie tracąc przytymnicze swego naturalnego sposobu bycia.
Nie było w nimani clenia oficjalnej sztywności, co sprawiało, że ludziomwydawałosię, że znają go owiele dłużej niż miało tomiejsce w istocie.
- Kto to jest Marty?
- spytała Sheila, mimo iż taknaprawdę wcale Jejto nie obchodziło.
Nie mogła zrozumieć.
Jak można z własnej woli tracićczas zgromadą jakichś przegranych typów, którzy nigdynikomu doniczego nie będą potrzebni.
Była to.
wedługniej,spora wada jego charakteru, z którą powinien walczyć,albowiem prawdziwy prawnikpowinien być twardyi nieustępliwy.
Powtarzała mu tojuż nieraz.
- Marty Jest nieletnią matką, która wpadła w niezłekłopoty - odpowiedziałmiędzy Jednym a drugim łykiemwina.
-To dziewczyna?
- starannie umalowanebrwi SheiHuniosły się odrobinę do góry.
-Myślałam, że ZwiązekBraci zajmuje siętylko małymi braciszkami.
- Zazwyczajtakjest, ale czasem robisię wyjątki, a tadziewczyna ma naprawdę spore kłopoty.
Jest w więzieniu, a agencja odrzuca wszelkie jejodwołania.
Jestzdesperowana i zaczyna robić głupstwa, aja wcale jej oto niewinie.
Sheila i Judd wymienili spojrzenia.
- Od tygodni słyszę wciąż twoje skargi na tę agencję.
Czy nie da się o nich powiedzieć nic dobrego?
- powtedziałaShella dobrze wiedząc,że dotyka wyjątkowo czułego miejsca w poglądach Jordana.
Judd spojrzał na nich.
- Brzmi to jak deklaracja czarnej niewdzięczności.
Nagłe, uważne spojrzenie Jordana spowodowało, żeRiken nie powiedział wszystkiego, co zamierzał.
Jordanbył jedyną znaną Shelll osobą, która była w stanieprzerwać w połowie Jakąkolwiek wypowiedź ojca.
;
CHAPEL HlLL
23
- Myślę, ze ta dziewczyna zrobiła to,o co sieją oskarża
-powiedziałJordan powoli.
-Ale ona potrzebuje pomocy.
Podoba misię jej szczerość i odwaga.
Wierzę jej.
- Och, nie wątpię - mruknęłaSheila podnosem.
Nie miała wcale ochoty słuchać o jakiejś zwariowanejnastolatce, która sama sobie narobiła kłopotów.
Niezawodny kobiecy instynkt podpowiadałJej jednak, że Jordan oczekuje od niej przejęcia się tą sprawą, że podświadomie liczy na jej poparcie.
Była mistrzem w subtelnejsztuce delikatnejperswazji, w dawaniu do zrozumieniawybranemu mężczyźnie, że jest najwspanialszy i najmądrzejszy.
Jej oczy błyszczały łagodnym blaskiem.
- Wiem, Jakie to jest dla deble ważne - powiedziałagłośno.
- Podziwiam cięza to, żetak potrafisz się przejąćcudzymi kłopotami.
Przerwała nachwilę, aby Jordan mógł się poczućdostatecznie usatysfakcjonowany, potem jej twarz przybrała troskliwy wyraz.
- Ale martwię się ociebie, kochanie.
Tylejuż zrobiłeśw tej sprawie.
Twoja nauka ma jednakpierwszeństwo,samto wiesz.
Jeślinie zdobędziesz dyplomu prawniczego, nie będziesz mógł pomagać naprawdę wszystkimludziom, którzy tego potrzebują.
- Wiem o tym - odpowiedział Jordan krojąc pieczeń;
niezbyt przejęty przemową Sheill odwróciłsię do Judda.
- Niestety, ta sprawa wygląda coraz gorzej.
-No, dobrze, aco ona takiego zrobiła?
- spytał Judd,sięgając po swoją szklankę z winem.
-Wyciągnęła paręportfeli?
Jordan roześmiał się nerwowo.
- To byłoby zbyt proste.
^ - Awięc, co to było?
:- Ojcobójstwo.
a Sheila wytrzeszczyła oczy, a Judd skrzywił się.
I- Czy to trafiło Już do gazet?
-Bez podania nazwiska.
Jestniepełnoletnia.
24
DIANA MORGAN
- No,to ma szczęście - powiedział Judd.
- W tego typu
przypadkach reklama prasowa czynicatą sprawę jeszczetrudniejszą.
Jordan patrzy} mu wtwarz bez mrugnięcia okiem.
- Będzie potrzebowała obrońcy.
OczyJudda zabłysły nasekundę przedtem, zanim Jegotwarz stała się granitową maską
|
WÄ
tki
|