— Tak — szepnęła...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
— Czego pan sobie życzy? — Pójdziesz ze mn±, panienko. WeĽ swoj± walizkę. Przez moment wahała się. — No już! — warkn±ł. Poszła za nim do maleńkiego pokoju z dwoma biurkami. Człowiek o ziemistej cerze siedz±cy przy jednym z nich podniósł na chwilę głowę, po czym znów spojrzał w dół, wracaj±c do papierzysk na biurku. — Proszę mi powiedzieć, o co chodzi? — poprosiła Greta. Grubas usiadł przy wolnym biurku. Nie było więcej krzeseł, więc Greta musiała stać, czy jej się to podobało czy nie. Grubas skrzyżował ręce i podparł je łokciami na biurku. Wlepił wzrok w Gretę. — Fraulein, w Niemczech nie ma zwyczaju, by cudzoziemcy rozkazywali urzędnikom państwowym. Jest akurat odwrotnie. Pokazać paszport! Greta wręczyła mu nad biurkiem swój brytyjski paszport. — Mortensen — przeczytał grubas cedz±c przez zęby nazwisko. — Chyba żydowskie, co? — O ile mi wiadomo, to szwedzkie — odpowiedziała cierpko Greta. Obecnie zło¶ć wzięła w niej górę nad strachem. — Dlaczego nikt tu na ciebie nie czeka? — pytał dalej grubas. — Bo miałam wyl±dować w Chemnitz. Znajomi czekali tam na mnie. Powinni tu być lada moment. '' 35 — Czyżby? I mog± po¶wiadczyć za ciebie? — Oczywi¶cie. To oficerowie niemieckiej marynarki wojennej. Grubas aż wyprostował się na krze¶le. — Oficerowie marynarki wojennej, co? A co wspólnego z oficerami niemieckiej marynarki wojennej może mieć Szwedka na brytyjskim paszporcie? — A cóż to pana może obchodzić! — rzuciła ze zło¶ci± Greta czerwieniej±c na twarzy. — A wła¶nie że obchodzi, panienko — rozbłysły mu oczy. — Twoja pupeńka w ogóle mnie nie kusi, nawet gdyby¶ j± wypięła na wysoko¶ci mojej twarzy, ale tych dwóch niczego nie podejrzewaj±cych oficerów marynarki, pewnie do tego jeszcze młodych... Trudno przewidzieć, jakie tajemnice państwowe mog± sprzedać, byle tylko móc wsadzić łapę pod tę kieckę... Grecie krew zdawała się tryskać z twarzy. — O, ty podły, paskudny... — nie potrafiła nawet znaleĽć słowa, które wyraziłoby jej pogardę i wstręt. Poszukiwania przerwał gło¶ny dzwonek telefonu na biurku człowieka o ziemistej twarzy. On wła¶nie podniósł słuchawkę. Grubas wstał. — Ja odbiorę — wyrwał słuchawkę z ręki tamtego. Greta słyszała tylko czę¶ć rozmowy, która teraz nast±piła. — Mówi oficer bezpieczeństwa lotów... Nikt nie przyjeżdża ani nie wyjeżdża z Halle bez mojej wiedzy... Jakie ma pan prawo rozpytywać o pasażerów...? Mówi pan z Kolonii? Hm, guzik im zależy na ochronie tajemnicy państwowej, je¶li wpuszczaj± brytyjskich szpiegów na brytyjskich paszportach nawet bez... Tak, chodzi mi o tę dziewczynę... Tak, Mortensen... Grubas umilkł w tym punkcie rozmowy i nie powiedział już nic przez dobrych kilka minut. W tym czasie przeszedł zadziwiaj±c± zmianę postawy. Wyraz twarzy z aroganckiej pewno¶ci siebie przeszedł w służalcz± pokorę całkowitego podleca. Jego rozwalone cielsko półleż±ce na biurku stopniowo prostowało się, aż stanęło sztywno na baczno¶ć, na tyle, na ile tę wojskow± postawę pozwalała mu przyj±ć obfito¶ć jego ciała. Kiedy znowu przemówił, w jego głosie pobrzmiewał szacunek, je¶li wręcz nie strach. Znikn±ł gdzie¶ agresywny, napastliwy ton głosu. 36 ._ Tak jest... Rozumiem... Tak, tak, dopiero co przyleciała... Tak, dwóch oficerów marynarki wojennej, z Chemnitz... Tak jest, panie Kratner, osobi¶cie dopilnuję... Wszelkie wygody... Może pan na mnie polegać. Tak jest, panie Kramer. Heil Hitler. Odłożył słuchawkę. Twarz jego miała barwę buraka. — Rozmawiałem z pani znajomym, herr Kramerem — powiedział słabym głosem. Po czym nast±piła nieudana próba równie słabego u¶miechu skierowanego do Grety. — Dowiedział się, że Chemnitz nie przyjmuje z powodu złej pogody i że musiała pani polecieć aż do Halle. Wykazał duż± troskę, czy pani dotarła bezpiecznie i czy jest pani należycie traktowana. Zmuszony jestem pani± przeprosić, frau-lein, za to małe nieporozumienie. Zdaje się, że popełniłem bł±d — pomyłkę, która może przytrafić się każdemu, rozumie pani... Greta nigdy nie dowiedziała się, czym przez telefon straszył go Kramer. Była jedynie ¶wiadkiem skutku, jaki groĽby te wywołały na grubasie. Przekonała się także, że jego obecna służalczo¶ć jest tak samo obrzydliwa jak uprzednia agresywna szorstko¶ć. Zwrócił jej paszport z milionem przeprosin; uparł się, że musi jej natychmiast podać własne krzesło zza biurka, by mogła spocz±ć, po czym pobiegł, by przynie¶ć kawę, mimo iż Greta stanowczo stwierdziła, że nie ma ochoty na żadn± kawę. Usiadła wyczerpana i zadowolona, że człowiek ten wyszedł choć na chwilę. Ziemisty facet u¶miechn±ł się do niej zza drugiego biurka. — Musi pani mieć wysoko postawionych przyjaciół, fraulein. Nigdy jeszcze nie widziałem starego Kurta tak robi±cego w portki. I wie pani co — już czas najwyższy, żeby kto¶ ustawił tę grub± ¶winię na wła¶ciwym miejscu. — Zdaje się, że wzi±ł mnie za szpiega — powiedziała Greta. — Paradne. — On bierze wszystkich za szpiegów. Szpiegów albo Żydów. Słyszała pani, co wygadywał przez telefon? „Mówi oficer bezpieczeństwa lotów!" Wymy¶lił sobie ten tytuł, kiedy Brunatne Koszule wsadziły go tutaj, żeby nas wszystkich szpiegował. To takie zwyczajne nic, które nagle awansowało... Urwał w pół zdania i nagle popatrzył ze strachem na Gretę
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkĹ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gĂłwnianego szaleĹ„stwa.