ďťż

Ta oddalona zaledwie o parę ulic od miasteczka uniwersyteckiego Yale - i należąca do zupełnie odmiennego świata - szkoła znajduje się w sercu podupadającej dzielnicy...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Dzisiaj ten rezerwuar siły roboczej skurczył się do niecałych trzech tysięcy osób. New Haven, jak wiele innych przemysłowych miast w Nowej Anglii, stało się siedliskiem nędzy, narkomanów i przemocy. To właśnie w odpowiedzi na nękające ludność takich dzielnic koszmary grupa psychologów i pedagogów z Yale opracowała w latach osiemdziesiątych Program Umiejętności Społecznych, zestaw, zajęć obejmujących praktycznie te same dziedziny co program wiedzy o sobie realizowany w Ośrodku Kształcenia Nueva. W Troupie związek tematów z życiem jest jednak bardziej bezpośredni i namacalny. Nie jest to czysto teoretyczne szkolenie, kiedy uczniom klasy ósmej uświadamia się, że od ich decyzji zależy, czy unikną takich chorób jak AIDS. Procent kobiet zarażonych AIDS jest w New Haven najwyższy w Stanach Zjednoczonych; wiele matek dzieci ze Szkoły im. Troup jest zarażonych wirusem HIV, podobnie jak niektórzy uczniowie. Mimo wzbogaconego programu kształcenia uczniowie tej szkoły zmagają się na co dzień z wszystkimi problemami życia w dzielnicy nędzy; wiele dzieci ma tak skomplikowaną, by nie rzec straszną, sytuację w domu, że nie może czasami w ogóle przyjść do szkoły. Tak jak we wszystkich szkołach w New Haven, gościa wita znajoma, przypominająca romboidalnym kształtem i żółtym kolorem znak drogowy, tablica z napisem "Strefa wolna od narkotyków [Drug-Free Zone]. W drzwiach stoi Mary Ellen Collins, szkolna rzeczniczka praw ucznia i specjalistka od rozwiązywania wszelkiego rodzaju problemów, które pojawiają się w szkole. Do jej zadań należy również pomaganie nauczycielom w zmaganiu się z wymaganiami, które stwarzają zajęcia uczące umiejętności społecznych. Jeśli nauczyciel nie wie, jak poprowadzić jakąś lekcję czy przedstawić temat, wtedy do akcji wkracza Collins. "Uczyłam w tej szkole przez dwadzieścia lat - powiedziała mi Collins na powitanie. - Niech pan się przyjrzy tej dzielnicy; nie wyobrażam sobie, jak przy tych wszystkich problemach, z którymi dzieciaki borykają się codziennie, moglibyśmy ograniczyć się tylko do klasycznego nauczania. Weźmy choćby te dzieci, które walczą, bo albo same mają AIDS, albo choruje na to ktoś w ich domu - nie m pewna, czy któreś z nich powiedziałoby o tym podczas dyskusji o AIDS, ale jeśli dziecko wie, że nauczyciel czy nauczyciela wysłucha ich opowieści o problemach emocjonalnych, a nie tylko o kłopotach, jakie mają ze zrozumieniem lekcji, to otwiera to drogę do takiej rozmowy". Na drugim piętrze mieszczącej się w starym ceglanym budynku szkoły Joyce Andrews prowadzi właśnie w piątej klasie lekcję umiejętności społecznych. Piątoklasiści mają trzy takie lekcje tygodniowo. Andrews, jak wszyscy pozostali nauczyciele klas piątych, była na specjalnym letnim kursie, gdzie instruowano ich, jak mają uczyć tego przedmiotu, ale jej zaangażowanie i zapał świadczą, że ma naturalne predyspozycje do takich zajęć. Tematem dzisiejszej lekcji jest rozpoznawanie uczuć; zdolność ich nazywania, a w konsekwencji lepszego ich rozróżniania, co owi jedną z najważniejszych umiejętności emocjonalnych. Praca domowa polegała na wycięciu z dowolnego czasopisma zdjęcie twarzy jakiejś osoby, określeniu emocji, które wyraża ta twarz i wyjaśnieniu, na jakiej podstawie uczeń uważa, że wyraża ona takie właśnie emocje. Po zebraniu prac wszystkich uczniów nauczycielka wypisuje na tablicy te uczucia - smutek, zmartwienie, podniecenie, i tak dalej - i zaczyna rozmowę na ten temat z osiemnastoma uczniami, którym udało się tego dnia przyjść do szkoły. Dyskusja jest ożywiona, dowcipna i prowadzona w szybkim tempie. Siedząc grupkami przy czterech stołach, uczniowie podnoszą z zapałem ręce, sygnalizując gotowość odpowiedzi, starając się jak mogą, by właśnie ich dostrzegło oko nauczycielki. Dodając do wypisanej na tablicy listy słowo zawiedziony Andrews pyta: - Ile osób czuło się kiedykolwiek zawiedzionych? - Wszystkie ręce unoszą się w górę. - Jak się czujecie, kiedy jesteście zawiedzeni? Odpowiedzi sypią się jak w rękawa: "Zmęczony", "Zmieszany", "Nie można wtedy dobrze myśleć", "Czuje się niepokój". Kiedy na tablicy pojawia się przymiotnik zdenerwowana, Joyce mówi: - Znam to uczucie. Kiedy nauczycielka jest zdenerwowana? - Kiedy wszyscy w klasie gadają - mówi z uśmiechem jedna z dziewczynek. Nie gubiąc rytmu, Andrews rozdaje dzieciom kartki, na których po jednej stronie przedstawione są twarze chłopców i dziewczynek wyrażające jedną z sześciu podstawowych emocji - szczęście, smutek, złość, zdziwienie, strach i wstręt, a na drugiej opis działania mięśni wywołującego taką minę, na przykład: STRACH * Usta są szeroko otwarte, dolna szczęka cofnięta. * Oczy są szeroko rozwarte, a wewnętrzne ich kąciki uniesione w górę. * Brwi są podniesione i ściągnięte. * Tworzą się zmarszczki pośrodku czoła.3 Kiedy dzieci oglądają rysunki i czytaj dołączone do nich opisy; na ich twarzach pojawia się wyraz strachu, złości, zdziwienia albo wstrętu, ponieważ naśladują te przykłady. Lekcja opiera się be pośrednio na badaniach Paula Ekmana nad pojawiającym się na twarzy wyrazem emocji; uczy się tego prawie na każdym kursie wstępnym psychologii w szkole średniej, ale rzadko, jeśli w ogóle, w szkole podstawowej
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.