My¶lę, że żarówka się przepaliła...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
— Spróbuj innej. A jak jest z lamp± przeno¶n±? — Nie mogę jej znaleĽć. Aha, jest — tu nast±piła pauza. — Zdaje się, że ta żarówka też się przepaliła. — Do diabła! Gdzie jest Obi? — Tu jestem — powiedział Obi. Usłyszeli¶my trzask kilku wył±czników, a następnie znowu spokojny głos Obiego: — Zdaje się, że jeden z korków musiał nawalić. — Aha — odparł wuj 01iver. — Przypuszczam wobec tego, że będę musiał powędrować do tej ciemnej piwnicy i naprawić korki. W tej samej chwili odezwał się z kuchni głos pani MacMinnies obwieszczaj±cy, że i tam ¶wiatła nie ma. A w następnej chwili Dzidzia zaczęła piszczeć, obrażona, że nic nie widzi. W tym momencie zdołałem ¶ci±gn±ć kalosze. Buciki były wewn±trz. Nim zd±żyłem je wyci±gn±ć i nałożyć z powrotem, Obi znalazł latarkę i paczkę zapasowych korków. 91 Zeszli¶my w trójkę do piwnicy, aby naprawić ¶wiatło. Próbowali¶my wszystkich korków, jakie tylko były, ale dom zalegały ciemno¶ci. Wreszcie Obi zwrócił się do wuja 01ivera i do mnie. — To nie korki — obwie¶cił. — To pr±d. Musiał zostać przerwany. — Na miło¶ć bosk± — zawołał wuj 01iver — czy jeste¶ tego pewien, Obi? — Zupełnie pewien — odparł Obi. — Nie możemy telefonować po pomoc — powiedział wuj Oli-ver — więc chyba nie będzie można w żaden sposób tego naprawić co najmniej przed jutrem. — Tak jest — rzekł spokojnie Obi, a wuj 01iver uczynił wielki wysiłek, by powstrzymać się od używania „wyrazów". — Doprawdy nie wiem — powiedział — jak powiem o tym mamie. Zgodzili¶my się wszyscy, że sytuacja jest paskudna. Ale czekały nas jeszcze gorsze rzeczy. 10 Twarze w oknie Obi miał rację. W takich sprawach zwykle miewał rację. Elektryczno¶ci nie było w całym domu. Pomy¶lałem sobie, że ciocia Klara przyjęła tę wiadomo¶ć stosunkowo dobrze jak na powagę sytuacji. — Co teraz zrobimy? — spytała tylko. — Będziemy musieli — odparł rzeczowo Obi — poszukać ¶wiec i lamp naftowych. — Ale gdzie? — Zdaje mi się — obwie¶cił po chwili namysłu Obi — że widziałem w piwnicy jakie¶ stare lampy. Poszli¶my po nie z Amand±. Po drodze wpadali¶my na siebie w ciemno¶ciach, ilekroć gasła latarka. W pewnej chwili Amanda nagle krzyknęła, ale okazało się, że dotknęła tylko pajęczyny. Obi naturalnie znowu miał rację. Na półce w piwnicy znaleĽli¶my z pół- tuzina lamp. Na szczę¶cie knoty miały w porz±dku i pełno nafty w rezerwuarach. Kiedy przynie¶li¶my lampy na górę, ciocia Klara już zapaliła wszystkie ¶wiece, jakie tylko znalazła, i pokoje wygl±dały zupełnie inaczej niż zwykle, bardzo tajemniczo. Gdzie spojrzeć, widać było nieoczekiwane cienie, zwłaszcza w k±tach. A w powietrzu unosił się przyjemny zapach. — To woskowe ¶wiece, które kupiłam zeszłego lata nad morzem — wyja¶niła wesoło ciocia Klara. — Chowałam je na specjaln± okazję. i 93 — Jeżeli ta okazja nie jest specjalna — powiedział wuj Oli-ver — to już sam nie wiem, kiedy to może się zdarzyć. Teraz mieli¶my ¶wiece i lampy, widoki na najbliższ± przyszło¶ć, podobnie jak sam dom, znacznie się rozja¶niły. Miejscem następnej klęski była kuchnia. Ponieważ nie było pr±du, elektryczna kuchenka, rzecz jasna, nie działała. Na szczę¶cie lodówka była gazowa. — I co my teraz zrobimy? — spytała ciocia Klara pani± Mac-Minnies. Ale pani MacMinnies nie zdawała się wcale skłopotana. — Pomoc Boża jest zawsze tuż za progiem — odparła i wskazała na drzwi składziku. — Sama nie poszłabym tam po ciemku za żadne skarby, choćby sam papież kazał mi to zrobić, bo pełno tam szczurów i robactwa. Ale ty, James, i ty, Obi — zarz±dziła — musicie zaraz przynie¶ć stamt±d drzewo i trzaski na rozpałkę. Poszli¶my więc, a pani MacMinnies zajęła się wielk± płyt± węglow±. Kiedy wrócili¶my, była już gotowa. Ręce nas bolały od ciężaru przyniesionych polan. — Połóżcie to tutaj — zarz±dziła pani MacMinnies, a już po chwili pod płyt± buzował potężny ogień. Stanęli¶my naokoło i patrzyli¶my na ni± z podziwem. Byli¶my przy tym bardzo wdzięczni za ciepło, które od płyty rozchodziło się po całej kuchni. — Nie stójcie tak, jak malowane słupy! — zawołała pani MacMinnies wręczaj±c mi mosiężne wiaderko na węgiel. •— Znalazłam to za płyt±. A węgiel powinien być w piwnicy. Znalazłem węgiel bez żadnego trudu. Kiedy go przydĽwigałem na górę, pani MacMinnies stała przy zlewie. Twarz jej wyci±gnęła się. — Teraz nie wiem już sama, co robić — o¶wiadczyła. — Woda nie idzie z kranu. — Oczywi¶cie — rzekł wuj 01iver. — Przecież pompy poruszane s± elektrycznie. Ładne rzeczy. Co teraz z tym będzie? — Chciałam sobie zrobić herbaty — powiedziała pani MacMinnies. — I Bóg raczy wiedzieć, co będzie dzi¶ z moj± gor±c± butelk± do łóżka. Poza tym jakże mam przygotować kolację? — No i jak dzieci będ± się teraz myć? — wykrzyknęła ciocia Klara. — Myć się i czy¶cić zęby? 94 Wcale¶my się tym nie martwili, ale ciocia Klara bardzo dba o higienę. — Nic łatwiejszego — odezwał się Obi. Spojrzeli¶my wszyscy na niego, lecz Obi zwrócił się tylko do pani MacMinnies: —. Chciałbym dostać od pani jak najwięcej wiader i garnków. Pani MacMinnies spojrzała na niego jak na wariata, ale po chwili ustawiła cały rz±d wiader i dużych garnków. — Na razie to wystarczy — kiwn±ł głow± Obi. Włożył płaszcz i kalosze i dał mi znak, abym zrobił to samo. Kiedy się już ubrałem i razem z innymi czekałem bardzo zdziwiony, Obi dodał: — WeĽ wiadro i chodĽ ze mn±. Sam chwycił największe. Ja wzi±łem drugie i wci±ż nie wiedz±c, o co mu chodzi, poszedłem za nim na ganek. Tam w jednej chwili zrozumiałem wszystko. — Przecież tu wszędzie pełno wody! — zawołał Obi wskazuj±c wiadrem na leż±ce dookoła ogromne zwały ¶niegu. Napełnili¶my wszystkie wiadra i garnki, po czym ustawili¶my je na płycie. — Nigdy bym nie wpadła na taki pomysł — powiedziała pani MacMinnies. — To zupełnie jak Robinson Szwajcarski! — zawołała Amanda klaszcz±c w ręce. Wuj OHver popatrzył z dum± na Obiego. — Wielki umysł — powiedział. — Przecież to było najzupełniej proste — odparł Obi, który nie cierpi zbędnego gadania. — Może — przyznał wuj 01iver — ale nigdy by mi to nie przyszło na my¶l. — Hal Ster ling na pewno byłby o tym pomy¶lał — zauważył krzywi±c się Obi. — A teraz wyno¶cie się wszyscy z kuchni — zapowiedziała pani MacMinnies. — Muszę sobie zrobić herbaty, a potem zabrać się do pracy. Dopiero kiedy znaleĽli¶my się w zimnym salonie, zdali¶my sobie sprawę, że ogrzewanie także nie działa
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkĹ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gĂłwnianego szaleĹ„stwa.