ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Technologiczne implikacje są jednak często mniej oczywiste niż technologiczne innowacje. Poznawanie możliwości -i ograniczeń - nowej technologii zabiera niekiedy sporo czasu, a w konsekwencji następne pokolenia często przypisują tym, którzy nabywali tę wiedzę, przestarzałe, a nawet dziwaczne poglądy. Najlepszym tego przykładem jest przekonanie, utrzymujące się uparcie przez całe lata pięćdziesiąte zarówno w Waszyngtonie, jak i w Moskwie, że pomimo swej niszczycielskiej siły bomby H na pewno się do czegoś przydadzą.
Początki tej idei - określenie kubrickowska" nie będzie chyba w jej przypadku zbyt mocne - sięgają, po stronie amerykańskiej, debaty, jaka toczyła się w latach 1949-50, czy w ogóle konstruować taką broń. Już wówczas wiadomo było, że każda superbomba" może mieć tysiąc razy większą moc niż bomby atomowe, które zniszczyły Hiroszimę i Nagasaki. Zdaniem Jamesa B. Conanta, rektora uniwersytetu w Harvardzie, weterana Projektu Manhattan i członka Głównego Komitetu Doradczego przy Komisji ds. Energii Atomowej, istniał dostateczny powód, aby ich nie budować. Ich jedynym i oczywistym celem miało być zabijanie cywilów na skalę masową, co równało się ludobójstwu. Stany Zjednoczone niebawem wytworzą aż nadto bomb atomowych, by zniszczyć wszelkie radzieckie cele wojskowe, jakie mogą się pojawić podczas przyszłej wojny. Względy moralne i militarne przemawiały za tym, aby nie budować nic potężniejszego, nawet jeśli Rosjanie mieli zamiar to robić.56 Rozumowanie Conanta przekonało niezdecydowanego początkowo Oppenheimera, jak również Kennana, który dostrzegł w nowych rodzajach broni bardzo stary sposób myślenia: wykraczały one poza granice cywilizacji zachodniej, zbliżając się do koncepcji prowadzenia wojny dobrze znanych niegdyś azjatyckim hordom". Ważne było, aby nie ulegać hipnozie, iż mogą one służyć jakimś pozytywnym, narodowym celom".57
To trudne do zakwestionowania stanowisko było sprzeczne z innym, które reprezentowali Teller i Strauss, a które najbardziej skutecznie popierał generał Omar Bradley, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów
294
Sztabów. Bradley przyjął pogląd, niezwykły jak na wojskowego, że superbomba" powinna zostać skonstruowana, nawet gdyby nie znalazła żadnego militarnego zastosowania. Wystarczające uzasadnienie stanowił fakt, że jej skonstruowanie leżało w granicach możliwości i że Rosjanie też mogli ją zbudować. Bomby wodorowe były potrzebne, nie jako narzędzie racjonalnej strategii, lecz jako zabezpieczenie przed irracjonalnością: przed groźbą, że Amerykanie oraz ich sojusznicy mogą wpaść w panikę, jeśli ZSRR skonstruuje taką broń, a Stany Zjednoczone nie; przed perspektywą, że podobna dysproporcja może popchnąć radzieckich przywódców do nierozważnych działań. Nowa broń miała więc zastosowanie przede wszystkim psychologiczne; aby jednak wzmocnić jego wiarygodność, nieodzowne były prawdziwe bomby oraz środki ich przenoszenia. Nastąpiła znacząca zmiana: w przeszłości broń służyła do prowadzenia wojen. Teraz miała uczynić wojny na tyle przerażającymi, aby nikt nie chciał ich wszczynać.58
Oba stanowiska opierały się na założeniu, iż broń termonuklearna jest naprawdę rewolucyjna, prowadziły jednak do całkowicie odmiennych konkluzji w kwestii celowości jej konstruowania. Jeśli chcemy ująć to w kategoriach epoki późniejszej, Conant dostarczał argumentów na rzecz strategii prowadzenia wojny", opartej na broni konwencjonalnej, a jeśli to konieczne, również atomowej: moralność nakazywała ograniczyć wojnę tak dalece, jak to tylko możliwe. Bradley opowiadał się za strategią unikania wojny", która nie wykluczała użycia nawet najbardziej niszczycielskiej broni: moralność wymagała, by nie dopuszczać do wybuchu wojny, czyniąc ją tak straszną, jak to tylko możliwe. Truman, jak widzieliśmy, nie potrafił dokonać wyboru. Jego decyzja budowy bomby wodorowej odzwierciedlała sposób myślenia Bradleya, natomiast zwiększenie produkcji bomb atomowych i późniejsza akceptacja zaleceń NSC-68 były odpowiedzią na rozumowanie Conanta.59 Eisenhower okazał się bardziej konsekwentny.
Świadczy o tym choćby jego reakcja, wkrótce po przeprowadzonej w 1954 roku próbie BRAYO, kiedy admirał Arthur W. Radford, następca Bradleya na stanowisku przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, zakomunikował mu to, co jego zdaniem prezydent chciał usłyszeć: że planiści Pentagonu obawiają się, iż pełne wykorzystanie naszego potencjału nuklearnego może wywołać w Związku Radzieckim taki chaos i cierpienie, jakich Europa nie zaznała od zakończenia wojny trzydziestoletniej". Podejmując kwestię, na którą Eisenhower często zwracał uwagę, Radford zastanawiał się, jak Stany Zjednoczone wyzyskają takie zwycięstwo i jak zdołają wprowadzić sprawny reżim okupacyjny". Zwierzchnik sił zbrojnych, wedle zachowanej relacji, odpowiedział z niezwykłą gwałtownością i przekonaniem", lecz w dość nieoczekiwany sposób: Ze względu na rozwój nowych broni masowej zagłady oraz straszliwe konsekwencje, jakie się z tym wiążą, w przyszłej wojnie z blokiem radzieckim
295
wszystko musi zostać podporządkowane wygraniu tej wojny. To jedyna rzecz, o której powinno się nieustannie pamiętać, natomiast całą resztą, jeśli chodzi o cele wojenne, nie należy się specjalnie przejmować".
Dziesięć lat wcześniej, przyznał Eisenhower, zgodziłby się zapewne z Radfordem, teraz jednak było niemożliwe i bezcelowe choćby rozważać podobne sugestie". Takie postawienie sprawy mogło się wydawać brutalne", ale ponieważ nigdy nie przystąpilibyśmy do wojny inaczej niż w odwecie za zmasowany radziecki atak atomowy", nie byłoby innego wyjścia jak tylko uderzyć Rosjan w taki sposób, aby ich to najbardziej zabolało".60
Zaledwie sześć dni wcześniej Eisenhower zapewniał Churchilla, że doskonale rozumie przerażające" perspektywy termonuklearnej pożogi. Poprzedniego dnia przyznał, podczas konferencji prasowej, iż próba BRAYO niemal wymknęła się spod kontroli
|
WÄ
tki
|