ďťż

Nic jej nie zerwie, szepnęła Tatiana...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Dopóki ja żyję na tym świecie, szeptała całym swoim ciałem, dopóki oddycham, ty też będziesz trwał, żołnierzu. Uwierzył jej. I w obliczu Boga wziął za żonę. Aleksander siedział na kocu, opierając się plecami o pień brzozy. Siedziała na nim, całując go tak namiętnie, że z trudem łapał oddech. - Taniu... — szepnął— ...poczekaj. Spędzali swój trzeci ranek jako mąż i żona. Wstali, umyli się, zjedli śniadanie, a teraz siedzieli objęci pod brzozą. - Szura, najdroższy, nie mogę uwierzyć, że jesteś moim mężem. Moim mężem. Komu mogę o tym powiedzieć? - Na przykład mnie. - Szura, mój mężu do końca życia. - Mmmm - pieścił dłońmi jej uda. - Wiesz, co to oznacza? Przysiągłeś przed Bogiem, że do końca życia będziesz się kochał tylko ze mną. - Zrobię to z radością. - Czytałam, że w niektórych afrykańskich kulturach mąż daje żonie swoją wątrobę na znak wiecznej miłości - zachichotała. - Możesz ją sobie wziąć, Taniu, ale nie będziesz miała potem ze mnie żadnego pożytku. Może najpierw powinnaś się ze mną trochę pokochać. - Szura, poczekaj. - Nie. Zdejmij sukienkę. Rozebrała się. - A teraz usiądź na mnie. - Ale ty jesteś ubrany. - Wiem. Usiądź, proszę - patrzył na nią wygłodniałym wzrokiem. Miała piękne ciało. Aleksander oglądał w życiu wiele kobiet. Tania -zgrabna, drobna, o gładkiej kremowej skórze - stanowiła ucieleśnienie wszystkich jego pragnień. Jego młoda żona miała wszystko, co zachwycało go w kobiecym ciele. Szczupłą talię i lekko zaokrąglone biodra, miękkie uda, pełne piersi i stale nabrzmiałe brodawki. Od stóp aż po koniuszki jasnych włosów była miękka i gładka jak aksamit. Aleksander poczuł, że zaczyna brakować mu tchu. Rozłożył szeroko ramiona. - Chodź do mnie - powiedział. Usiadła na nim. - Tak? - spytała. - Wspaniale - odparł, przesuwając dłońmi po jej lśniącym ciele. Czując pod koniuszkami palców jej aksamitną skórę, jęknął przeciągle. Tatiana uniosła się lekko, by mógł całować jej piersi. Objął ją za biodra i zamknął oczy. - Taniu, wiesz, że w Etiopii kobieta, która chce być dla męża jeszcze bardziej atrakcyjna, nacina skórę na piersiach i wciera w rozcięcia popiół, by pozostały trwałe blizny? Sadowiąc się znów na nim wygodnie, Tatiana spojrzała mu prosto w oczy i spytała: - Podobałoby ci się to? - Nieszczególnie - uśmiechnął się. - Podoba mi się jednak ofiara, jaką gotowa jest ponieść dla męża. - Ofiara mówisz? Wiesz, że w tej samej Etiopii kobiety golą się dla męża od szyi w dół? - Mmmm. - Co ty na to? Tulił ją mocno do siebie, przesuwając językiem po jej ustach. - Może być. - Szura! - Co? A wiesz, że w niektórych kulturach afrykańskich kobietom nie wolno się odzywać do męża, dopóki on nie odezwie się pierwszy? - Tak, a w jeszcze innych mogą flirtować z mężem i jego kuzynem. A jeśli tylko chcą, mogą zapraszać do swojego łóżka obu mężczyzn. I co ty na to? - ciągnęła dalej, nie czekając na jego odpowiedź. - A jeszcze inne okrywają się od stóp do głów... jak to się nazywa... - Czarną skrzynką - odparł z uśmiechem Aleksander. - Nie, nie żartuj... Jak to się nazywa? - Burka. - Tak! Okrywają się burką. Przez całe życie będę chodzić okryta szczelnie burką, lecz na początku małżeństwa będziesz musiał odsunąć materiał z mojej twarzy, ja ci w tym pomogę, a szefem w małżeństwie będzie ta osoba, której ręka znajdzie się na wierzchu - roześmiała się głośno. — I co ty na to, mężu? Objął dłońmi jej pośladki. Przez chwilę nie mógł wydusić z siebie ani słowa, gdy całowała go namiętnie, by zakończyć wszelkie spory. - Po pierwsze - powiedział wreszcie ochrypłym głosem - siostra mojego ojca nie miała dzieci, więc kuzyn odpada. Po drugie, bardzo bym chciał, żebyś chodziła zakryta od stóp do głów, bo nikt nie mógłby cię oglądać. Tylko ja. A co się tyczy trzeciej kwestii, to trudno mi sobie wyobrazić, by taka drobina jak ty mogła być szefem czegokolwiek. - Masz bardzo ograniczoną wyobraźnię, żołnierzu - odparła dzielnie, nie przestając go całować. Chciał zdjąć ubranie, ale nie mógł się ruszyć. Tatiana przywarła kolanami do jego piersi, obejmowała go za głowę i całowała namiętnie w usta. Jęknął cicho. - Wiesz, co robiliśmy w Barrington? Choć to nie Afryka, nacinaliśmy z kolegami nadgarstki i na znak wiecznej przyjaźni zawieraliśmy braterstwo krwi. - Jeśli chcesz, możemy to zrobić, ale w Rosji potwierdzeniem małżeństwa jest dziecko - ugryzła go lekko w szyję. - Coś ci powiem. Pozwól mi tylko wstać, a pokażę ci, co możemy zrobić, by potwierdzić fakt zawarcia małżeństwa - nie tylko nie poruszyła się, ale jeszcze mocniej przycisnęła kolana do jego piersi. - Ta-niu... - czuł tylko dotyk jej gorących warg i z minuty na minutę słabł coraz bardziej. - Przed chwilą byłam drobiną - szepnęła - a teraz nie możesz mnie nawet z siebie zrzucić. Nawet nie próbował. Trzymając ją jedną ręką, zerwał się z ziemi i stanął wyprostowany. - Ty, moja najdroższa żono - powiedział - jesteś lżejsza niż cały sprzęt, który noszę. Nie wspominając o broni i moździerzu - wolną ręką zaczął rozpinać spodnie. - Gdzie jest ten twój moździerz? - spytała ochrypłym głosem Tatiana, całując go w szyję. Czas czas czas. Zatrzymać zatrzymać zatrzymać. Zatrzymać czas zatrzymać czas zatrzymać czas. Rozdział dwudziesty pierwszy Sam Gulotta, Waszyngton, lipiec 1944 Tatiana nie mogła zapomnieć o medalu. Nie mogła zapomnieć o Orbelim. Po raz pierwszy zdecydowała się wziąć wolny dzień, zabrała ze sobą Anthony'ego i pojechała na dworzec Pennsylvania. Kupiła bilet na pociąg jadący do Waszyngtonu, gdzie przy Pennsylvania Avenue odnalazła Departament Sprawiedliwości. Przez cztery godziny odsyłano ją z Biura Imigracji do Biura Imigracji i Naturalizacji, potem do biura Interpolu. W końcu trafiła do urzędnika, który powiedział jej, że znalazła się w zupełnie złym budynku i departamencie. Musi udać się do Departamentu Stanu przy C Street. Razem z Anthonym weszła do niewielkiej kawiarenki, gdzie zjedli zupę, a kartki na mięso wymienili na ciepłe kanapki z bekonem. Nadal nie mogła się nadziwić, że w kraju pozostającym w stanie wojny można dostać tak pyszne przetwory z mięsa. W Departamencie Stanu wędrowała od Biura Spraw Europejskich do Biura do spraw Populacji, Uciekinierów i Migracji. Wreszcie znalazła Wydział Spraw Konsularnych, gdzie u kresu sił i ze zmęczonym dzieckiem powiedziała recepcjonistce, że nie ruszy się z miejsca, dopóki nie spotka się z kimś, kto będzie mógł jej udzielić informacji na temat Amerykanów opuszczających Stany Zjednoczone na zawsze. Tak poznała Sama Gulottę. Sam był potężnie zbudowanym mężczyzną po trzydziestce
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.