ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Tate skinął palcem na wycofującego się barmana.
- Zaczekaj jeszcze chwilkę, Stony, dobrze? Może znasz jakichś jej przyjaciół, którzy tu przychodzą?
- Nie, stówa, że nie. Przepraszam, ale nie mogę pomóc.
- Tak, Stony, ja też żałuję.
Przy bilardzie zaczęły się kłopoty, rozległy się podniesione głosy. Barman przyglądał się temu, szukając wymówki, żeby się oddalić i zająć przerywaniem bójki. Ale skończyła się, zanim się na dobre zaczęła.
- Wiesz, wszystkie te pytania... - Tate uśmiechał się. - Nie mają nic wspólnego z tym miejscem...
- To nie mój lokal.
- ...ani z tym, że Megan ma dopiero siedemnaście lat.
- Siedemnaście? - Twarz Stonyego usiłowała wyrazić zaskoczenie, ale wyszło z tego tylko lekkie zdziwienie.
- Siedemnaście.
- Cóż, proszę pana - powiedział niepewnie ze wzrokiem utkwionym w mydlinach - jeśli ma dowód tożsamości...
- Megan nie miała fałszywego... - warknęła Bett.
Tate machnął ręką w jej stronę i skrzywił się lekko. Zamilkła.
- Dowód - zwrócił się znów do barmana. - Przyglądacie się mu dokładnie? Musicie, ponieważ wiadomo, że nieletnim nie podaje się alkoholu. W tym hrabstwie oznaczałoby to zamknięcie lokalu.
- Jeśli mają dowód, reszta mnie nie interesuje.
- Cóż, niestety to nie jest wszystko, co powinno cię interesować, Stony, jako że - o ile się nie mylę - prawo mówi, że powinieneś odmówić podania alkoholu każdemu, kogo uważasz za nieletniego, niezależnie od tego, czy ma dowód, czy nie. Spokojnie, przyjacielu, nie panikuj. Nie wybieram się do biura i nie zamierzam nic pisać.
- Biura?
Tate błysnął legitymacją prokuratora stanowego. Była nieważna od pięciu lat, ale założył, że Stony nie będzie przyglądał się dokładnie, gdy zobaczy imponującą pieczęć.
- Oto masz dowód tożsamości. Ale oczywiście tu nie jest podany mój wiek.
- Zrozum, ludzie przychodzą - powiedział Stony nieszczęśliwym tonem. - Mają dowody tożsamości, to ich obsługuję. Nie pytam ich o życiorysy. Nie...
Tate nachylił się ku niemu.
- Spokojnie, Stony. Wszystko gra?
Dwie szklaneczki zostały nadziane na wirującą szczotkę i zatopione w wodzie do płukania. Uniósł się zapach chloru.
- Czego pan chce?
- Rozejrzyj się po sali. Widzisz tu kogoś, kto zna Megan?
Stony postąpił, jak mu nakazano, ale potrząsnął głową.
- Nie.
- W porządku. Powiedz mi w takim razie, co cię gnębi, Stony. Słyszę szum trybików.
- Nic.
- A zatem dzwonię do biura. I do Urzędu Skarbowego, ot tak dla hecy. I do Alcoholic Beverage Control, żeby sprawdzili procent alkoholu w butelkach. Wyglądają mi na lekko rozcieńczone.
Stony zerknął na nędzne mydliny.
- O rany, człowieku.
- Powiedz mi.
- Ten facet, który wychodził tuż przed tym, jak weszliście. Może go zauważyliście.
Tate jak przez mgłę przypomniał sobie wysokiego faceta około czterdziestki przeciskającego się przez drzwi, gdy podjechali.
- Co to za jeden?
- Był tu w zeszłym tygodniu. Pytał o Megan.
Bett zerknęła ku drzwiom.
- Zna go pan?
- Nie. Po prostu wszedł i zapytał o nią. A dziś pytał o jej przyjaciółkę. Amy Walker.
Gdy pobiegli ku drzwiom, Stony nabrał odwagi.
- Wy wszyscy gliniarze... Słuchajcie, dzieciaki nie włóczyłyby się po takich miejscach, gdyby ich rodzice lepiej się nimi zajmowali. Mój chłopak nie bywa w barach. Mój chłopak...
Wybiegli na dwór, ale słyszeli jeszcze, jak wołał:
- Gdybyście byli jak trzeba, nie musielibyście zaglądać w takie miejsca. Słyszycie mnie? Słyszycie mnie?
Dwaj rockersi powiedzieli im, w którą stronę odjechał samochód. Wyjątkowo grzecznie.
- Co to był za samochód? - spytał Tate.
- Gówniany stary datsun, pani wybaczy.
- Czerwony - podpowiedział drugi. - Trudno nie zauważyć.
- Pomarańczowy.
- Czerwony, pomarańczowy. Trudno nie zauważyć.
Wsiedli do mercedesa Tatea i ruszyli gazem.
Wielkie niemieckie auto szybko dogoniło mniejszego datsuna - był pomarańczowy - milę dalej, ale Tate przyhamował i trzymał się pięćdziesiąt stóp w tyle.
- Widzisz go? - spytała Bett. - Kto to jest?
Tate wzruszył ramionami.
- Spisz tablicę.
- Co?
- Numer rejestracyjny.
Mercedes jechał szybko zniszczoną drogą. Kierowca datsuna siedział skulony nad kierownicą, raczej nie zauważył, że ktoś go śledzi
|
WÄ
tki
|