ďťż

Gdy ją później odzyskałem, a myślę, że dużo później, to tam na dole panowała cisza zupełna...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Ci dwaj żydowscy chłopcy, obok, rozdygotanym szeptem naradzali się, obserwując przez szparę sąsiednie obejście; zamilkli, kiedy spostrzegli, że jestem przytomny. Potem patrzyli w milczeniu i cierpliwie, jak zacząłem, bez jęku, oddychając tylko ciężko, powoli czołgać się przez całą szerokość strychowego schowka w ich stronę, a kiedy się wreszcie doczołgałem, to pomogli mi się nieco unieść, tak żebym i ja na sąsiednie obejście mógł popatrzeć, co zrobiłem i wtedy zobaczyłem kilku z tej bandy, jak wchodzili i wychodzili z tamtego domu, coś wnosząc, pewnie zagrabione z obejścia kobiet różne rzeczy, bo wchodzili obładowani, a wychodzili z pustymi rękoma i wyróżniłem wśród nich mężczyzn, których widziałem przedtem, w czasie napadu, więc pomyślałem, że i cała pozostała reszta też brała pewnie udział w tym, co dopiero widziałem. I w myśli przeklinałem, przeklinałem najgorszymi słowami, życząc im najgorszego. A tam na dole ten widok był długo taki sam: wielu młodych kręcących się w obie strony mężczyzn, niejed-nych wciąż jeszcze zbrojnych w obrzynki i karabiny niemieckie, niejednych w czymś na sobie udającym mundur. Więc aż do bólu oczu przypatrywałem się, jakby zależało mi na utrwaleniu w pamięci ich twarzy, ale to był wysiłek próżny, te twarze drżały, uskakiwały, rozmazywały się, jakbym zalewał się łzami, stawały się nieuchwytne, znikały, po pewnym czasie jednak zrozu- 100_________Włodzimierz Odojewski miałem, że naprawdę patrzę na ten rozchwiany, znikający obraz dlatego tylko, gdyż boję się podczołgać na stronę przeciwną strychu, ażeby spojrzeć w głąb podwórza futoru, gdzie zapewne leżały pomęczone kobiety i dziecko. Aż tam na tym sąsiednim zapanowało nagłe poruszenie i jakby tych wszystkich z obrzynkami i karabinami od razu wymiotło, zrobiło się pusto, opustoszało też tam przed domem i wokoło, i po jakimś czasie zrozumiałem tego przyczynę. Gdzieś dalej, może na skraju wsi, a może już w samej wsi huknęło kilka wystrzałów. Potem była dłuższa cisza, a potem, już bliżej ciszę przerwały ludzkie głosy. Ci dwaj żydowscy chłopcy, którzy od pewnego czasu miotali się z jednej strony stryszku na przeciwny, obstawiając to jedną, to drugą szparę między dachówkami, teraz rzucili się do ściany, gdzie było przejście na część strychu z sianem, uruchomili ukryte w przepierzeniu przejście, przygotowując się chyba do ucieczki, przywoływali mnie szeptem (znowu próbowałem się podczołgać), ale prędko się cofnęli, przepierzenie umocowali na powrót i znieruchomieli tam w czujnym oczekiwaniu. Bo to były rosyjskie głosy. Domyśliłem się, że coś zwabiło do wsi sowieckich partyzantów, gdy zaś się doczołgałem do szpary między dachówkami, skąd roztaczał się widok na podwórze, a przynajmniej na jego część, przekonałem się, że istotnie; było ich kilkunastu, zajrzeli do zdewastowanego domu i poza dom, do ogrodu też, chyba dłużej przyglądali się trupom kobiet, komentowali głośno, ale po pewnym czasie, kiedy skądś drogą zaczęli nadciągać na wozach nowi ludzie, wycofali się z futoru szybko. ... i poniosły konie___________707 Ci nowi ludzie (a już wyładowywali się pod bramą), to byli chłopi ukraińscy z sąsiednich wsi, dostrzegłem między nimi także Mikołaja Damiatycza i jego braci, więc po pewnym czasie na strychu obok usłyszeliśmy przedzieranie się przez siano, otwór w przepierzeniu został odsłonięty z przeciwnej strony i on sam, Mikołaj, zaraz tam się pojawił, a wtedy to piekielne napięcie cały czas przedtem trzymające mnie jak w żelaznych kleszczach i za gardło, i za serce, raptem puściło; zacząłem się trząść. Gdy mnie Mikołaj przy pomocy tych żydowskich chłopaków wynosił na dół, chyba znowu mdlałem, bo świadomość jak gdyby się urywała, dopiero tam na dole, widząc że przybyli chłopi ukraińscy zbierają zwłoki kobiet i układają na jednym z wozów (a i miejscowi także gromadzili się przy bramie, zaglądali w głąb podwórza), to: „Spal!" zacząłem krzyczeć do Mikołaja, „Spal, to jeden z nich!". I zdawało mi się, że wskazuję na mężczyznę okręcającego przedtem na sznurach wiszącym nagim ciałem Marusi; na mężczyznę stojącego teraz przy bramie i na tych innych z sąsiedniego obejścia także
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.