ďťż

Gorączka to opadała, to znów narastała, nie dopisywał mu apetyt...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Oprócz wyraźnej bladości uwagę matki przykuły liczne siniaki na całym ciele chłopca, tym dziwniejsze, że od paru dni w ogóle nie wstawał z łóżka. Dlatego też razem z mężem, Charlesem, postanowiła następnego ranka złożyć wizytę lekarzowi rodzinnemu, specjaliście pediatrii. Doktor Donald McLean uznał objawy za wysoce niepokojące. Gorączka sugerowała typową infekcję, którą potwierdzałby także lekki obrzęk górnych dróg oddechowych. Ale pozostałe symptomy wydały się lekarzowi niezwykłe, przypominające poważną anemię, co objawiało się uderzającą bladością skóry i ospałością chłopca. Uznał więc, że za siniaki na całym ciele odpowiada niedobór trombocytów, płytek krwi regulujących powstawanie i usuwanie skrzepów w tkankach. Pobieżne badanie nie wykazało niczego niezwykłego poza lekkim powiększeniem gruczołów limfatycznych. Niemniej bladość, siniaki oraz powracająca gorączka wskazywały na jakiegoś rodzaju schorzenie układu krwionośnego. McLean od razu nabrał podejrzeń, że Jimmy Anderson zachorował na białaczkę, nie powiedział o tym jednak rodzicom. Zdawał sobie sprawę, że to rzadko spotykana przypadłość, która rocznie dotyka średnio czworga spośród stu tysięcy dzieci. Dlatego przed postawieniem diagnozy wolał się zapoznać z wynikami analizy krwi. I mimo że było sobotnie przedpołudnie, zdołał nakłonić laboranta do przeprowadzenia badań jeszcze tego samego dnia. Rodziców zaś poprosił, by wieczorem skontaktowali się z nim telefonicznie. W drodze powrotnej do domu Anne powiedziała grobowym głosem do męża: — Podejrzewam, że Jimmy ma białaczkę. Zarówno brzmienie jej głosu, jak i troska malująca się na twarzy, sprawiły, że Charles spoglądał na nią przez dłuższą chwilę. W jej oczach ujrzał strach, toteż i jego naszły najgorsze obawy. Kiedy wieczorem zadzwonił do doktora, McLean odpowiedział równie posępnym tonem: — No cóż, wyniki analiz krwi nie są dobre. Trzeba będzie przeprowadzić dokładniejsze badania, aby wykryć przyczynę choroby. Dodał jeszcze, że na poniedziałek załatwi Jimmy'emu miejsce w szpitalu Massachusetts General. Nie wspomniał nawet słowem o białaczce, a Charlie wolał się nie dopytywać o wstępną diagnozę. — Gdyby miał już pewność, co Jimmy'emu dolega, na pewno by nam powiedział — uspokoił żonę. Tego wieczoru Andersonowie przyjmowali gości. Anne popłakała się w kuchni, szykując obiad. Charles w żaden sposób nie mógł jej wyperswadować, że choroba syna to nie białaczka. Dla Anne bowiem wiązała się ona z przykrymi wspomnieniami. W roku 1950, gdy miała czternaście lat i mieszkała z rodzicami w Sommerville, pewna dziewczynka z sąsiedztwa zapadła na białaczkę i zmarła po kilku tygodniach. Co prawda Anne się z nią nie przyjaźniła, znała ją jednak z widzenia, a największe wrażenie zrobiły na niej przekazywane szeptem w domu i szkole przerażające wiadomości o tej chorobie. Właśnie wtedy po raz pierwszy w życiu zetknęła się z problemem śmiertelności i utraty bliskich osób. Białaczka wydawała jej się szczególnie groźna, gdyż pozostawała wielką tajemnicą. Atakowała niespodziewanie, prowadziła do nieuchronnej śmierci i nikt nie wiedział, co ją wywołuje. W poniedziałkowy ranek 31 stycznia Anne i Charles pojechali z małym Jimmym do Massachusetts General, największego szpitala w Bostonie, gdzie chłopca zbadał doktor John Truman kierujący oddziałem hematologii dziecięcej. W karcie odnotował: „Drobny, szczupły, mający trzy i pół roku, uderzająco blady, ze skłonnością do zasinień na całym ciele. Ogólna łagodna limfodenopatia, kilka lekkich siniaków, ale brak żylaków. Powiększenie śledziony niewyczuwalne”. Truman zaordynował badanie szpiku kostnego, zwrócił przy tym uwagę na trudności z pobraniem nawet najmniejszej próbki. Wynik analizy ujawnił jednak aż trzydzieści dwa procent zdegenerowanych białych krwinek, wytwarzanych w nadmiarze, lecz nie osiągających normalnego etapu dojrzałości. Rezultat ten nie pozostawiał żadnych wątpliwości co do diagnozy, był to przypadek ostrej białaczki limfatycznej
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.