ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
- Niech pani
lepiej z nim porozmawia, bo go
szlag trafi. Mówi, że
dziewczynki latały po ulicy
gołe.
- Wiedziałam, że mnie to nie
ominie - westchnęła Aurora
zasłaniając słuchawkę ręką.
Następnie odjęła rękę.
- Zapomniałeś, Hektorze -
powiedziała - że utraciłeś swoje
przywileje. Jeśli już musisz
robić mi wymówki, to streszczaj
się, proszę. Mam gości i jemy
akurat śniadanie. Zresztą w
ogóle nie chcę cię ani widzieć,
ani słyszeć.
- Obejrzyjcie sobie mój guz -
szepnęła Rosie schylając głowę i
odgarniając włosy. Na skroni
widniał guz imponujących
rozmiarów.
Tymczasem w oczach Aurory
siedzącej z drugiej strony stołu
zatlił się, a potem rozgorzał
płomień. Odsunęła słuchawkę od
ucha, dzięki czemu chrapliwy
głos Generała niósł się po całej
kuchni.
- Podobno jakieś dwie młode
damy obnażyły się nieskromnie -
mówiąc to Aurora spojrzała
surowo na Patsy i Emmę. - Czy to
prawda?
- Mój Boże, sterczał tam z
lornetką - wyznała Patsy. -
Odtańczyłyśmy krótki taniec.
- Pokażmy mamie -
zaproponowała Emma. Wstały obie
i puściły się w pląsy, w których
zabrakło jedynie finałowego
kankana, albowiem Vernon już
wcześniej sczerwieniał jak
burak. Aurora obserwowała występ
z kamienną twarzą, po czym
wróciła do przerwanej rozmowy.
- Wbrew temu, co utrzymujesz,
Hektorze, taniec wcale nie był
skandaliczny. Właśnie go
obejrzałam. Mamy już dość ciebie
i twojej lornetki.
Zamierzała odłożyć słuchawkę,
ale Generał musiał powiedzieć
coś, co sprawiło, że się
rozmyśliła. Słuchała chwilę,
łobuzerski wyraz znikał z jej
twarzy. Patrzyła w przestrzeń
jakby ze smutkiem.
- To bezsensowne, Hektorze -
rzekła w końcu. - Jestem zajęta.
Naprawdę bezsensowne. Do
widzenia.
Spojrzała na Vernona, potem na
swój talerz. A potem
wyprostowała się i odzyskała
dobry humor. - Cóż, każdy ma
jakieś zalety - powiedziała.
- Jajka są przepyszne -
pochwaliła Patsy.
- Zobacz, omal się przez niego
nie rozpłakała - szepnęła Rosie
do Emmy. - Fakt, nigdy nie
widziałam, żeby się cieszyła,
jak traci wielbiciela.
- Czym się pan zajmuje, panie
Dalhart? - zapytała Emma, żeby
zmienić temat.
- Ropą - odparł Vernon. -
Naorać się trzeba jak wół, ale
chleb z tego jest.
- Vernon używa zwrotów rodem z
Appalachów albo ze szkockich
ballad - zauważyła Aurora,
zmuszając się do żartobliwego
tonu. Nie sądziła, że Hektor
Scott potrafi aż tak ją
wzruszyć.
- Czy należy pan do potentatów
przemysłu naftowego? -
zaciekawiła się Patsy. -
Słyszałam, że prawdziwi
potentaci występują incognito.
- O święta naiwności -
powiedziała Aurora. - Gdyby
Vernon był jakimś potentatem,
nie siedziałby z nami o tej
porze przy śniadaniu. Potentaci
nie marnują czasu.
- Pewno - przytaknął Vernon -
żaden ze mnie potentat.
Emma obserwowała go uważnie.
Zawsze zdumiewały ją
wszechstronne zainteresowania
matki, obecność Vernona zaś
świadczyła, że matka była też
niewybredna w doborze znajomych.
Vernon wydawał się odpowiedni
dla Rosie, choć w istocie nie
był chyba odpowiedni dla nikogo.
Koźlątko przydreptało do Emmy
becząc, dała mu więc kawałek
melona.
- Wytłumaczcie mi, dziewczęta,
co was tak wcześnie sprowadza -
indagowała Aurora. - Czyżbyście
miały jakąś pracę społeczną?
- Gdzie tam! - zachichotała
Patsy. - Wybierałyśmy się po
zakupy.
Śniadanie przeciągało się,
rozmowa zahaczała o to i owo.
Patsy doczekała grzecznie
stosownego momentu, po czym
wstała i poszła zwiedzać dom.
Bardzo zazdrościła pani Greenway
dobrego smaku.
Rosie kombinowała, jak
sprzątnąć ze stołu bez narażenia
się Aurorze. Wszyscy już
skończyli, tylko Aurora wciąż
łasowała, wynajdując na
półmiskach apetyczne kąski,
które goście najwyraźniej
przeoczyli. Vernon siedział i
wpatrywał się w nią tak, jakby
pierwszy raz widział jedzącą
kobietę.
- Gdyby jej nie powstrzymać,
jadłaby cały dzień - mruknęła
Rosie.
Emma zebrała talerze i
wyciągnęła Rosie na patio,
ciekawa historii z Royce.em.
Minęły po drodze Patsy,
podziwiającą w gabinecie na dole
amulet wikingów - sztokholmską
zdobycz Aurory.
- Ja nigdy nie natrafiam na
takie rzeczy ani ich nie kupuję
- poinformowała je Patsy.
- Czy zdarzyło ci się kiedyś
obudzić z uczuciem, że się
dusisz? - spytała Rosie.
- Chyba nie - odparła Emma.
- Mnie też nie, aż do dzisiaj
- powiedziała Rosie z wyrazem
udręki na piegowatej twarzy. -
Za prędko wróciłam do domu
|
WÄ
tki
|