ďťż

- Ale my już długo czekaliśmy! - wskoczył mu w słowa Damian...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
On pierwszy z całej rodziny podjął decyzję i chciał jak najprędzej znaleźć się w nowej rodzinie. 72 Irena Matuszkiewicz, Athena Sawidis, Grzegorz Siedlecki - A będzie mnie pani odprowadzała do szkoły? - dopytywała się Paulina. - Oczywiście, i to tak długo, jak sama zechcesz. Wrzesień 2003: Dawid, Żaneta, Paulina, Damian i Konrad mieszkają w nowym domu, z nowymi rodzicami. Wszyscy powoli się do siebie przyzwyczajają. Czasem wyskakują nieprzewidziane kłopoty, bez nich jednak nie ma normalnego życia. ' 13. ADAM czyli WIELKIE POCZUCIE WINY Adam musiał być ślicznym dzieckiem: ciemnookim i ciemnowłosym berbeciem, takim w sam raz do głaskania po główce i zabierania na spacer. Na pewno w wieku trzech lat nie miał w oczach dzisiejszej powagi czternastolatka i nie przygryzał ust, lecz śmiał się szeroko, jak tylko dzieci potrafią. Nic dziwnego, że bardzo szybko znalazł adopcyjnych rodziców. Tak szybko, że niewiele zapamiętał z pobytu w domu dziecka. Można powiedzieć, że odkąd sięga pamięcią, zawsze miał mamę i tatę obok siebie. Wiedział oczywiście o adopcji, ale to pojęcie nie kojarzyło się z niczym przykrym. Dziesięć lat wychowywał się w rodzinie. Przez ostatni rok miał nawet brata, chłopca mniej więcej w swoim wieku, też zaadoptowanego. Najpierw z domu odszedł brat, krótko po nim Adam. Rodzice byli ludźmi przedsiębiorczymi, gładko wskoczyli w polski kapitalizm, otworzyli lombard i sklep spożywczy, chcieli rozwijać biznes, a dzieci w domu pochłaniały zbyt dużo czasu i nerwów. Być może zdecydowali się na adopcję w nieodpowiednim okresie, zanim jeszcze do nich dotarło, że bardziej niż dzieci kochają robienie interesów. Dopóki Adam był grzeczny, uczył się i nie sprawiał kłopotów, pozwalali mu żyć obok, czyli gdzieś tam na marginesie swoich prawdziwych zainteresowań, najlepiej w czterech ścianach własnego pokoju. Ich dom był tak zwanym eleganckim domem na pokaz, więc chłopiec nie mógł siadać na fotelach dla gości, niczego ruszać ani dotykać w reprezentacyjnej części mieszkania. Rodzice dawali mu jeść, ubierali go, można powiedzieć, nie skąpili niczego, z wyjątkiem czasu i uczuć, które z biegiem lat kompletnie się wypaliły. A on chciał być Adam, czyli wielkie poczucie winy 75 kochany jak kiedyś i za wszelką cenę próbował zwrócić na siebie uwagę najbliższych. Próbował niezbyt mądrze, w końcu miał dopiero dwanaście lat i uczył się życia. Zaczął od drobnych buntów, od sprawiania kłopotów, żeby choć przez chwilę musieli się nim zająć. Raz posunął się nieco za daleko i próbował podpalić meble na balkonie. To miał być akt protestu przeciwko traktowaniu mieszkania jak muzeum, ale został odebrany przez rodziców jako akt zwykłego wandalizmu. Adam nie przewidział jednego, że oni wybiorą biznes, a jego po prostu usuną z domu jak niepotrzebny stół lub fotel. Zanim się opamiętał, trafił do ośrodka resocjalizacyjnego i został kompletnie sam. Wraz z osamotnieniem na Adama spadły ogromne wyrzuty sumienia. Nie winił rodziców, tylko siebie. Pisał do nich długie listy, w których obiecywał poprawę i zapewniał o swojej miłości. Napisał tych listów bardzo wiele, lecz nigdy, przez całe dwa lata, nie dostał odpowiedzi. Mimo to wciąż marzył o powrocie do domu, wierzył, że gdyby tylko udało mu się porozmawiać z ojcem, ten powrót byłby możliwy. Najpierw jednak pojechał z wychowawcą do domu dziecka, gdzie przebywał jego adopcyjny brat. Z nim przynajmniej mógł sobie szczerze porozmawiać. - Wyszedłem z psem, wróciłem po półgodzinie, a ciebie już w domu nie było - powiedział Adam. Chłopcy siedzieli na brzegu tapczanu, zwiesili głowy i snuli swoje niewesołe wspomnienia. - Ledwie przyszedłem ze szkoły, powiedzieli, że muszą mnie oddać. Spakowali moje rzeczy i pojechaliśmy. Jeszcze mówili, żebym nie płakał, że jak się poprawię, to mnie wezmą. Ale ja już nie poszedłbym do nich. Po prostu zrozumiałem, że ich nie obchodzę. - Ze mną było trochę inaczej. - Adam przygryzł usta. - Ja za wszelką cenę chciałem zwrócić na siebie uwagę... robiłem nie to, co powinienem. Dowiedzieli się, że zacząłem ćpać, że brałem od nich pieniądze na różne środki. Powiedzieli, że zrobią ze mną to samo, co zrobili z tobą. Jeszcze tego samego dnia wywieźli mnie i zostałem bez rodziny. Byłem u nich od trzeciego roku życia. Pamiętasz, jak to było za twoich czasów? Kiedy ty coś przeskrobałeś, to ja dostawałem po twarzy od matki. Tak było. - Matka była dla mnie dobra, dla ciebie surowa. Tato na odwrót. 76 Irena Matuszkiewicz, Athena Sawidis, Grzegorz Siedlecki - Ojciec zawsze mnie bronił, kiedy matka krzyczała. Był inny..
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.