ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Wielki hali w Myśliwskich Ogrodach był już prawie zapełniony, kiedyśmy się zjawili. Kostiumów maskaradowych było znacznie mniej, niż się spodziewałem, toteż nawet moje stare domino rzucało się w oczy; przy pierwszej lepszej okazji zdjąłem je prędko z siebie. Goście z innych części wyspy, spędzający Boże Narodzenie w Spanish Town albo Kingston, byli w zwyczajnych strojach balowych. Nikt nie nosił masek. Kilka Mulatek, ubranych dość krzykliwie, przechadzało się dumnie po hallu; pewien młody człowiek z Dry Harbour, podobno chory na trąd, miał sztuczny nos; jeśli chodzi o pozostałych gości, to tylko pierroty i kolom-biny przyciągały oczy, z których dwie to były właśnie Sara i Dorota, od czasu do czasu też jakieś domino; ale prawdziwy Pierrot, mój przyjaciel Billy, którego ujrzałem oparte-! go o filar, kiedy rozglądaliśmy się za naszymi miejscami, aby wysłuchać koncertu, nie włożył żadnego kostiumu. Nikt nie miał odwagi wykroczyć poza ustalone pierroty i kolombiny; potem dowiedziałem się, że w Spanish Town mieszkał Żyd, który wypożyczał kostiumy, i wprost trząsł się ze strachu, jeżeli ktoś pragnął kostiumu hiszpańskiego albo czegoś w stylu mauretańskim. Żołnierze byli w mundurach, a nawet zastępcy i członkowie Rady, kawalerowie tacy jak Ballard Beckford i Nicholas Aylmer uważali, że przebieranie się byłoby poniżej ich godności. A jednak pojawiały isię co jakiś czas stroje maskaradowe przykuwając uwagę swoją śmiałością. Wydawało się, że goście dzielą się na dwie grupy: na widzów i tych co się pokazują".
183
1
Stopniowo jednak różnica się zacierała, zwłaszcza między młodymi ludźmi, którzy, jak zdołałem zaobserwować, zmieniali stroje, podobnie jak ja. Niektórzy na przykład po tańcu zrzucali domino z siebie: inni tańczyli zarzuciwszy swoje domina na ramiona i owijali je wokół szyi jak szale, kiedy wychodzili z paniami na taras, aby odetchnąć świeżym powietrzem.
Chwilowo jednak nikt nie tańczył. Kingston i Spanish Town miały w owych dniach kilku dobrych muzyków, a że muzyka cieszy się powodzeniem wśród Kreoli, wszyscy zasiedli bez sprzeciwu przy stołach ustawionych półkolem przed podium. Zauważyłem, że sporo krzeseł na przodzie, a właściwie prawie wszystkie, były już zarezerwowane. Pozostałe miejsca wkrótce zajęto. Mniej dostojni goście usadowili się przy filarach, tuż przy podium, a ponieważ wolne miejsce dostrzegłem tylko przy stole Mulatów, przyłączyłem się do nich, bo nie chciało mi się iść do przodu i sprawdzać, czy jakieś krzesło nie zostało przypadkiem dla mnie zarezerwowane. Stałem prawie na końcu mając wspaniały widok na grupę dygnitarzy, wśród których byli admirał, komodor Herbert Chalomer Ogle, wysoki mężczyzna z wielkim nosem, bez przerwy zacierający ręce, gubernator, panna Hosier, przewodniczący sądu i inni dżentelmeni, a także lady Jane w sukni tym razem raczej zwyczajnej, ale z głębokim dekoltem; nie docierała do mnie rozmowa, jaka toczyła się w pierwszych rzędach, ale incydent, jaki się wydarzył, nim jeszcze skrzypkowie-planta-torzy podnieśli smyczki do góry, przypomniał mi pantomimę.
A zaczęło się tak. Wszyscy już zajęli miejsca, tylko Edward Manning ciągle szukał swojego w drugim rzędzie. Chodził tam i z powrotem zaniepokojony, wreszcie twarz mu się rozjaśniła i uśmiechając się z zakłopotaniem, ruszył w stronę stołu, który jednak był cały zajęty, jak zdążyłem zauważyć. Zbliżywszy się Manning też to zobaczył i rozłożył bezradnie ręce. Stanąwszy na palcach dostrzegłem Ballarda i Elizabeth siedzących razem przy stole z kilkoma jeszcze innymi osobami. Elizabeth powiedziała coś do
184
Manninga, który wycofał się rozczarowany. Ale znów zaświtała mu jakaś nadzieja, dał znak Murzynowi w liberii, który wskazywał gościom miejsca, a teraz, szerokim gestem, błyskając zębami, kierował go z powrotem do tego stołu, absolutnie pewien swojej racji. Manning stał w miejscu spoglądając pytającym wzrokiem na Elizabeth i Ballarda; Ballard odwrócił się wskazując z uśmiechem na kartkę przypiętą do oparcia jego krzesła; Murzyn jednak obstawał przy swoim kierując Manninga na to właśnie miejsce. Nieporozumienie stawało się tym bardziej nieprzyjemne, że dano już znak do rozpoczęcia koncertu; skrzypkowie ponurym wzrokiem patrzyli na salę, a jeden z nich skrzywił się nawet widząc, że to znowu chodzi o konflikt Ballard Manning; ludzie w pierwszych rzędach zaczęli teraz spiesznie przerzucać kartki wydrukowanego programu. Nikt nie zauważył czyjejś podniesionej ręki w trzecim rzędzie, która, jak się później okazało, odkryła kartkę z nazwiskiem Edwarda Manninga; krzesło już dawno zostało przez kogoś zajęte. Nic jednak nie wskazywało na to, aby zanosiło się na kłótnię między Manningiem i Bal-lardem, a jeżeli nie usiłowali tego obrócić w żart, to chyba tylko dlatego, że sytuacja stawała się coraz bardziej przykra. Obaj wycofali się ze swego rzędu, skuliwszy głowy w ramiona jak złodzieje przychwyceni na gorącym uczynku, i usiłowali jakoś porozumieć się ze służbą. Pozostała służba w liberii pospieszyła z pomocą, ktoś władczym gestem wskazywał na stół Elizabeth, aby sprawdzić kartkę (Murzyni nigdy nie wiedzą, jak zachować się w takich sytuacjach), inni znów dyskutowali ze sobą w podnieceniu, podczas gdy Ballard i Manning spoglądali to na siebie, to na wzburzonych Murzynów. Nie byli sami. Coraz to któryś z gości w sąsiedztwie służył im radą, co można było wywnioskować z ich gestów, aby obydwaj kandydaci do jednego krzesła poszli za ich przykładem i posłuchali muzyki oparci o filar. Może by i na tym się skończyło, lecz nagle, ni stąd, ni zowąd, wyskoczył dziobaty Pierrot i wymierzył Ballardowi policzek. Ballard zachwiał się, ale nie upadł; potarł policzek i natychmiast odzyskał panowanie
185
nad sobą; chwyciwszy Manninga za ramię chciał się razem z nim wycofać z tego całego zamieszania. Billy'ego odciągnięto za pomocą łagodnej perswazji, ponieważ Ballard był ogólnie znienawidzony, od kiedy Manning wystąpił ostro przeciw niemu, choć właściwie ostatnio Ballard nie tylko Manningowi, ale i Pierrotowi dawał spokój; prawdopodobnie Billy Uznał, że toczy się gwałtowna kłótnia i trzeba przyjść z pomocą swemu panu. W każdym razie w ten sposób zemścił się za doznane poprzednio obelgi
|
WÄ
tki
|